niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział szósty.

Dom rodzinny Klemensa | godzina 16.10

W pomieszczeniu zwanym jadalnią słychać było jedynie sztućce obijające się o talerze i radosne gaworzenie małego Murańki. Atmosfera była gęsta, idealna do przecinania jej plastikowym nożem, a wszystko za sprawą wielkiej rodzinnej kłótni, która miała miejsce kilkanaście minut temu. Wraz z Klimkiem wróciliśmy do domu w dobrych humorach, gdyż Maciek Kot przez całą drogę powrotną opowiadał nam o wszystkich śmiesznych wpadkach swojego brata, a już od progu witały nas wrzaski i hałas. Nasze źrenice rozszerzyły się niczym pięć złotych, gdy zobaczyliśmy jak zdenerwowana do granic możliwości ciotka rzuca ubraniami w biednego wujka, który na wszelkie możliwe sposoby próbuje ją przekrzyczeć. Powód ich kłótni? Zła opieka nad kozą, którą hodują w swoim małym gospodarstwie, niepozmywane naczynia po samodzielnym gotowaniu oraz rozmowa z nową sąsiadką, która, jak się okazało, jak na swój wiek była niezłą szprychą. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ciotka potrafiłaby być o wujka tak chorobliwie zazdrosna! 
- Dziękuję. - mój kuzyn przetarł usta serwetką i odsunął się o kilka centymetrów od stołu. 
- Ja również. - powiedział wujek wstając i ujmując w dłoń swój talerz, a potem talerz Klemensa. 
- Może dokładkę? - zapytała ciotka spoglądając na swojego syna, przyszłą synową oraz na mnie. Pokręciłam przecząco głową tak samo jak domowe gołąbeczki. Byłam pełna do granic możliwości. Nawet nie pamiętałam kiedy ostatnio tak się przejadłam. We Wrocławiu zazwyczaj jechałam na jedzeniu w knajpach, a jak wiadomo - takie jedzenie to nie jedzenie. W domu rzadko kiedy był rodzinny obiad, bo mama rzuciła się w wir pracy, by ze mną nie zwariować, a ojciec miał dwie lewe ręce do gotowania. Takie tam życie niespełna dziewiętnastoletniej Melki. 
- Wychodzę. - odwróciliśmy głowy w stronę ubierającego buty wujka. 
- Dokąd? - zapytał Klemens.
Przerażał mnie ten oficjalny ton i cholernie dobijający spokój panujący w tym domu. Ileż można zachowywać się jak małpa, która dostała przepustkę na bilet do człowieczego społeczeństwa? Nie musiałam odpowiadać sama sobie, bo zaraz po trzaśnięciu drzwi z ust ciotki popłynęła wiązanka wyzwisk. Padło nawet stwierdzenie, że "na pewno poszedł do tej starej lampucery z naprzeciwka, bo gzić mu się zachciało." 
- Oboje zachowujecie się jak dzieci. - skwitował Klemens, wstając i podsuwając krzesło, a następnie biorąc na ręce marudzącego synka. - Nie przydaj się chociaż do dziadków misiu. - mruknął, tuląc się do małego.
- Twój ojciec jest po prostu skrajnie nieodpowiedzialny! Nie potrafi dać sobie rady z najłatwiejszymi czynnościami, ale ze ślinieniem się na sąsiadkę to problemu nie ma. - odpowiedziała mu.
- To ja się pójdę przebrać. - blondynka cicho wypowiedziała te kilka słów i już po chwili jej nie było. Za godzinę mieli przyjechać Krzysiek Miętus wraz ze swoim bratem, a razem z nimi Krzyś Biegun i całą gromadą mieliśmy udać się do domu Kuby i Maćka. Podobno mieli cały dom wolny, bo ich rodzice wyjechali na kilkudniowy urlop, więc serdecznie mogli nam wypożyczyć lokal na imprezę. Padały propozycje wyjścia do klubu, lecz większość z nas stwierdziła, że jak chcemy się napić w dobrym towarzystwie i naprawdę czuć się swobodnie to powinniśmy postawić na starą, dobrą i niezawodną domówkę. 
- Wujek po prostu przechodzi kryzys wieku średniego. - wtrąciłam się do ich rozmowy, która z każdą chwilą przybierała na sile i za moment powstałaby w tym domu druga kłótnia, a nie wiem, czy ściany byłyby w stanie to przetrzymać. - Każdy facet w jego wieku lubi popatrzeć sobie na miniówkę, długie nogi, czy poślinić się na widok innego kobiety, ale skoro jesteście razem ponad dwadzieścia lat to jednak oznacza, że kocha ciebie i tylko ciebie, prawda? Dlatego nie rozumiem zupełnie dlaczego tak czepiłaś się go o tę sąsiadkę, przecież nie spotkałaś ich razem w łóżku, a w drzwiach. I to jeszcze jak przyszła oddać mu ten pożyczony sekator do roślin. 
- Już wy go tak nie brońcie. - rzekła. - Daj mi Klimcia i idź się ubierać. - podeszła do swojego syna, a mały od razu zaczął wyciągać doń ręce i wydawać radosne okrzyki. 
- Zostaniesz z nim na pewno? Bo możemy zawieźć go do rodziców Agnieszki. 
- Zostanę. - połaskotała nosem policzek małego. - To jedyny mężczyzna, który się ze mną jeszcze nie wykłóca w tym domu. - dodała. Mój kuzyn miał zamiar coś powiedzieć, ale pociągnąwszy go za rękę, dałam mu do zrozumienia, że nie warto. 
- Wykończyć się z nimi można. - westchnął w drodze na górę.
- Jak się ożenisz to też tak będziesz miał. - obdarowałam go kuksańcem w bok i pognałam do swojego pokoju, a on jeszcze przez moment stał na korytarzu i patrzył się w okno. 
Nie miałam zamiaru specjalnie się wystrajać na tę okazję. Zwykła impreza z kilkorgiem znajomych na neutralnym gruncie. Kilka godzin spędzonych w miłej atmosferze, no chyba że Kłusek postanowi znów psuć mi wieczór swoimi dziecinnymi docinkami i humorkami godnymi miana Księżniczki w siódmym miesiącu ciąży. Zgodnie ze swym sumieniem stwierdziłam, że odpowiednie będą zwykłe rurki skompletowane ze zwiewną bluzką na ramiączkach i moimi ukochanymi butami z Nike. Rzęsy miałam pomalowane, ale pociągnęłam je tuszem raz jeszcze by "odświeżyć" makijaż i narysowałam kreski. Włosy po prostu rozczesałam i pozwoliłam im opaść swobodnie na ramiona choć miałam ochotę wziąć nożyczki i je ściąć. Bladoróżowy kolor powoli tracił na swej sile i powabności. Oznaczało to, że w najbliższych dniach muszę wybrać się do fryzjera lub do sklepu po farbę i zrobić coś z moimi włosami. 
- Melka, chodź na moment! - właśnie wyjmowałam z portfela pieniądze, kiedy usłyszałam krzyk Klemensa. Ten chłopak zawsze potrafił trafić w ważny dla mnie moment życia. 
- Co jest? - zapytałam, wchodząc do jego pokoju. Leżał na łóżku z poduszką na twarzy, a nad nim stała Agnieszka. Zupełnie jak kat nad swoją ofiarą. 
- Pomóż jej, bo ja zaraz zgłupieje! 
- Spokojnie. Tobie już to nie grozi. - zaśmiałam się, a blondynka mi zawtórowała. 
- Która będzie lepsza? - dziewczyna podniosła w obydwu rękach dwie inne kreacje, a ja uniosłam brwi do góry. Czemu te wszystkie dziewczyny aż tak bardzo przywiązują uwagę do kreacji na imprezę alkoholową? Widocznie to ja byłam odrzutkiem, wybrykiem natury. Ot taka dziwna Amelia Murańka, kuzynka przystojnego skoczka Klemensa, a także ciotka najsłodszego dzieciaka na ziemi. 

Dom na obrzeżach Zakopanego | godzina 17.05

W mieszkaniu zapanowała głucha cisza, gdy moja dziewczyna zakręciła w końcu wodę pod prysznicem. Siedziałem przy laptopie i szukałem odpowiedniego miejsca na krótkie wakacje, które jej obiecałem, ale jak na razie nic nie cieszyło mojego oka. Biura podróży oferowały wyjazdy, ale dopiero za kilka dni, a ja za kilka dni miałem powrócić do treningów przed LGP. Swoją drogą dziwiłem się, że Kaśka dała się namówić na wakacje. Przecież od dłuższego czasu nie miała w swoim grafiku nic prócz pracy i spotkań ze znajomymi. Wzdrygnąłem się, gdy poczułem zimne dłonie na ramionach, a po chwili delikatnie muśnięcie w szyję. 
- Co robisz? - zapytała, wyznaczając pocałunkami trasę między szyją a ramionami. 
- Nic takiego. - zamknąłem klapę od laptopa, przymrużając oczy. 
- A może tak zostaniemy w domu.. - powiedziała wprost do mojego ucha. Poczułem, że wszystkie moje mięśnie się napinają. Próbowałem oddać się tej chwili, rozkoszować obecnością mojej dziewczyny, dać przypomnieć sobie uczucie miłości do niej, ale zwyczajnie w świecie nie mogłem. Nie czułem nic poza tym, że jeśli się nie pośpieszymy to spóźnię się na imprezę do swoich kolegów. Nie miałem ochoty na chwile uniesień. Nie z Kaśką. 
- Gotowa? - przerwałem jej pieszczenie mojej skóry na ramionach i wstałem. Zdezorientowała się zaistniałą sytuacją, ale starała się opanować. Skinęła głową po czym ruszyła do naszej sypialni i zniknęła za drzwiami, a ja opadłem na swoje poprzednie miejsce i schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem siły do tego związku, a chciałem go ratować. Nie miałem siły do niej, a jednak byłem zły, gdy nie miała dla mnie czasu. Może teraz czekał mnie okres przejściowy? Jest w domu to odwdzięczę się jej za te wszystkie samotne wieczory, noce i dni. Może moje logika tak właśnie działała, a ja nawet jeszcze o tym nie wiedziałem. Jednakże wiedziałem jedno; moje dziwne zachowanie zaczęło się od przedostatniego dnia czerwca, czyli w dzień przyjazdu i imprezy na działce z kuzynką mojego kolegi.
Kwadrans później byliśmy w drodze do domu Kotów. Kaśka wpatrywała się w mijające za oknem obiekty, ja skupiałem się na drodze. Nie odzywała się do mnie od tamtej chwili, a i ja nie miałem chęci do przerwania tego. Pierwszym słowem jakie powiedziała w moją stronę to informacja, że chyba jesteśmy pierwsi, kiedy stanęliśmy na podjeździe. Skinąłem głową i wysiadłem z auta, następnie lądując w przyjacielskim uścisku z Kubą, który po nas wyszedł. Dziewczyna dołączyła do nas po chwili i tak samo zatopiła się w ramionach Kuby, ale na dłuższy czas. Kilka miesięcy temu byłbym cholernie zazdrosny, ale teraz mi to wisiało. Udałem się na taras do Maćka. W podróżnej lodówce chłodziły się napoje alkoholowe, na grillu już leżało jakieś mięso, stół był gotowy. Po chwili Kuba przyniósł jeszcze trzy głośniki i swojego laptopa, którego podłączył i włączył jakąś discopolową piosenkę. Moja dziewczyna nagle znalazła bratnią duszę w dziewczynie Dawida Kubackiego, który jeszcze do nas nie dołączył, ale już powoli się zbliżał. Uścisnąwszy jego rękę, odebrałem od niego dwie butelki alkoholu pędzonego przez jego dziadka i wstawiłem je do lodówki. 
- Siema! - usłyszałem za plecami głos dziewczyny, a po moim karku przeszły ciarki. Kłusek, co się z tobą dzieje do jasnej ciasnej! - Cześć Maciuuuuś. - przeciągnęła tuląc się do młodszego Kota i na sam koniec dając mu buziaka w policzek. Nie wiedzieć czemu, ale nagle wyobraziłem sobie sytuację, ze to ja stoję na jego miejscu, a ona stara się mnie pocałować. - Kubuś! - krzyknęła na widok starszego Kota i również się z nim przywitała. Przywitała się z każdym chłopakiem, z każdą dziewczyną, a ja zostałem całkowicie olany. 
- Cześć. - powiedziała dość chłodnym i obojętnym tonem, który znaczył w jej wykonaniu tylko tyle, że ma mnie w dupie i na nic więcej nie zasługuję. Powiedziałem wcześniej, że całkowicie zostałem olany? Cofam to, bo całkowicie olany zostałem dopiero teraz.

Impreza u Maćka i Kuby | godzina 19.45

Mój kuzyn tonął w objęciach Dawida Kubackiego przy jednym z wolniejszych kawałków na playliście Kuby. Gdybym ich nie znała to stwierdziłabym, że są homoseksualistami, bo naprawdę wyglądali jak para zakochanych w sobie chłopców! Agnieszka wraz z dziewczyną Dawida i "koleżanką" Grzesia Miętusa przypatrywała się tej scenie i chyba nie wierzyła własnym oczom, że jej chłopak potrafi doprowadzić się do takiego stanu i jeszcze wdawać się w bliższe relacje z Kubackim, który był tak pijany, że zaczął mówić na Klemensa "mój mały kurczaczku." Tuż obok owej pary tańczyła dziewczyna Kłuska - Kaśka, a jej partnerem był Kuba Kot. Na pierwszy rzut oka szło zauważyć, że mieli się ku sobie. I nie tylko ja miałam takie spostrzeżenia, bo obok mnie siedzieli bracia Miętus i komentowali to niczym Tomasz Zimoch. 
- Polej Grzesiu. - westchnął młodszy Kot, podchodząc i siadając naprzeciwko mnie. 
- Widziałeś jaki z Kuby alvaro? - nim złapał za butelkę Stocka jeszcze skinął głową w tamtą stronę, a na twarz Maćka zawitał szeroki uśmiech.
- Może Kuba znajdzie sobie w końcu dziewczynę. - zażartował.
- Prędzej mu Kłusek jedynki powybija. - rzucił roześmiany Krzyś. 
- Coś ty. - Maciej machnął ręką, po chwili opróżniając kieliszek z nalanej zawartości. - Gołym okiem widać, że ten pożal się Boże związek długo nie wytrzyma. 
- A ty wiesz. - mruknęłam. 
- Kilka miesięcy temu nasz Maciuś dostał kosza od Kaśki, więc wybacz mu ciętość. - wyjaśnił Grzesiek. 
- Serio? Maciek Kot dostał kosza?! - wrzasnęłam na cały głos, ale raczej nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Każdy zajęty był sobą. - No nie wierzę. - zaśmiałam się, a bracia Miętus mi zawtórowali. Dwie minut później do stolika dołączył wreszcie mój kochany kuzyn, który pomimo wczesnej pory, już miał trudności z ustaniem na nogach i gdyby nie ramię równie pijanego Kubackiego to runąłby jak długi i pewnie leżał do śmierci. Klemens, z wielkim trudem, okrążył stół i usiadł obok mnie, po chwili opierając głowę o moje ramię. 
- Co tam kochanie moje? - zapytałam, czule głaskając go po policzku. - W główce się kręci? Może polać ci jeszcze? 
- Jeśli tego wieczora zejdę z tego świata to w spadku zapisuję ci wszystkie moje długi u ludzi.. - westchnął. Tak wypompowanego z życia Klemensa to ja jeszcze nie widziałam. Na miejscu Agnieszki chyba bym mu dała przez łeb, żeby w końcu przestał pić, bo serio zejdzie ze świata, ale dziewczyna widocznie chciała dać mu pole do popisu. Z drugiej strony to nawet dobrze robiła. Następnym razem Klemens będzie miał nauczkę, że nie można pić litrami wódki i domowych produktów dziadka Kubackiego. 
- Agnieszka! - krzyknął Krzyś Miętus. - Chłopak ci umiera! 
- Zrób mu usta - usta! - powiedział jego brat. 
- Ani mi się waż! - w mojego kuzyna wstąpiło nagle życie i oderwał się ode mnie, tym samym pokazując, że ma się dobrze i nie potrzebuje krzyśkowej reanimacji. Wsłuchiwałam się w monolog jaki rozpoczął Klemens na temat tego, że jest przeciwny homoseksualizmowi i nigdy w życiu nie dałby się namówić na takie relacje z facetem. Wraz z Grześkiem wywnioskowaliśmy, że mój kuzyn robi wyjątki tylko dla Kubackiego. Przecież ich taniec nie mógłby być tylko i wyłącznie pijackim tańcem. Tu zapewne było coś więcej, ale żaden nie chciał się przyznać. Otwarłam usta, by powiedzieć coś na ten temat, ale poczułam kopnięcie pod stołem, więc odsłoniłam trochę obrusa i zobaczyłam nogę Kota, a potem przeniosłam pytające spojrzenie na jego twarz. Ten tylko skinął głową w geście, że mam gdzieś z nim iść, więc wzruszyłam ramionami i wstałam. 
- A gdzie towarzystwo się wybiera? - Kubacki starał się zatorować nam drogę, ale Maciej lekkim dotknięciem go przesunął.
- Maciek ma chcicę. - szepnęłam do blondyna, gdy brunet kroczył przede mną. 
- Święty Boże! - Dawid złapał się za głowę i pognał do reszty. Mogę się założyć, że jak wrócimy to wszyscy będą na nas dziwnie patrzeć albo pytać nas jak było. 
- Nudziłaś się, a ja potrzebuję kogoś kto mi pomoże donieść żarcia i picia tym dzikusom. - wyjaśnił, przepuszczając mnie w drzwiach. - Na Kubę przecież liczyć nie można, bo mu amorki w głowie. 
- Jesteś bardziej zazdrosny niż Kłusek. - zaśmiałam się. - Widziałeś go gdzieś w ogóle? 
- Tutaj jestem. - powiedział głos dochodzący z kanapy. Maciek od razu udał się w tamtą stronę, a ja zostałam na swoim miejscu i obserwowałam. Kłusek podniósł się do pozycji siedzącej, a w jego obydwu rękach były puste butelki po alkoholu. 
- Nieźle się tutaj zabawiasz. - skwitował Kot po czym następnie odszedł i udał się do kuchni, a ja zaraz za nim. Szybko uwinęliśmy się z zabraniem tego co potrzeba i wracając zerknęliśmy na otumanionego jak dzik we mgle Bartka. Wyszłam szybciej niż Maciek, postawiłam wszystko co miałam w rękach na stoliku i pomogłam jeszcze brunetowi, bo zaczął panikować, że zaraz mu wszystko spadnie.
- Gramy w butelkę! - krzyknął Klemens. 
- Nie ma odmów. - dodał Grzesiek. 
Spojrzałam na nich wszystkich i zadałam sobie pytanie co ja właściwie tutaj robię. Przecież niegdyś uwielbiałam swoich znajomych, swoje otoczenie, swoje dobrze znane miejsca, a teraz siedzę z bandą pijanych skoczków, ze wstydzącymi się za nich dziewczynami, piję zwykłą wódkę zamiast wypasionych drinków. Po chwili dałam sobie odpowiedź - tutaj czułam się normalnie sobą, polubiłam ich, a takie chwile jak te były o wiele lepsze niż te, które przeżywam będąc we Wrocławiu. Nawet nie spostrzegłam się, gdy dołączył do nas Bartek. Jego dziewczyny i Kuby nie było, ale ani on sam, ani nikt poza mną tego nie zauważył. Usiadł między braćmi Miętus, a Klimek zakręcił butelką. Wypadło na Kłuska..
- Dajesz Murańka. Zrobię wszystko! - zaśmiał się ochoczo. Klemens chwile udawał, że się zastanawia. Potem na jego twarz wkradł się ten szyderczy uśmieszek, którego nienawidziłam i który zwiastował samo zło. Kręciłam głową, patrząc na kuzyna. W duchu krzyczałam głośne NIE, a jednak...
- Pocałuj Melkę. Tylko tak... z języczkiem. - poruszał brwiami i nagle zapadła cisza...

Od autorki:

Zaobrączkowany Klimek!  Życzę Mu wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia <3

Natomiast rozdział jest.. Nie mogę narzekać, bo za bardzo lubię to opowiadanie i pisząc rozdziały naprawdę mogę wyluzować i pisać co mi do głowy przyjdzie :D 
A Wam się podoba? :)

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny!
    Osz to, Klemens się w swatkę, zabawia. Chyba życie mu nie miłe. Ciekawe, jak to się potoczy, bo wątpię, że Amelia na to pozwoli, ale kto to wie? Może zrobi na złość Kłuskowi i nie będzie stawiać oporów :P
    Bartek chyba się zakochał w naszej bohaterce, ale nie chce się do tego przyznać.
    Nawet nie wiesz, jak się uśmiechałam, czytając ten rozdział. Klimek z Dawidem, przebili chyba wszystko. Jak sobie to wyobraziłam, to nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Niestety, co ten alkohol robi z ludźmi.
    Czekam na następny i weny życzę :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. I właśnie dlatego tak uwielbiam to opowiadanie. W ogóle się nie hamujesz, a każdy głupi wie, że z tego wychodzą najlepsze rzeczy. A jak do tego jeszcze ma się taką wyobraźnię jak ty to już w ogóle.
    Kłótnie rodziców Klimka już na początku mnie rozśmieszyły. Potem jeszcze doszły te wszystkie ekscesy na imprezie... (Klimuś i Kubacki najlepsi). Swoją drogą to nieźle się tam działo, skoro Miętusom zachciało się poudawać Zimocha. Boże, jak ja żałuję, że teraz on nie komentuje skoków...
    Kłuska autentycznie nie lubię, bo działa mi na nerwy gorzej niż mój brat. Więc aż się wzdrygnęłam, że ma pocałować Melę i to jeszcze z języczkiem. Od razu mówię, że współczuję.
    Rozdział tradycyjnie genialny i w sam raz, żeby się trochę odprężyć.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamuśka Murańka jest chyba deczko zazdrosna, ale to nic, nie zaszkodzi xD
    Miętusy udające Zimocha, jak ja bym to chciała widzieć, naprawdę!:D Maciek chyba nie może się pogodzić z tym, że dostał kosza, ale to nic, korona mu z głowy nie spadła.
    Cóż za wyzwanie... kurczę, może się nie pozagryzają podczas tego pocałunku.;)

    Czekam kolejny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, jak ja cię uwielbiam za takie rozdziały. Najlepszy poprawiacz humoru ^^ Jak ja bym chciała być na tej imprezie. Bąbelki nieźle uderzyły chłopakom do głowy :) Miętusy naśladujące Zimocha wygrały wszystko. Chciałabym to usłyszeć :) No i Bartuś, który jak nic zakochał się w naszej Amelce...
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, bo przecież nie można skończyć rozdziału w innym momencie.... Ja wiem, że napięcie, ja wiem, że od czegoś kolejną część trzeba zacząć, ale i tak ją przeczytam. :) Odchodząc od moich rozmyślań stwierdzam, że rozdział napisany na poziomie, z wartką akcją i ciekawymi wątkami. Nic dodać, nic ująć i tylko wyczekiwać następnych! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham to opowiadanie kiedy będzie następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. GENIALNY ROZDZIAŁ !!! ♥ ♥ ♥

    Nie mam bladego pojęcia, co napisać... Totalna pustka w głowie, dlatego z góry przepraszam, że mój komentarz będzie o kant dupy rozbić...

    Skoczkowie, czy to trzeźwi czy pijani, rozwalają system :)

    Gra w butelkę... No to tylko mogli wymyślić bracia Miętus, bo kto inny?

    Klimek, ty debilu jeden. Zawsze musi upokorzyć Amelię, zawsze :)

    Przeczuwam, że Bartek i Amelia pocałują się z języczkiem, żeby udowodnić Murańce, że nie są tchórzami. Pewnie na to wszystko wejdzie Kuba i Kaśka i rozpęta się wojna...

    Czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przepraszam bardzo, poniosło mnie :)

      Grę w butelkę zaproponował Klimek, a nie bracia Miętus, jak napisałam.

      Przepraszam za wpadkę :*

      Usuń