piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział pierwszy.

Zakopane | Czerwiec | godzina 15.35

 Samochód marki Audi zatrzymał się na podjeździe pod typowym góralskim domem, przed którym stała połowa rodziny i z uśmiechami na twarzach czekali na mój przyjazd. Byłam tutaj tak dawno temu, że zapomniałam, jak pięknie potrafi być w tym miejscu o tej porze roku. Taksówkarz był dość młodym duchowo człowiekiem, więc nuda w podróży była mi daleka. Podziękowawszy i zapłaciwszy należną kwotę, wysiadłam z samochodu, a następnie wyciągnęłam walizkę. W pierwszej chwili zakręciło mi się w głowie, ale był to dość normalny odruch. Wiecznie żyjąca w blokowisku i miejskich spalinach nie byłam przyzwyczajona do naturalnego, świeżego powietrza i tak cichej przestrzeni. Wyciągnęłam rączkę w walizce i ruszyłam w stronę uśmiechniętego wujostwa, którzy już od rana wydzwaniali do mnie i pytali na którą będę u nich.
- Nareszcie jesteś! - wykrzyknęła ciotka i rzuciła mi się na szyję. - Jak ty wyrosłaś! - zdumiała się.
- Mamo... w życiu tak bywa, że ludzie rosną. - Aśka wywróciła oczyma i delikatnie cmoknęła mnie na powitanie w policzek. Zapamiętałam ją jako małą, rozkapryszoną dziewczynkę z dwoma nierównymi kucykami, a w tym momencie stała przede mną śliczna dziewczyna, która była żeńską kopią Klimka. Sam chłopak wyprzystojniał i byłam w szoku, że aż tak!
- No witaj kuzynko. - uśmiechnął się szeroko i zamknął w mocnym uścisku. - Kurde, przytyłaś. - powiedział odstawiając mnie na ziemię.
- Za to ty nadal wyglądasz, jak wieszak na ubrania. - wytknęłam mu język.
- Ripostę poćwiczyłaś. - skwitował biorąc ode mnie bagaż i idąc w stronę domu. - Mamo, do którego pokoju z tym?
- Ten obok waszego. - odpowiedziała. - Zgłodniałaś? Eh, o co ja pytam. - skarciła się. - Logiczne, że zgłodniałaś po takiej podróży.
- Cztery godziny jazdy to nie aż taki kawał drogi ciociu. - odpowiedziałam.
- Swoje wiem. Marsz do domu, obiad czeka. - zaśmiałyśmy się ruszając do domu.

Leżałam na łóżku Klemensa, masując swój bolący brzuch i obserwowałam kuzyna, jak podpisuje kartki z autografami dla swoich fanek. Wyglądał jakby popadł w trans, ale rozumiałam go. Już od dziecka gubił literki, składał je i literował w swojej głowie tylko po to, by nie strzelić byka.
- Nie patrz się tak, bo mnie rozpraszasz. - powiedział w końcu, gdy przerwał na moment, by napić się soku.
- Doceniam twoją precyzję Klimciu. - powiedziałam.
- Dobrze wiesz, że nienawidzę tego określenia, więc nie mów tak do mnie.
- Dobra, wyluzuj. - jęknęłam, ujmując w dłoń jedną z kartek i dokładnie ją lustrując. - Wyszedłeś tutaj, jak gruba marchewka.
- Lepiej wyjść grubo na zdjęciu niż w rzeczywistości młoda. - odgryzł się.
- No proszę, widzę, że tobie też się język wyostrzył. - zagwizdałam. - Grzeczny Klimcio nam dorasta!
- Melka! - oburzył się. - Nie wytykaj mi dorastania, bo czuję się staro. - zaśmiał się.
- I dobrze, powinieneś. W końcu masz dziecko.
- Tsa... - westchnął. - Mam ledwie ponad dwadzieścia lat, a czuję się jak stary piernik.
- Wiesz.... - zamyśliłam się na chwilę. - Bywa. - wzruszyłam ramionami śmiejąc się.
Zazwyczaj przyjeżdżałam do wujostwa na kilka tygodni, gdy przyszły wakacje lub czasami rodzice podwozili mnie na weekendy, gdy chcieli odpocząć. Nie byłam ich wymarzonym dzieckiem - bynajmniej nie od dnia, w którym ukończyłam szesnaście lat. I może dlatego czasami ciężko było mi złapać dobry kontakt z Klemensem. Choć zazwyczaj trzymaliśmy się razem, gdy tu byłam, dzwoniliśmy, pisaliśmy esemesy to czasem nie potrafiłam zrozumieć jego poukładanego życia. Wiecznie grzeczny, ułożony, nie chcący narażać się ojcu.
- Słuchasz mnie? - szturchnięcie, a raczej walnięcie w ramię wyrwało mnie z zamyślenia. Spiorunowałam wzrokiem kuzyna i zbyt ostrym tonem zapytałam czego chce. - Strasznie nerwowa jesteś. - stwierdził. - Będę wujkiem?
- Nie Klimciu, ja wiem, co to znaczy antykoncepcja. - posłałam mu buziaka w powietrzu widząc jego skwaszoną minę. - Sorry. - powiedziałam.
- Właśnie chciałem ci zaproponować imprezę, ale może zapomnijmy, co?
- Jak chcesz. - wzruszyłam ramionami. - Jeśli mam podziwiać twoje sztywne towarzystwo to może lepiej zapomnijmy.
- Dobra, to piszę do Maćka, że odpadamy. - odblokował smartfona i gotów był wybrać numer do swojego kolegi, lecz wyrwałam mu urządzenie z rąk i schowałam za plecy.
- Mowy nie ma. Idziemy na imprezę, bo chcę zacząć te wakacje z mocnym akcentem Klimciu. Także dzwoń do tego Wacka..
- Maćka. - poprawił mnie.
- Dzwoń do Maćka i mów, że idziemy. - powiedziałam.

Dwie godziny później byliśmy już w drodze do domku letniskowego któregoś z kolegów mojego kuzyna. Delikatnie mówiąc, denerwowało mnie, jak Klemens obnosił się ze swoją miłością do Agnieszki, ale cóż mogłam poradzić. Zakochał się chłopak i to z cholerną wzajemnością. Zresztą ten to zawsze miał szczęście do dziewczyn. Miał w sobie to magiczne coś, co przyciągało do niego laski, jak magnes.
- Daleko jeszcze? - jęknęłam spoglądając na wesołego kuzyna, który musiał przerwać macanie swojej dziewczyny i na mnie popatrzeć. - Nogi mnie bolą. - dodałam.
- Ciebie? A co ja mam powiedzieć? - zapytała Agnieszka pokazując na swoje szpilki. Właśnie w tym momencie zaczęłam się zastanawiać czy to ze mną jest coś nie tak, że chodzę na imprezy ubrana, jak mi się podoba, czy to miasto jest po prostu inne.
- Już jesteśmy na miejscu. - Klemens wskazał na posiadłość znajdującą się niespełna sto metrów od nas. Z każdym krokiem coraz lepiej było słychać grającą muzykę oraz widać, jak kilku facetów nieudolnie próbuje zapanować nad stolikami. Przestąpiwszy przez zielono-rdzawą bramę, Klemens i Agnieszka przywitali się z wysokim brunetem, który odwrócony był do nas tyłem i zbierał drwa na opał.
- To Bartek. - szepnęła mi na ucho blondynka, na co ja wzruszyłam jedynie ramionami i szłam dalej za kuzynem. Zatrzymaliśmy się przy Krzysiu, którego dobrze znałam od dawna i dwóch innych chłopakach, o których być może Klimek opowiadał, ale uszli mojej pamięci. Jeden z nich przedstawił się, jako Kuba, a drugi Dawid. Cóż, wyglądali na miłych. Uśmiechnęłam się delikatnie, lecz po chwili zostałam porwana w objęcia Krzyśka, który zaczął mną kręcić w kółko. Myślałam, że jeszcze chwila i cały spożyty obiad wyląduje na jego zielonej koszulce.
- Przytyłaś. - stwierdził.
- To samo jej dzisiaj powiedziałem. - wtrącił się Klemens.
- Wyprzystojniałeś. - odpowiedziałam chłopakowi.
- Mi tego nie powiedziałaś. - oburzony Murańka założył ręce i wydął dolną wargę.
- Idź stąd. - powiedzieliśmy równocześnie. - Nic nie mówił, że przyjedziesz. - odezwał się.
- Przyjazd nie był do końca pewny. W sumie to wczoraj wieczorem postanowiłam, że jadę na sto procent.
- Wyładniałaś. - nachylił się do mojego ucha, po czym wyszeptał tamto słowo.
- Biegun, Biegun.. - pokręciłam głową z politowaniem. Uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy chłopak od drewna niemalże mnie staranował, a przy okazji zarysował ramię gałęziami. - Patrz jak łazisz niemoto! - krzyknęłam, czym wywołałam na sobie skupienie uwagi przez wszystkich tam obecnych.
- Mówiłaś do mnie? - udał zdziwionego rzucając niesione drewno na ziemię. - Sorry, uszło to mojej uwadze.
- Palant. - stwierdziłam..  

Impreza trwała w najlepsze, choć na początku nie potrafiłam odnaleźć się w skocznym towarzystwie Klimka. Prócz mnie i Agnieszki nie było żadnej dziewczyny, więc skazana byłam na samotność, gdyż blondynka nie odstępowała mojego kuzyna na krok. Stałam więc oparta o ścianę domku letniskowego należącego do rodziców Krzysia Miętusa i piłam piwo, obserwując i przysłuchując się rozmowom chłopaków. Kilkakrotnie złapałam Bartka na obserwowaniu mnie, ale szybko zmieniał obiekt, gdy zauważył, że patrzę. Dość dziwny mi się wydał, jak na pierwsze spotkanie, ale byłam przekonana, że do drugiego nigdy nie dojdzie, więc wisiało mi to.
- Co tam? - obok mnie pojawili się nagle bracia Kot. Starszy z nich usiadł na pozostałości po ściętym drzewie, a drugi oparł się bokiem o ścianę i wlepił we mnie spojrzenie. - Jestem Maciek. - powiedział wyciągając do mnie dłoń.
- Melka. - kompletnie olałam jego gest i zajęłam się piciem swojego piwa. - Dla nieznajomych Amelia.
- Jak się bawisz? - zapytał Kuba. Wyglądał na milszego i mniej cwaniakowatego, więc z odwzajemnieniem uśmiechu nie miałam problemu.
- Szczerze? Masakra jakaś. Kiszka totalna. - jęknęłam osuwając się po ścianie. - Myślałam, że to będzie impreza z prawdziwego zdarzenia, a to mi bardziej stypę przypomina. - rzekłam. - Albo i nie, na stypie jest już więcej życia.
- Skąd jesteś? - ponownie odezwał się Maciek.
- Wrocław.
- Eeee, no to tam imprezy są niezłe. - powiedział Kuba. - Nie ma się co dziwić, że umierasz z nudów na ognisku z kolegami. - dodał.
- Najpierw trzeba mieć kolegów, Kubusiu. - odparłam, czym najwyraźniej zbiłam go z tropu. I kolejne pytanie przeszło mi przez myśl dzisiejszego dnia, czy to ze mną był problem, czy ci chłopcy byli przyzwyczajeni do słodzenia i bycia dla nich miłym. - Potrzymaj. - podałam Maćkowi swojego podrapanego, ale jakże dobrze działającego samsunga i zaczęłam grzebać w kieszeniach spodenek w poszukiwaniu czytnika do kart pamięci. Czy to dziwne, że chodziłam z takimi rzeczami na imprezy? Być może, ale wolałam być przygotowana, gdyby na danej imprezie ludzie wyli z nudów. Dość szybko wygrzebałam to, czego potrzebowałam i odebrałam telefon z rąk Kota. Szybko wsadziłam do czytnika kartę pamięci, po czym podeszłam do stolika i przypięłam go do wejścia w laptopie. Aż uśmiech cisnął się na usta, kiedy usłyszałam w głośnikach znajome rytmy. Bez zastanowienia przygłosiłam muzykę na cały regulator, po czym weszłam na stolik ciągnąc za sobą zdezorientowanego Maćka i zaczęłam się w końcu normalnie bawić..
Zabawa w końcu nabrała sensu, chłopaki zamiast siedzieć na tyłkach i gadać o skokach nareszcie zaczęli pokazywać swojego ukryte kocie ruchy. Muszę przyznać, że powoli zaczynałam się do nich przekonywać i ich lubić. Kilkakrotnie tańczyłam w objęciach starszego z Kotów, a kątem oka dostrzegałam, jak młodszy patrzy na nas z zazdrością. Humory nam dopisywały, ale do czasu...
- Możesz uważać, jak stawiasz te nogi?! - wrzasnął zdenerwowany Kłusek, któremu przez przypadek stanęłam na nogę.
- Może nie umrzesz. - przekręciłam oczyma i chciałam wrócić do zabawy, lecz złapał mnie za nadgarstek i szarpnął.
- Jeszcze jedna taka akcja, a będziesz je myć językiem! - wskazał palcem na białe adidasy.
- Uwierz, że mycie nim twoich butów jest atrakcyjniejsze od np. wepchania go do twojej gęby. - syknęłam.
- Co powiedziałaś? Powtórz.
- Masz ponad dwadzieścia lat i już problemy ze słuchem? Cienka twoja przyszłość, Kłusek. - uśmiech, który posłałam mu w danej chwili był w całości przesiąknięty ironią.
- Co jest? Bawimy się! - krzyknął pijany Maciek i wraz z Biegunem przybili piątkę. - Melka, chodź do nas, a nie się księżniczką zajmujesz. - dodał.
- Jeszcze będziesz błagać o wsadzenie go do tej gęby. - szepnął, po czym oddalił się do stojącego nieopodal Miętusa.
- Palant. - mruknęłam.
Dość szybko zapomniałam o małej zwadzie z Bartkiem, gdyż Maciej i Krzysiek rozbrajali mnie swoimi żartami i minami, jakie towarzyszyły przy opowiadaniu ich. Złapałam do ręki stojącą na stoliku butelkę czystej wódki, napiłam się łyka i podałam chłopakom. Kilka kolejek i zawartość butelki znikła, a my już do reszty oddaliśmy się dobrej zabawie.

Od autorki:
Cześć, siemanko! Nowa historia, nowy pomysł na nią, bohaterowie też niczego sobie, a więc zapraszam do czytania! :D
Czytasz - komentujesz - motywujesz.
Buźka! ;*

10 komentarzy:

  1. Zacytuję panią Korę Jackowską: "Kocham, kocham, kocham." ♥

    Kupiłaś mnie nie tylko bohaterami, ale także samą bohaterką :) Widzę podobieństwo między sobą, a Amelią - cięty język :) Różnica jest tylko taka, że nie zawsze go używam, a Amelia owszem, zawsze :)

    Coś czuję, że między Bartkiem a naszą bohaterką coś zaiskrzy...

    Dodaję bloga do obserwowanych :)

    Czekam na nexta.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny oraz wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Cię za tego Wacka :"D Oj Bartuś, Bartuś, księżniczko ty nasza :D Ty sobie z Melką nie pogrywaj, bo jak widzę to niezłe riposty ma ;)) Czyżby z pary Mela-Kot starszy coś było?? ;p Ale znając życie będzie coś z księżniczką ;D
    Czeeekam niecierpliwie na jedynkę <33 Buziaki :**

    Ps.: Jestem na telefonie i nie mogę dodać bloga do obserwowanych, więc jakbyś mogła poinformować mnie o jedynce na którymś z moich blogów byłabym bardzo wdzięczna ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusiu! Są Polacy, więc jestem i ja. Tak z podłogi to przepraszam, że komentuje z ananonima, ale blogspot psuje mj się na telefonie :/
    Rozdział jest cudowny. Jeśli cały blog taki będzie to osiągniesz nie mały sukces. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam to siebie:*
    http://kochaj--mnie--nieprzytomnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. "-...Także dzwoń do tego Wacka..
    - Maćka. - poprawił mnie.
    - Dzwoń do Maćka i mów, że idziemy. - powiedziałam."
    Po prostu nie mogę ze śmiechu, a mama patrzy na mnie, jak na skończonego debila!
    Postać Melki jest interesująca. Ma ostry język i wyostrzone riposty, więc ciekawi mnie, jak dogada się z chłopakami. Chociaż wydaje mi się, że Kubuś może ma u niej lekkie szanse ^^
    Bartek pokazał się naprawdę od strony księżniczki, odstawiał humorki, ale Amelia się nie daje. I bardzo dobrze! Nie dać Kłuskowi satysfakcji :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się fajnie. :) Zostaje .:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wacek rozwalił system xD :"D Klimuś wyprzytojniał? A on się już nie urodził mega przystojny? :D Bartuś nasza księżniczka taka chamska? Co do lizania butów to przypomniała mi się historia moja, mojego kolegi i moich nowych adidasów xd Kupiłaś mnie samymi bohaterami, a do tego jak przeczytałam ten rozdział to stwierdzam że zostaję do końca :* Wesołych Świąt :) :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No, kochana, bardzo fajny początek ^^ I pomimo tego, że rzadko czytam historie z naszymi chłopakami w roli głównej, to dla Ciebie zrobię wyjątek :) Amelia, już ją lubię. Czyżby szykował się jakiś romans? ^^
    Buziaki i wesołych :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Za-je-bis-ty początek xP z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały!
    PS. Tak jak jedna z koleżanek wyżej z przyjemnością oświadczam, że zostaję do końca ;PPP
    Pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super się zaczyna, oby tak dalej.
    Postacie są super przedstawione a fabuła czaruje.
    Poza tym podoba mi się wygląd bloga. Prostota,piękna prostota.
    Czekamy na więcej, weny Ci życzę słoneczko! ;*
    zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń