środa, 24 czerwca 2015

Rozdział dziewiętnasty.

Gdzieś w drodze do Wrocławia | samochód Stefana | godzina 00.55

- Maciusiak z Kruczkiem zabiją najpierw ciebie, bo mnie na to namówiłeś, a potem mnie, bo jak głupi się zgodziłem! - cisza w samochodzie trwała zdecydowanie za krótko, dlatego też Hula postanowił ponownie pozrzędzić o swoim losie. 
- Dzięki mnie odwiedzisz Wrocław. Powinieneś mi dziękować. - moje starania o rozluźnienie atmosfery szły na marne, gdy napotykałem na zabijający wzrok Stefana. - Wyluzuj. Biorę całą winę na siebie. 
- Byłbym zdziwiony jakbyś wszystko zwalił na mnie! - odrobinę się oburzył. - Kto normalny jedzie w środku nocy do Wrocławia? Nie rozumiem tego po prostu! 
- Przestań tyle zrzędzić, bo prócz pleców dojdzie mi jeszcze ból uszu. - westchnąłem, krzywiąc się. 
- Jak ci nie pasuje to wysiadaj i łap stopa. Tylko powodzenia, bo normalni ludzie o tej porze śpią albo baraszkują ze swoimi żonami. - powiedział Stefan. Głodnemu chleb na myśli, jak to zwykł mawiać mój dziadek. - Panny z Wrocławia ci się zachciało. -mruknął, kręcąc głową.
- Dobra skończ już, proszę cię.
- Gdybym był Klemensem to za cholerę nie dałbym ci adresu tej dziewczyny w środku nocy!
- Ale dzięki Bogu nie jesteś i z tego się bardzo cieszę. - powiedziałem.
- Co ty mu w ogóle powiedziałeś, że nic nie podejrzewał?
- Prawdę. - odparłem, przeskakując po stacjach radiowych, w których nie grali już niczego sensownego. Jedna stacja trąbiła o zabójstwie młodej dziewczyny, druga z kolei chciała być na topie i redaktorzy nawijali o nowym romansie Edyty Górniak, zaś na trzeciej leciały hity dla dziadków na emeryturze. - Że zostawiła dokumenty w moim samochodzie i muszę je jej odesłać, a do tego potrzebny mi adres.
- Zostaw to radio! - Stefan burczymucha strzelił mnie po ręce. - Rzeczywiście czysta prawda. Toż to odpuści ci wszystkie grzechy, bo robisz dobry uczynek.
- Gdybym wiedział, że będziesz zrzędził jak kwoka niosąca jaja to poprosiłbym kogoś innego o transport. - westchnąłem, poprawiając się na fotelu. Nie dość, że byłem ściśnięty w pasie usztywniającym to pasy w samochodzie Huli były wyjątkowe niewygodne i strasznie uciskały w każdą możliwą część ciała. Jak można jeździć małym fiatem w XXI wieku!
- I jaki głupi by się na to zgodził? - popatrzył na mnie z pytajnikami w oczach. Wzruszyłem więc ramionami i postanowiłem już nic nie mówić. Rozmawianie ze Stefanem, który nie miał humoru, nie było moim marzeniem tego nieudanego dnia. Przymknąłem oczy i dałem się nieść rytmom piosenki ludowej, którą przed chwilą włączył Stefan...

Osiedle w centrum Wrocławia | godzina 9.00

Staliśmy na dość zadbanym osiedlu, patrząc na jeden z kilku kolorowych bloków. Starsze panie dziwnie na nas patrzyły, jakbyśmy byli jakimś chuliganami, którzy zaraz okradną je z całej renty jaką przy sobie mają, a starsi panowie mijali nas szerokim łukiem. Jedynie kilka przechodzących dziewczyn posyłało nam zalotne uśmiechy. Stefan jak zawsze cieszył się z tego, że ludzie rozpoznają go na ulicy, ale mi jakoś do śmiechu nie było.
- Ty jesteś pewien, że to tutaj? - Hula odwrócił się w moim kierunku i popatrzył na mnie z góry. Miał tę świadomość, że ciągle siedziałem w samochodzie z powodu bólu pleców, a on mógł przebierać z nóżki na nóżkę jak modelka na wybiegu. 
- Ile razy się jeszcze o to zapytasz? - przewróciłem oczyma. Nie ma bardziej męczącej osoby niż szanowny Stefan! - Malanowski za takiego partnera jak ty to podziękowałby już dawno. - dodałem, a ten prychnął. 
- Głodny jestem. - mruknął, opierając się o drzwi ze strony pasażera. - Zadzwoń do tej swojej panienki, żeby wyniosła nam kanapkę. 
- Ona nawet nie wie, że tutaj jesteśmy. 
- Jeszcze lepiej! - ponownie dzisiejszego dnia się oburzył. - Zaraz wyjdzie z domu, opieprzy cię za to, że za nią jeździsz i potem sobie pójdzie, a my będziemy kręcić się jak szpak po agreście wte i we wte! 
- Przestań tyle gadać! - teraz ja podniosłem odrobinę głos, ale naprawdę miałem dość jego marudzenia. Umówiliśmy się, że prócz kasy za drogę, wiszę mu jeszcze zgrzewkę piwa, a temu nadal było źle! Może gdybym zabrał ze sobą w podróż Bieguna albo Żyłę to nie musiałbym ciągle słuchać narzekań i pouczeń. - Chcesz to jedź już do domu i nie zawracaj mi gitary swoimi niedogodnościami! 
- Przestań się drzeć, bo ludzi straszysz. - syknął, patrząc na małą dziewczynkę, która wtuliła się w swojego tatę, kiedy przechodzili obok nas. - Maciusiak dzwonił do mnie już czwarty raz, chłopaki tak samo próbują się do mnie dobić, więc kwestią czasu jest jak w akcję wejdzie Kruczek i wtedy będzie po zawodach na całej linii! 
- Trzęsiesz gaciami przed nimi jakby byli sądem najwyższym. - powiedziałem. 
- Patrz jak jedziesz baranie! - Stefan popukał się w czoło, wrzeszcząc na czarne bmw, które prawie otarło się o jego seledynowego fiata. - Pojechać do wielkiego miasta i spotykać się z takim buractem! 
- Swoimi wrzaskami mieszczaństwa nie pokazujesz. - odparłem spokojnie, kręcąc głową. Odruchowo zerknąłem w stronę owego bmw, z którego wysiadło dwóch chudych jak patyki chłopaków, z czego jeden od razu sięgnął po paczkę papierosów i jednego odpalił, a drugi kręcił się, jakby szukał komnaty złota. Przejechałem wzrokiem po znudzonym, ale też złym Stefanie, lecz moje spojrzenie zatrzymało się na obiekcie tuż za nim. A to dlatego, że właśnie z bloku wyszła Melka!
- Idzie. - powiedziałem, spoglądając przelotnie na Stefana. - Cholera.. co teraz? 
- Ty mnie się pytasz? Ciągniesz mnie tutaj na łeb na szyję, a teraz nie wiesz co robić? 
Niestety nie miałem czasu na odszczekanie się koledze, bo Amelia była coraz bliżej i wszystko wskazywało na to, że idzie w naszą stronę. I nie myliłem się. Stanęła tuż obok zdezorientowanego Huli, ubrana w dużą koszulkę, dresy i nike. Nawet w takim wydaniu wyglądała ładnie..
- Jem spokojnie kanapkę, wyglądam przez okno i widzę was. - powiedziała spokojnie. - Co wy tutaj robicie?! - krzyknęła szeptem.
- Bartuś się stęsknił. - mruknął Hula. 
- Przyjechaliśmy, bo..
- Bo Bartkowi walnęła szajba, że musi tu przyjechać, bo coś jest nie tak i on musi wiedzieć co! - gestykulował rękoma, o mały włos nie uderzając przechodzącej dziewczyny.
- Możesz się zamknąć? - zapytałem. Nie potrzebowałem głupich uwag Stefana, gdy obok była Melka.
- Jestem głodny! - oburzył się. 
- Jak dam ci kasę na jedzenie to sobie pójdziesz i dasz nam pogadać? - skinął głową. Toż to był istny materialista! - Tyle ci powinno wystarczyć. - wyciągnąłem z portfela pięćdziesiąt złotych i podałem je Stefanowi. 
- No to miło się rozmawiało. Jakby coś to pisz. - rzekł ze stoickim spokojem i z szerokim uśmiech się od nas oddalił. Tyle szczęścia, że zostawił kluczyki do auta w stacyjce, więc mogłem je spokojnie zamknąć, gdybym chciał wyjść. 
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytała, kucając na chodniku. - Z tego co wiem, powinieneś być na zgrupowaniu. - dodała. 
- Powinienem, ale trafiła mi się mała kontuzja i jestem zwolniony z treningów, jak i pierwszego konkursu. - odpowiedziałem. 
- To dlatego siedzisz w tej paczce zapałek? - popukała w seledynową blachę samochodu. 
- Nie dotykaj, bo jak się coś rozwali to Stefan wyjdzie z siebie. To jego oczko w głowie.
Między nami zapanowała chwilowa cisza. Ja patrzyłem na nią, ona obiegała wzrokiem każdy możliwy obiekt. Jednak zobaczyłem na jej twarzy cień zdenerwowania, gdy natrafiła na czarne bmw i tych dwóch facetów. Znała ich?
- Wiesz co, chodźmy na górę. Porozmawiamy na spokojnie w domu, a nie na ulicy jak dzikusy. - powiedziała, wstając, lecz nie spuszczając wzroku z tych kolesi. Kątem oka dostrzegłem, że oni też na nią patrzą i tajemniczo się uśmiechają. Wyjąłem kluczyki ze stacyjki i podałem je dziewczynie, a następnie dość mozolnym tempem wydostałem się z samochodu i zamknąłem drzwi. 
- Przytyłeś. - zaśmiała się, klepiąc mnie po brzuchu. 
- Dzięki. - odparłem, naciskając przycisk na pilocie, następnie zmierzając z nią w stronę mieszkania. 

****

- W domu jest tylko mama, ale ona za chwilę wychodzi do pracy. - powiedziała, spoglądając na mnie, gdy ja ostatkami sił wchodziłem na drugie piętro. Spodziewałem się, że jeśli to Wrocław i nie byle jakie środowisko to w bloku będzie chociaż winda! - Bartek, szybciej. - tupała nerwowo nogą. Dwie minuty później stałem już przy drzwiach do jej mieszkania. Czułem się jakby jakiś mały intruz siedział mi teraz pod skórą i wyjadał kawałek kręgosłupa! - Ej, wszystko okey? - położyła na moim ramieniu dłoń tuż po przekroczeniu progu mieszkania. Nie było okey. Nie sądziłem, że przez pieprzonego Kota będę musiał znosić tortury, których nie życzyłbym największemu wrogowi! 
- Tak, okey. - wysiliłem się na słaby uśmiech. 
- Melka powiedz ojcu, jak wróci, żeby w końcu naprawił tę cholerną umywalkę, bo nie mam czasu na przebieranie się po trzy razy na godzinę! - damski głos wydobył się z łazienki, z której po chwili wyszła średniej wysokości kobieta, ubrana w eleganckie ciuchy i pięciocentymetrowe szpilki. Muszę z ręką na sercu przyznać, że gdyby była młodsza to chętnie naprawiłbym jej tę umywalkę, gdyby zgodziła mi się asystować...
- Mamo, to Bartek. - dziewczyna na tyle mocno strzeliła mnie w bark, że od razu wróciłem na ziemię i oderwałem wzrok od nóg kobiety. - Bartek, to moja mama. - dość wyraźnie zaakcentowała słowo mama
- Miło mi cię poznać. - kobieta miło się uśmiechnęła i wystawiła dłoń. 
- Mi również miło panią poznać. - odparłem, trwając w uścisku dłoni i uśmiechając się.
- Z chęcią zaproponowałabym ci herbatę tylko niestety praca czeka, ale Melka się tobą należycie zaopiekuje. - powiedziała, puszczając oczko w stronę córki, która oparła się zrezygnowana o ścianę i wywróciła oczyma. - Tylko wiesz... - wymierzyła palec w jej stronę. 
- Mamo, proszę cię! - jęknąwszy, zaśmiała się i podała brunetce torebkę. 
Kobieta pożegnała się z nami i wyszła, zaś Melka pokręciła jedynie głową i weszła do swojego pokoju. Kiedy dołączyłem do niej, ta leżała na fotelu i patrzyła na mnie z miną mordercy, jednak nie tylko chęć mordu na mnie widziałem w jej oczach. Tam było coś jeszcze, coś co bardziej przypominało mi strach albo przynajmniej lekkie przerażenie. 
- Namiot jest? - mruknęła, bawiąc się suwakiem od leżącej na stoliku bluzy. 
- Jaki namiot? - powoli usiadłem na brzegu łóżka, co od razu spodobało się mojemu ciału, bo poczułem ogromną ulgę w okolicach kręgosłupa.
- Myślisz, że nie widziałam, jak rozbierałeś wzrokiem moją matkę? - zapytała bez ogródek. Cholera, zrobiło mi się głupio. Chciałem się jakoś wytłumaczyć, ale był to jedynie bełkot, którego sam dobrze nie rozumiałem. - Kręcą cię starsze? - zadała kolejne pytanie. - Naprawdę twoim marzeniem jest pieprzenie się z czterdziestolatką? 
- O co ci chodzi? - byłem zdziwiony jej tonem głosu i zachowaniem. - Przecież tylko na nią patrzyłem! 
- Po co tu przyjechałeś? - warknęła, patrząc mi prosto w oczy. 
- Bo się o ciebie martwię. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. 
- O mnie? Jak widzisz; żyję, nic mi nie jest. 
- Więc skąd ten nagły powrót? Skąd ta zmiana numeru? Skąd wziął się ten strach w twoim głosie, gdy wczoraj do mnie dzwoniłaś? Dlaczego ci faceci spod bloku wpłynęli diametralnie na twoje zachowanie? 
- A czy my gramy w jakieś pieprzone milion pytań i odpowiedzi? - uniosła się. 
- Nie, ale...
- Więc przestań się wpieprzać w nieswoje sprawy! Nikt cię tu nie zapraszał i nie prosił o pomoc.
- Bo czuję, że coś jest nie tak! - krzyknąłem. - Dlaczego nie możesz zrozumieć, że chcę ci pomóc, bo widzę, że tego potrzebujesz?!
- Mi nie można pomóc, rozumiesz? - odpowiedziała nieco ciszej i spokojniej, podeszła do okna i oparła się o parapet. - Może i coś jest nie tak, ale nie do wszystkich moich problemów są potrzebne osoby trzecie.
- Jak widać są, bo sobie nie radzisz.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - znów się uniosła. - Nie znasz mnie, nie wiesz jak radzę sobie w trudnych sytuacjach, więc dlaczego śmiesz mówić, że nie daję sobie rady?! Jakim prawem w ogóle chcesz wtrącać się w moje życie?!
- Takim, że mi na tobie zależy i nie darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało! - krzyknąłem. Ucichła natychmiast, patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a ja czułem się o wiele lepiej po wyrzuceniu z siebie tych słów. - Nasza znajomość nie zaczęła się perfekcyjnie dobrze, nie potrafiliśmy dogadać się jak normalni ludzie, ale w pewnym momencie coś we mnie pękło i uświadomiłem sobie, że.. że zależy mi na tobie i zrobię wszystko, żeby się do ciebie zbliżyć.. Wiesz jak trudno było mi przejść obok ciebie bez żadnej zaczepki? Jak walczyłem ze sobą, żeby nie rzucić się na ciebie, bo cholernie mi się spodobałaś? Nie wiesz jak ciężko mi było, gdy podczas kłótni z Kaśką powiedziałaś, że gówno cię obchodzę i jestem zwykłym pionkiem!
- Nie wiesz co mówisz. - prychnęła.
- Mówię to co czuję, nie ukrywam swoich uczuć, jeśli są prawdziwe. - do tej pory mierzyliśmy się na spojrzenia, lecz teraz odwróciła wzrok. - Przyznałem się przed tobą do tego co czuję, więc weź pod uwagę, że nie każdemu jesteś obojętna i daj sobie pomóc.. A potem możesz powiedzieć mi prosto w twarz jak bardzo mnie nienawidzisz.. - dodałem ciszej. Byłem totalnie zdezorientowany, kiedy od tak opuściła pomieszczenie i zamknęła się w łazience. Kompletnie nie rozumiałem jej zachowania..

****

Siedziałam na brzegu wanny, zalewając się łzami, bo przecież miłosne wyznania są aż tak bolesne i nie do przyjęcia, że trzeba się utopić w słonym morzu. W głowie panował kompletny mętlik, zaś w sercu czułam przyjemne ciepło, które w jakimś stopniu pomagało mi w małym stopniu do zapanowania nad emocjami. Gdyby nie to, to już dawno rzucałabym wszystkim co miałam pod ręką albo i zrobiła sobie nieodwracalną krzywdę. Bartek siedział w moim pokoju i zapewne bił się z myślami. No bo co można robić jeśli wyznaje się dziewczynie wszystko co się czuję, a ona nagle ucieka do łazienki i nawet nie reaguje? Tylko jak tu zareagować, gdy serce chce, ale rozum mówi nie? Jak ma się świadomość tego, że druga osoba nie wie o tobie nic, a jednak chce się do ciebie zbliżyć, poznać cię lepiej i dzielić z tobą problemy, które mogą przynieść dla niej niekorzyść? 
Minęło prawie dziesięć minut, gdy opuściłam łazienkę, lecz zanim to zrobiłam jeszcze obmyłam twarz lodowatą wodą. On stał oparty o biurko i tępo patrzył w jego blat, jakby zastanawiając się nad egzekucją ze swojego ciała. 
- Wygłupiłem się, prawda? - usłyszałam ciche pytanie z jego ust. Westchnąwszy, przekroczyłam próg pokoju i zatrzymałam się dwa metry od Bartka. 
- Nie wygłupiłeś się. - odparłam. - To ja jestem tak skonstruowana, że nie wierzę nikomu poza własną sobą. 
- Dlaczego taka jesteś? - odwrócił się przodem do mnie i na mnie popatrzył. 
- Jaka?
- Cholernie wrażliwa, ale cholernie obojętna.. 
- Bo jestem cholernie inna niż te wszystkie dziewczyny, które znasz.. - powiedziałam bardzo cicho. Bartek niepewnie podszedł w moją stronę i z wielkim grymasem na twarzy ukucnął przede mną, łapiąc moje dłonie w swoje. Widziałam jak walczył z bólem i było mi go cholernie żal, ale nie reagował, gdy prosiłam go, by wstał. 
- Co się dzieje? - delikatnie głaskał kciukami wierzch moich dłoni. I wtedy straciłam siły na zgrywanie twardej, niedostępnej i zamkniętej na wszystko i wszystkich. Po policzku spłynęła pierwsza łza, która spadła prosto na dłoń Bartka. 
- Mam cholerne problemy, Bartek. - przymknęłam powieki, by nie dać łzom wydostać się na zewnątrz. 
- Jakie? - jego głos był spokojny, opanowany i dodawał mi wiele pewności do mówienia. 
- Półtora roku temu poznałam na imprezie pewną parę. Na początku spotykaliśmy się na imprezach, potem sami organizowaliśmy jakieś spotkania, wyjazdy.. Było okey, bo dobrze się rozumieliśmy..  Potem naszedł taki czas, że potrzebowaliśmy pieniędzy, wszyscy i kombinowaliśmy co takiego można zrobić, by je zarobić.. 
- Ej, spokojnie. - szepnął, dotykając dłonią mojego policzka. 
- Piotrek wpadł na pomysł dilowania, ale było to tak oklepane, że po czasie sam zrezygnował.. Pewnego dnia będąc na zakupach, natknęliśmy się na jakiegoś starego faceta, który wziął mnie i Julię za galerianki i zaoferował sponsoring.. Wiesz, on miałby spełniać nasze zachcianki, a my... My musiałybyśmy robić mu dobrze... - na samo wspomnienie robiło mi się niedobrze, widziałam, jak Bartek coraz szerzej otwiera oczy z niedowierzania, ale i tak chce znać całość tej historii. 
- Zgodziłyście się? - z trudem wydobył z siebie to pytanie. 
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nie na coś takiego, bo to było ohydne.. Piotrek wpadł na pomysł zrobienia biznesu w podobny pomysł, a że pieniądze były ważne to zgodziłyśmy się na niego. Otóż my miałyśmy jedynie seksownie wyglądać, potrafić zakręcić faceta, rozebrać się dla niego, potańczyć, dostać kasę i wyjść... Skończyłyśmy z tym po trzech miesiącach, gdy uzbierałyśmy trochę kasy. Tylko potem Piotrek chciał zabrać pieniądze dla siebie, a jak Julia zaczęła się z nim o to kłócić to.. to po prostu ją zabił. - otarłam spływające łzy. Do tej pory nie miałam okazji mówić o tym nikomu, ale Bartek chyba zasługiwał na znanie prawdy.. - Był podejrzewany, ale miał tak solidne alibi, że sprawę umorzono.. Od razu jak sprawa ucicha, pojawił się w moim domu i powiedział mi, że jak nie zapłacę mu 15 tysięcy to pokaże te nagrania rodzicom albo wrzuci je do internetu.. 
- Ja pierdole.. - powiedział niemo, odsuwając się ode mnie. Zrobiło mi się tak strasznie wstyd, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię, byleby tylko nie być przez niego obserwowaną. Na pewno myślał teraz o mnie jako prawdziwej dziwce i wcale mu się nie dziwiłam. Sama miałam do siebie wstręt za tamten czas, ale teraz już nic nie mogłam zmienić. 
- Chciałeś znać prawdę, więc ci powiedziałam. Zrozumiem, jeśli teraz wyjdziesz i już się nie odezwiesz. - dodałam cicho. Patrzył na mnie tym swoim palącym spojrzeniem, kręcił głową ( raczej z niedowierzania), a potem.. Tak po prostu złapał wiszącą na krześle bluzę i wyszedł, trzaskając drzwiami..

 Od autorki:
Kompletnie nie jestem zadowolona z połowy tego rozdziału, więc czekam na opinie potwierdzające moje nieprzekonanie do tego czegoś powyżej.. :)

Odsyłam do ankiety na samym dole! 
______________________________
Janie, jak Ty szybko dorastasz..
Wszystkiego najlepszego na te Twoje 24 urodziny, panie Ziobro! ♥

 


8 komentarzy:

  1. Co Ty bredzisz, rozdział jest świetny. Naprawdę nie sądziłam, że Melka ma aż tak trudną przeszłość i że w ogóle zgodziła się na rozbieranie przed obcymi facetami. Z drugiej strony jednak nie zrobiła też nic świńskiego, więc nie można od razu traktować jej jako dziwki. Ale nie dziwię się też, że po usłyszeniu prawdy Bartek tak po prostu wyszedł. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale zaraz się zawróci i ją przytuli :) ale oby nie wpadł prosto w łapska tych dwóch kolesi. Podsumowując, ten wątek z przeszłością Melki jest naprawdę baaaardzo ciekawy!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem co Ci się nie podoba w tym rozdziale. Przecież jest wręcz idealny! ❤
    Nie posądziłabym Melki o coś takiego. Myślałam,że to jakieś narkotyki,albo inne nielegalne towary sprzedawała razem z Piotrem,a tu takie coś.
    Przeszłość to dziewczyna ma paskudną.
    Bartek zareagował trochę nie fajnie,bo skoro sam chciał się dowiedzieć o co chodzi,co się stało,to nie powinien tak od razu wychodzić i zostawiać Melki samej. Chyba,że poszedł do tego całego Piotrka i jego kolegi żeby się z nimi jakoś rozliczyć.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Pozdrawiam i przepraszam za niezbyt ogarnięty komentarz.
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział idealny <3 Boże co ten Bartek znów wyprawia?! Mam nadzieję, że musi to wszystko po prostu przemyśleć albo po prostu poszedł do tego całego Piotrka... Cieszę się i to mega bardzo się cieszę, że Bartek w końcu przyznał się do swoich uczuć przed Melką, choć jej realcji chyba nje jestem w stanie pojąć... Mimo wszystko jednak jest w tak trudnej sytuacji, że może nie do końca panuje nad sobą... I ta historia, ktorą opowiedziała Bartkowi. O Boziu! Myślałam, że te problemy Melki to jakieś narkotyki czy coś ale nie, że takie jakby galerianki! Mam nadzieję, że Bartek pomoże się jej z tego wykaraskać... z niecierpliwością (jak zawsze ;*) czekam na (już!) dwudziesteczkę <3 życzę Ci dużo weny i pozdrawiam ;* a sobie życzę, żeby rozdziały pojawiały się właśnie co drugi dzień ;P
    Buziaczki Kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Żeby tylko Bartkowi nic głupiego nie wpadło do głowy i nie wszczął bójki z Piotrkiem.
    TO JEST GENIALNE!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jestem :)
    Ja ci dam "niezadowolona", przecież rozdział jest świetny! O cholera... zaskoczyłaś mnie taką wersją przeszłości naszej Melki. W życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała. Narkotyki? Rozbieranie się przed obcymi facetami? Jakaś masakra... A zachowania Bartka to już w ogóle nie rozumiem. Dziewczyna się przed nim otwiera, mówi mu o swoich problemach i demonach przeszłości, a on co? Wychodzi. Tak po prostu. Nie powinien zostawiać jej w tym momencie samej. Mam nadzieję tylko, że po tym nagłym wyjściu nie zrobi niczego głupiego i że pomoże Melce z tym wszystkim. Oczywiście bez żadnych bójek, chociaż kto go tam wie... :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne jeszcze raz genialne kiedy będzie następny

    OdpowiedzUsuń
  7. On wyszedł, żeby jebnąć temu temu Piotrkowi w ryj, albo na policję, albo coś, prawda?
    Szkoda mi Melki, mam nadzieję, że się ułozy

    OdpowiedzUsuń
  8. Spóźniona, ale obecna :) Poprzedni rozdział przeczytany :)

    A teraz do rzeczy... Pomysł na "biznes" "wspaniały", nie ma co.

    Heh, pieniądze to zło. Zarówno ich nadmiar jak i niedomiar zawsze prowadzi do czegoś złego, w tym wypadku do morderstwa.

    Jakie to normalne, śledztwo zostało umorzone -.-' To tylko nasze polskie sądownictwo jest do tego zdolne, ugh... -.-'

    Nie wierzę, Bartek wyznał swoje uczucia Amelii... O.o Gratulujemy odwagi, panie Kłusek :)

    Mam nadzieję, że Bartek nie poszedł na poszukiwania Piotrka, ale to więcej niż pewne. Bartek to Bartek, nawet z bólem kręgosłupa pójdzie się bić z Piotrkiem :)

    Rozdział wspaniały, jak zawsze (i proszę mi tu nie marudzić, że jest nieudany, zły, itp., bo Cię dorwę :P). Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń