piątek, 1 maja 2015

Rozdział siódmy.

Ciąg dalszy kociej imprezy | godzina 21.00

Patrzyłam na Klemensa z wyraźną chęcią mordu, on z szerokim uśmiechem patrzył na zdezorientowanego Kłuska, zaś ten wpatrywał się we mnie jakbym na czole miała wytatuowaną mapę Abu Zabi. Przyrzekłam sobie, że zemszczę się na Klemensie przy najbliższej okazji. Chyba że wcześniej go uduszę, wypatroszę, zakopię, odkopię i uduszę jeszcze raz. Wszyscy obserwowali nas z wielką uwagą, że szło się poczuć jak delfin w oceanarium.
- Mogę prosić o inne zadanie? - chłopak przestał w końcu patrzeć się na mnie i zabrał głos, a ja odetchnęłam z ulgą, że o to zapytał. Miałam ciche nadzieje, że mój kuzyn i jego doradca Dawid okażą swe miłosierdzie i przystaną na zmianę wyzwania, lecz obaj jak jeden mąż pokręcili głowami.
- Albo Melka albo Dawid. - powiedział Klimek, za co został strzelony w tył głowy przez wspomnianego Kubackiego. Miałam ochotę zrobić to w tej chwili sto razy mocniej. Serce mi niemalże stanęło, gdy Bartek wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie, po czym najpierw poprawił swoją bluzę, a potem wyciągnął w moją stronę rękę, którą złapałam i również wstałam. Dopiero stojąc z nim w tak małej odległości, zauważyłam, że śmiało sięgam mu czubkiem głowy do ust.
- Robię to tylko dla tego cholernego wyzwania. - mruknął, zbliżając się o te kilka milimetrów, które dzieliły nasze ciała.
- Poświęcam dla ciebie swoje usta. Mam nadzieję, że umyłeś zęby. - odpowiedziałam z przekąsem. Uśmiechnął się, kładąc jedną dłoń na moim biodrze, a drugą na policzku. Przeszedł mnie dziwny dreszcz po plecach, lecz nie było czasu na zastanawianie się nad głupotami, gdy Kłusek właśnie zamykał oczy i był coraz bliżej. W końcu poczułam jego wargi opadające na moje. Przez kilka sekund całował mnie z dość delikatnym podejściem, jakby zapomniał o wyzwaniu i nagle miał je gdzieś. Jednakże potem wsunął język do moich ust i zaczęliśmy typową walkę o dominację. Powinniśmy byli przestać kilka sekund temu, ale ani ja nie mogłam tego przerwać, ani on sam nie chciał przestać pierwszy. Powoli zaczynało mi się to podobać. Był świnią, nadętym bucem i głupim ignorantem, ale całował dobrze i to byłam skłonna mu przyznać.
- Koniec tego dobrego! - krzyknął Grzesiek i odsunął nas od siebie na siłę. Spojrzałam na niego z zawodem w oczach, a następnie popatrzyłam na Kłuska, który również patrzył na mnie. Już nie widziałam w jego oczach tych iskierek hardości i pewności siebie, a jakieś dziwne obłąkanie mieszające się z żalem.
- Przyssaliście się do siebie, jak ślimak do asfaltu. - rzucił żartem Kubacki, lecz mi nie było do śmiechu. Dziwną ciszę w mojej głowie i zawieszenie przerwał dźwięk tłuczonego szkła i znikająca za rogiem sylwetka Maćka.
- A temu co się stało? - zapytał Klimek, patrząc w tamtą stronę. 
- Nie wiem. Ale pogadam z nim. - powiedziałam i nie zważając na nic, udałam się w ślady Maćka. Był ode mnie lepszy w chodzeniu, bo w tak krótkim czasie zdążył się gdzieś zaszyć i nie mogłam go za Chiny Ludowe znaleźć. Po jakimś czasie zobaczyłam jego sylwetkę siedzącą na brzegu szosy, więc podeszłam do niego i usiadłam obok, a on zmierzył mnie spojrzeniem. - Co tam? - zapytałam jak gdyby nigdy nic i posłałam mu jeden z moich lepszych uśmiechów. - Ej, jest tam ktoś? - ze śmiechem popukałam go w głowę. 
- Daj mi spokój. - odsunął się. 
- Maciek, co cię ugryzło? 
- Nie mam ochoty na pogaduszki, więc zabierz się stąd i daj mi spokój, okey? 
- Jasne, bo przecież lepiej jest zachowywać się jak głupi małolat, niż  powiedzieć wprost o co chodzi. - rozłożyłam bezradnie ręce i zmierzyłam go spojrzeniem. Zacisnął szczękę oraz dłoń w pięść, po czym uderzył nią w asfalt. Przez moment pomyślałam, że połamie sobie kości w tej ręce, ale widocznie był bardziej twardy niż mi się wydawało. Wstał od razu i kopnął leżący na poboczu kamyk daleko w rów. - Nie chcesz gadać to nie, ale potem ja nie będę mieć ochoty na pogaduszki. 
- Poczekaj. - jęknął, kiedy oddaliłam się o kilka centymetrów. - Jakiś zły humor mnie dopadł i tyle. - powiedział stając naprzeciwko mnie. 
- Spowodowany czym? - mierzyliśmy się spojrzeniami niczym bokserzy na ringu i żadne z nas nie odkręcało głowy, bo czułoby się przegrane. - Odpowiesz mi? - przymrużyłam oczy, a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek. Zupełnie nie przypominał mi tego zdenerwowanego chłopaka sprzed dwóch minut. 
- Niczym specjalnym. - powiedział cicho, lecz bardzo pewnie. 
- I to nie ma nic wspólnego z tym, że całowałam się z Bartkiem? - zmieszał się. - Odwaliło ci po naszym pocałunku, już dziwnie się zachowywałeś jak Klimek wymyślił mu to wyzwanie, a do tamtego czasu byłeś normalny.
- Skąd masz pewność, że może chodzić mi właśnie o to? - tym razem to on zmrużył oczy.
- Twoja twarz zdradza wszystkie twoje myśli. 
- Więc o czym myślę teraz? - zniżył swój ton głosu. 
- O tym, że trzeba dać mi swoją bluzę, bo zamarzam jak niedźwiedź brunatny na biegunie północnym. - odpowiedziałam z uśmiechem. Maciek również się uśmiechnął i już po chwili jego szara bluza ulokowana była na moim ciele. - Plus sześćdziesiąt stopni do ciepła i plus sto procent do fejmu. - zaśmiałam się. - Twoje fanki już by mnie pokroiły wzrokiem widząc, że mam na sobie twoją bluzę. - wskazałam na ubranie i popatrzyłam na uśmiechniętego Kota.  
- Bardziej znienawidziłyby cię za coś innego. 
- Co masz na myśli? 
- Podobno moja twarz mnie zdradza, więc czemu sobie tego nie wypatrzysz? - uniósł lekko brwi ku górze, zagryzając dolną wargę. 
- Wypatrzyłam sobie to już dawno temu. - odparłam. - Ale czekam aż zepniesz tyłek i zrobisz to pierwszy. - dodałam. Długo nie musiałam czekać, bo już po sekundzie tonęłam w objęciach Maćka, a nasze usta starały się sobą zachłannie nasycić. Byłam myślami gdzieś w bajkowych krainach, gdy czułam jego usta. Nie mogłam porównywać pocałunku z Bartkiem do pocałunku z Maćkiem, bo obaj całowali bardzo dobrze, ale i jeden i drugi wywoływał u mnie jakieś skrajnie dziwne emocje. Kot przesunął językiem po mojej dolnej wardze, jakby pytał mnie o pozwolenie, więc rozchyliłam usta i poczułam jak wsuwa do nich swój język. Odlot. Kosmos. Planeta Maciek. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie przejeżdżający samochód i jego denerwujący klakson, który sprawił, że musieliśmy się od siebie oderwać i zejść na pobocze. W sumie nie dziwiłam się kierowcy i jego wymachiwaniu na nas pięścią, w końcu nie ma taryfy ulgowej na całowanie się późnym wieczorem i to na środku szosy. 
- Wracamy? - zapytałam Maćka, gdy ponownie się do mnie przysunął i chciał się wpić w moje wargi. Jęknął, przewracając oczyma, a ja się zaśmiałam pod nosem. - Wystarczy ci. - poklepałam go po ramieniu i chciałam wyminąć, lecz złapał mnie za nadgarstek i skradł szybkiego całusa. - Jesteś debilem. - zaśmiałam się, wystawiając do niego rękę, którą złapał i ruszyliśmy spowrotem na imprezę.

godzina 22.45
 - Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat, niechaj żyją nam! - wrzeszczał Kubacki, a Klemens wcale nie był lepszy i dośpiewywał resztę zwrotki. Gdyby nie poziom alkoholu w mojej krwi to już dawno nie zniósłbym tej męki dla moich uszu i strzelił ich po pysku, ale teraz było mi to obojętne. Wszyscy podśpiewywali sobie pod nosem jakieś denne piosenki weselne, zagłuszali muzykę, a ja skupiałem się na butelce z piwem. Chociaż bardziej skupiałem się na swoich głupich myślach niż na piwie. Chyba nie muszę mówić o kim i o czym myślałem, ale jeśli ktoś jest niewtajemniczony to chodziło głównie o Melkę i pocałunek. Po tym zdarzeniu jakoś dziwnie zeszło ze mnie życie, ale to nie dlatego, że ją całowałem, a dlatego, że zaraz po tym pobiegła do Kota i nawet nie wysiliła się na jakieś podcięcie mi skrzydeł. Nie było ich równo dwadzieścia minut, po czym wrócili weseli jak gołąbeczki na stodole, a ona była ubrana w jego bluzę. Miałem dziwną chęć zdjąć tego łachmana z jej ciała i oddać swoją część garderoby, ale znając życie to zamiast wziąć ode mnie bluzę i ją włożyć to wolałaby wymieszać ją z błotem i podpalić. 
- Życie , życie jest nowelą, której nigdy nie masz dosyć. Wczoraj biały, biały welon . Jutro białe, białe włosy! - tym razem to sam Kot zabrał głos. 
- Kłusek dołącz do nas! - zawołał Grzesiek. 
- Nie, dzięki. - odparłem. 
- Barteeeeek. - usłyszałem nad sobą ten głos i delikatnie się wzdrygnąłem. Cholera co ze mną nie tak, ja się pytam! - Jesteś na imprezie, a siedzisz sam jakbyś był zakonnikiem. Chodź się z nami pobaw. - powiedziała, opierając się o moje ramiona i obserwując chłopaków, którzy usiłowali zrobić dziewczynom striptiz. 
- Nie mam ochoty. Zaraz dzwonię po taksówkę i zbieram się do domu. - odpowiedziałem. Chciałem bliższego kontaktu z nią, chciałem rozmowy bez chłodu i olewania, a jak przyszło co do czego to dawałem ciała na całej linii. 
- Oj nie marudź. - dziewczyna pociągnęła mnie za ręce i po chwili staliśmy na środku parkietu, a z głośników wydobywały się dźwięki discopolowej piosenki. Melka poszła w tany z Miętusami, obok Kubacki zmysłowo obracał swoją dziewczynę, a Maciek porwał narzeczoną Murańki, który aktualnie nie przebywał nigdzie w okolicy. - Marta, dziewczyna grzechu warta! - śpiewała wraz z wykonawcą. - To z nią już chciałbym zostać, lecz trudno Marcie sprostać!
Czułem się zbędny, więc obróciłem się na pięcie, by oddalić się na swoje wcześniejsze miejsce, jednak ponownie przy moim boku pojawiła się Amelia, dosłownie i w przenośni, uwieszając mi się na szyi. Oboje zaczęliśmy tańczyć, choć bardziej wyglądało mi to na taniec godowy cietrzewi. Ona pozwalała sobie na takie ruchy, których byłem pewien, że nie zrobiłaby przy mnie bez uderzających  do głowy procentów.
 - Odbijany. - usłyszałem tuż obok. Okręciwszy głowę, zobaczyłem uśmiechniętego w stronę Melki Maćka. Jakież było jego zdziwienie, gdy pokręciłem przecząco głową i wysiliłem się na uśmiech. - Powiedziałem odbijany. - powtórzył.
- Mam jeszcze ochotę na jeden taniec z Melką, więc wyluzuj i stąd odejdź. - popatrzyłem mu w oczy, które wyraźnie pociemniały. Ja zaś byłem z siebie dumny, że wywołałem maksymalne zdenerwowanie u Kota.
- Potańczysz sobie później. - warknął. - Spieprzaj.
- Ej, spokój! - wtrąciła się, kładąc nam dłonie na ramionach. - Zatańczę z nim raz jeszcze i od razu pójdę do ciebie, może być? - zapytała, a on pokiwał głową. Co takiego w tej dziewczynie było, że wszyscy zmieniali się pod jej wpływem? Może była jakąś cholerną czarownicą..

Dom rodzinny Klemensa | godzina 12.00

Jakimś magicznym cudem obudziłam się we własnym łóżku, we własnej piżamie i we własnym towarzystwie. Czy to dziwne, że spodziewałam się jakiejś ofiary w moim łóżku? Nie, na pewno nie. Ale tak mało pamiętałam z końcówki imprezy, że wszystkiego bym się spodziewała. Nawet słonia stojącego w moich drzwiach z tacą naleśników i piłeczką pingpongową na trąbie. W głowie szumiało mi gorzej niż na skoczni w czasie halnego, a i ból mnie trochę ścinał z nóg. Siedząc z podpartą głową, rozmyślałam o wczorajszej nocy i o wszystkim co miało miejsce na imprezie u Maćka i Kuby. Jeśli wspomniałam o Kubie to muszę przyznać, że do końca imprezy jego sylwetka nie mignęła mi przed oczyma, a dziewczynę Bartka też dziwnie wcięło. W mojej kontuzjowanej tego ranka głowie aż gotowało się od myśli, że między tą dwójką do czegoś zaszło. Natomiast sam Bartek nie wydawał się tam specjalnie przejęty. Mogę nawet rzec, że na rękę było mu zniknięcie jego dziewczyny, bo mógł robić co chciał. Na myśli mam tu również pocałunek i późniejszy taniec z nim. Miałam do siebie wstręt o to, że a) pozwoliłam mu na wtargnięcie do moich ust i b) odważyłam się na taniec i jakieś dziwne ruchy wobec niego, które zapewne mu się podobały.
Po niespełna dziesięciu minutach wstałam z łóżka i doczołgałam się do toalety, a następnie przebrałam się w jakieś wygodne ciuchy i zeszłam na dół.
- Już miałam iść cię budzić. - ciocia klasnęła w dłonie, gdy tylko zobaczyła mnie w kuchennych drzwiach. 
- Poradziłam sobie. - powiedziawszy to, zatkałam usta dłonią i ziewnęłam. - Klimek wstał? - zwróciłam się do siedzącej nad kubkiem kawy Agnieszki. 
- Cud się stanie, jak zwlecze się z tego łóżka do wieczora. - odpowiedziała. 
- Zrobię ci śniadanie. - wtrąciła ciotka. Wow, w moim domu nikt mi śniadań nie robił odkąd skończyłam dwanaście lat, chyba że liczą się wszystkie śniadania wielkanocne.
- Pójdę go obudzić. - zakomunikowałam. Agnieszka skinęła głową, widać było, że ledwie trzyma ją na karku. Po chwili znów byłam na górze i przestąpiłam pokój Murańki, uprzednio wstępując do łazienki i nabierając wiaderko zimnej wody. Nie wyobrażałam sobie, że mój kuzyn aż tak źle zareaguje na zimą falę wyrywającą go ze snu. Zerwał się z łóżka jak poparzony wrzątkiem indyk  i wskoczył na obrotowy fotel. Zwijałam się ze śmiechu w czasie, gdy on zabijał mnie swoim wzrokiem. Należało mu się. To i tak za mało za to co wczoraj mi zafundował, ale czy ktoś powiedział, że skończy się tylko na tym?
- Zabije cię! - ryknął i rzucił się w pogoń za mną. Uciekałam przed siebie i dziękowałam wujkowi, że budując ten dom, wymyślił tak wielkie poddasze, bo pewnie już dawno bym leżała trupem i to dosłownie. Obejrzałam się przez ramię i widząc biegnącego, ociekającego wodą Klimka z pluszowym miśkiem swojego synka oraz kubkiem wody, omal nie wpadłam na ścianę ze śmiechu. - Jak cię dorwę to.... Auuuuuu! - nie zdążył dokończyć, bo runął jak długi na podłogę, a wszystko przez to, że zawinął się dywanik. - Pomóż, umieram przecież! - jęknął, łapiąc się za kostkę i krzywiąc z bólu.
- I dobrze ci tak. - powiedziałam, podchodząc bliżej niego. - Pokutujesz ze swoje winy, które wyrządziłeś wczoraj innym ludziom.
- Za free pocałowałaś Kłuska, no źle ci? - oburzył się. Wyglądał przekomicznie, gdy miał mokre ciuchy, rozwalone ubrania, worki pod oczyma i ten grymas bólu na twarzy.
- Za free zaraz oberwiesz ode mnie w łeb i wtedy naprawdę zaboli. - zmierzyłam wzrokiem jego "bolącą" kostkę i przeniosłam spojrzenie na niego.
- Kiedy ty się zrobiłaś taka pyskata? - zapytał, łapiąc się barierki i powoli wstając. - Nie poznaję cię Melka. - zagwizdał. Dostał za ten gest kuksańca w bok, bo zawsze gdy to robił, to oznaczało, że się ze mnie naigrywa. - Chyba muszę wygospodarować trochę czasu dla ciebie w moim grafiku i zaprosić na gofry. - stwierdził.
- Chyba musisz. - przytaknęłam. - Ale uprzedzam, że dużo ze mnie nie wyciągniesz. - zaśmiałam się.
- Jeszcze zobaczymy młoda. - poczochrał mi włosy i zamknął w niedźwiedzim uścisku.

Od autorki:
Niezbyt mam przekonanie do tego rozdziału, ale przecież nie zawsze musi mi się podobać. Grunt żeby wam przypadł go gustu ^^
Z deka nudnawy jak oliwki z miodem, ale życzę miłego czytania.
Buźka ;*

PS zapraszam serdecznie na opowiadanie z Krzysiem Biegunem w roli głównej: http://dnaserca.blogspot.com/


6 komentarzy:

  1. O matko, i z Kłuskiem i z Kotem się całowała? I widać, że o ile Kot nie kryje się z uczuciami, to Kłuskowi ten pocałunek nieźle namieszał i Melka nie jest mu obojętna... Cóż... A co między Kubą, a tamtą, jak jej tam, od Kłuska? Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuniu! Jednak całowała się z Kłuskiem. Ale nie myślałam, że później będzie tonąć w ustach Maćka. Może nie długo, jakiś romansik będzie :P
    Zawsze, jak czytam twoje rozdziały, to uśmiech nie schodzi mi z buzi.
    Dawid z Klimkiem wygrali całą imprezę. Bez nich chyba nie byłoby tak wesoło..
    Biedny Murańka, dostał za swoje. Ale, ja bym go jeszcze troszkę ukarała.
    Czekam na kolejny i weny życzę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję,że Melka nie zwiąże się z Maćkiem.
    Lepszy jest Kłusek. Może i jest dla niej trochę wredny i pyskaty,ale jest fajny,no.
    Nie wiem jak ty to robisz,ale Twoje opowiadanie poprawia mi humor. :) Pijani skoczkowie,to musiałby być zabawny widok.
    (komentarz bez ładu i składu ,ale inaczej pisać nie umiem,wybacz ;c )
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się ♥ I proszę mi tu nie narzekać, bo rozdział jest bardzo sympatyczny :)
    Kurczę, jak ja bym chciała być na takiej imprezie... Albo pożyczyłabym chłopaków na swoją :D Ale od początku było wiadomo, że te całe wyzwania źle się skończą. Czyżby tym pocałunkiem Bartek zauroczył naszą bohaterkę? Bo jakoś mi tak wszystko na to wskazuje :) Dawid i te jego żarty. Śmiałam się z dobrą minutę, zanim zaczęłam czytać resztę :D No i jeszcze ich śpiewy... Dla mnie wygrali cały rozdział ♥
    Dużo weny na kolejne takie rozdziały i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, Amelia całowała się z Kłuskiem i młodszym Kotem? No, no, no... ^^. Rozkręca się dziewczyna, rozkręca... ^^.

    Mniemam, że impreza musiała być epicka, wnioskując po kacu naszych bohaterów :) Oczekuję relacji ze stanu zdrowia pozostałych skoczków :)

    Rozdział świetny, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam za to ogromne przekonanie do tego rozdziału!
    A ten oto tekst pobił wszystko: "Przyssaliście się do siebie, jak ślimak do asfaltu." Niesamowite.
    I powiem ci, ze ona ma potencjał, oj ma... jest Kłusek, jest Kocisko... osobiście bardziej skłaniam się ku osobie Bartusia, bo to przecież... Bartek :) Bardzo logiczne, wiem.
    Impreza na pewno była nieziemska, sama chciałabym się bawić w tak doborowym towarzystwie.
    Czekam oczywiście na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Lilka :)
    niedorosla-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń