Dom rodzinny Klemensa | godzina 20.30
Od godziny Klimek uporczywie dobijał się do moich drzwi, zupełnie jakby miało to zmusić mnie do rozmowy z nim, ale jakiś kwadrans temu dał sobie spokój i chyba poszedł. Nie miałam nastroju do rozmów, a tym bardziej nie miałam ochoty na dzierżenie czyjejś obecności w swojej małej świątyni. Powoli miałam tego wszystkiego dosyć; począwszy od małego zadrapania na ramieniu, a skończywszy na tym co dzieje się w moim życiu w ostatnich tygodniach. Najpierw były mordercze kłótnie z dotychczasowymi ludźmi, którzy dawali mi dach nad głową i miłość, a potem nagły wyjazd wakacyjny tutaj i kolejny przewrót o sto stopni, bo poznałam kolegów mojego kuzyna, w moim życiu pojawił się Bartek ( który bądź co bądź nadal jest księżniczką ze spalonego zamku i nie wiem czy jest coś w stanie to zmienić ), tutaj zobaczyłam prawdziwe życie z normalnymi ludźmi i w normalnym otoczeniu, ale też tutaj dowiedziałam się o oddaniu mnie bratu wujka i jego żonie, a także teraz wróciła przeszłość. Przeszłość, która nie jest miła do wspominania i o której chcę zapomnieć, a reszta świata ma nawet nie wiedzieć..
- Melka, otworzysz? - delikatnie pukanie i spokojne pytanie Agnieszki sprawiło, że podreptałam do drzwi i je odkluczyłam. Blondynka stała z wymalowanym uśmiechem na ustach oraz pudełkiem lodów i dwoma puszkami napoju gazowanego. - Niewyglądowo wyglądasz. - zaśmiała się, wchodząc, a ja ponownie zakluczyłam drzwi. Skoro tutaj przyszła i chce tracić na mnie czas to przynajmniej postaram się wyżalić z połowy życiowych problemów, które leżą mi teraz na sercu.
- Dzięki. - mruknęłam bez entuzjazmu, siadając na łóżku i biorąc od niej jedną łyżeczkę do lodów.
- Okey, widzę, że sprawa jest dużo poważniejsza niż przypuszczałam... - pokręciła głową, po czym otworzyła opakowanie lodów i postawiła je między nami na kolorowym pisemku, by nie zabrudzić pościeli. - Co jest grane? - wzruszyłam ramionami. - Obiecuję ci, że nie powiem nikomu. - zarzekła się, przykładając dłoń do klatki piersiowej. - Chodzi o tę.. adopcję?
- Uwierz, że nie tylko. - odparłam cicho, nabierając na łyżkę trochę lodów.
- W takim razie zacznij od początku. - uśmiechnęła się, a to z kolei dodało mi pewności, która w jednej chwili zniknęła i zrobiła ze mnie nieśmiałą dziewczynką, którą pytają o drogę i ta nie wie co powiedzieć. Mój monolog zaczęłam od jakże błahej sprawy, która skomplikowała mój życiorys dokładnie dobę temu, czyli poruszyłam temat pokrewności z Klimkiem i dowiedzenia się prawdy. Jedyne co było dobre w tym momencie to to, że Agnieszka nie wtrącała się w każde słowo, jak Klimek, i nie pouczała od razu, a słuchała uważnie i w chwilach zawahania ściskała mnie za dłoń. Murańka może jest idiotą, ale dziewczynę ma o dobrym sercu i niech się jej trzyma, bo jak coś schrzani to podepnę go do skrzynki z prądem i nie będzie miło.
- Moim zdaniem, powinnaś z nimi porozmawiać. - powiedziała, gdy ja zamilkłam. - Wczoraj byłaś wściekła, to był dla ciebie szok i nikt nie może się dziwić, że zareagowałaś tak a nie inaczej.. Ale nie możesz teraz patrzeć na swoich prawdziwych rodziców przez pryzmat tego co zrobili, gdy się urodziłaś, ale co robili, kiedy tutaj przyjeżdżałaś.
- Lubiłam tutaj przyjeżdżać.. - wtrąciłam. - Wujek zawsze uczył mnie czegoś nowego, a ciocia zabierała w każde możliwe miejsce i kupowała co tylko chciałam.. W sumie to nigdy na mnie nie krzyczeli, tylko spokojnie potrafili mi coś wyjaśnić..
- Widzisz, zależało im na tobie. - powiedziała. - Biologicznie byłaś ich dzieckiem i kochali cię, a to że nie wychowywali cię od małego to inna sprawa.
- Zachowali się po świńsku, Agnieszka, tutaj nie można ich bronić. - chciałam zareagować z hardością w głosie, lecz nie miałam na tyle siły. Głos wiązł mi w gardle.
- Melka, przestań być nieczuła. Zobacz, że chcąc dobra dla ciebie, zdecydowali się na oddanie cię ludziom, którzy nigdy nie mieliby swoich dzieci. Pomyśl ile to ich kosztowało, postaw się na ich miejscu i sama oceń, czy nie chciałabyś, by twoje dziecko miało wszystko; ciepły dom, kochających rodziców, miłość i opiekę. Zobacz, że to wszystko na tamte czasy było czymś kosmicznym, bo było ciężko i ludzie ledwie wiązali koniec z końcem..
- Może i masz rację.. - odparłam po chwili ciszy. Musiałam wszystko dokładnie przeanalizować i ułożyć na półeczkach w mózgu. - Ale co ja mam teraz zrobić? - popatrzyłam wyczekująco na Agnieszkę.
- Porozmawiać z nimi. - powiedziała. - Najpierw porozmawiaj z biologicznymi rodzicami, a potem porozmawiaj z tymi, którzy cię wychowywali przez dziewiętnaście lat. Bo chyba jesteś im dłużna chwilę rozmowy i podziękowań. Mimo tego, że nie zawsze mieliście wzorowe relacje.
- Chyba masz rację..
- Nie chyba, ale na pewno. - zaśmiała się. - Naprawdę, Melka, nie wiń ich za nic, bo wszyscy kochają cię całym sercem.. - przesunęła się kilka centymetrów w moją stronę i przytuliła. Dobrze robi się człowiekowi na sercu, gdy wygada się komuś chociaż po części. Czuje się wtedy taką przyjemną ulgę oraz wie się, że jest obok ktoś, kto pomoże, doradzi i wesprze. - A teraz mów; jak tam twoje relacje z Bartkiem? - dziewczyna odsunęła się ode mnie, poruszając brwiami, a na jej twarz wpełzło rozentuzjazmowanie.
- Moje relacje z Bartkiem? - powtórzyłam z niedowierzaniem, wytrzeszczając oczy i omal nie zakrztuszając się własną śliną. - Między nami nie ma żadnych relacji. Skąd wpadłaś na pomysł z czymś takim? - popatrzyłam na nią wymownie, a ta tylko się uśmiechała i kiwała głową. - No Agnieszka proszę cię!
- To ja cię proszę! - odgapiła ode mnie ton głosu. - Nie widzisz, jak ten chłopak się w ciebie wpatruje?
- Widzę, tak jak łowca w pędzącą sarnę. - odparłam z przekąsem.
- Porównanie dziwne, ale powiem ci, że po czasie sarna wpada w sidła łowcy. - znów poruszała brwiami.
- Agnieszka!
- Chyba mi nie powiesz, że ci się nie podoba. - zaśmiała się, patrząc mi prosto w oczy. Nienawidziłam tak osobistych pytań podczas rozmowy w cztery oczy, bo wtedy ogarniał mnie stres i nawet gdy zaprzeczałam to wychodziło inaczej. Tak samo było i tym razem. Chociaż mówiąc zwykłe nie poczułam dziwne uczucie w brzuchu na myśl o Kłusku, ale.. Nie! Nigdy w życiu nie upadłabym do tego stopnia, by wchodzić z Bartkiem w głębsze relacje. - Możesz się wypierać, ale ja i tak trzymam za was kciuki. - oblizała łyżeczkę po lodzie i szeroko się uśmiechnęła.
- Jak dla mnie to możesz zakładać nogi na szyję, a ja i tak wiem, że nic między nim a mną nie będzie. - odparłam pewnie.
- Jesteś tego pewna?
- A masz jakiekolwiek dowody na to, że on wykazuje jakieś zainteresowanie moją osobą?
- Już mówiłam, że patrzy się na ciebie takim słodkim wzrokiem. - powiedziała.
- Słodkie oczka to nie dowód. - otworzyłam puszkę z napojem i upiłam kilka łyków pomarańczowej cieczy. - Oglądasz za dużo filmów albo po prostu brak ci czułości, wiesz? - popatrzyłam na wesołą blondynkę i przewróciłam oczyma. W drodze do mojego pokoju widocznie musiała upaść i mocno uderzyć się przy tym w głowę, że wygadywała takie bzdury. Ja i Bartek.. Dobre sobie!
- Oj Melka, Melka.. - pokręciła głową. - Chłopaki mnie potrzebują. - wskazała na telefon. - Ale nie myśl sobie, że zostawię tak ten temat! - pogroziła, stając przy drzwiach i odkluczając je. - Kroi nam się nowa parka. - zaśmiała się, zamykając drzwi, a ja w tym samym czasie rzuciłam w jej stronę poduszką, która osunęła się po sosnowym prostokącie.
Dzięki dziewczynie wiedziałam już co robić. Dlatego też od razu zebrałam swoje szanowne cztery litery z wygodnego łóżka, wyjęłam spod niego walizkę i rzuciłam ją na łóżko. We Wrocławiu nie czekała na mnie tylko rozmowa z ludźmi, z którymi żyłam od małego. Czekało na mnie kilka spraw, które musiałam wyjaśnić, a jedną z nich były pieniądze, które grały tutaj ważną rolę. Bo albo ureguluję swoje rachunki, albo Bartkowi stanie się krzywda choć nie jest niczemu winny, a na to nie mogłam pozwolić. I choć nienawidziłam go od początku i życzyłam mu wszystkiego najgorszego, teraz nie potrafię wyobrazić sobie jego cierpienia i bólu na jego twarzy.. Po prostu nie mogę, dlatego czuję, że wyjazd jest najkorzystniejszą opcją. Więc wiele się nie zastanawiając, podeszłam do szafki i zaczęłam wyjmować z niej poskładane rzeczy.
- Moje relacje z Bartkiem? - powtórzyłam z niedowierzaniem, wytrzeszczając oczy i omal nie zakrztuszając się własną śliną. - Między nami nie ma żadnych relacji. Skąd wpadłaś na pomysł z czymś takim? - popatrzyłam na nią wymownie, a ta tylko się uśmiechała i kiwała głową. - No Agnieszka proszę cię!
- To ja cię proszę! - odgapiła ode mnie ton głosu. - Nie widzisz, jak ten chłopak się w ciebie wpatruje?
- Widzę, tak jak łowca w pędzącą sarnę. - odparłam z przekąsem.
- Porównanie dziwne, ale powiem ci, że po czasie sarna wpada w sidła łowcy. - znów poruszała brwiami.
- Agnieszka!
- Chyba mi nie powiesz, że ci się nie podoba. - zaśmiała się, patrząc mi prosto w oczy. Nienawidziłam tak osobistych pytań podczas rozmowy w cztery oczy, bo wtedy ogarniał mnie stres i nawet gdy zaprzeczałam to wychodziło inaczej. Tak samo było i tym razem. Chociaż mówiąc zwykłe nie poczułam dziwne uczucie w brzuchu na myśl o Kłusku, ale.. Nie! Nigdy w życiu nie upadłabym do tego stopnia, by wchodzić z Bartkiem w głębsze relacje. - Możesz się wypierać, ale ja i tak trzymam za was kciuki. - oblizała łyżeczkę po lodzie i szeroko się uśmiechnęła.
- Jak dla mnie to możesz zakładać nogi na szyję, a ja i tak wiem, że nic między nim a mną nie będzie. - odparłam pewnie.
- Jesteś tego pewna?
- A masz jakiekolwiek dowody na to, że on wykazuje jakieś zainteresowanie moją osobą?
- Już mówiłam, że patrzy się na ciebie takim słodkim wzrokiem. - powiedziała.
- Słodkie oczka to nie dowód. - otworzyłam puszkę z napojem i upiłam kilka łyków pomarańczowej cieczy. - Oglądasz za dużo filmów albo po prostu brak ci czułości, wiesz? - popatrzyłam na wesołą blondynkę i przewróciłam oczyma. W drodze do mojego pokoju widocznie musiała upaść i mocno uderzyć się przy tym w głowę, że wygadywała takie bzdury. Ja i Bartek.. Dobre sobie!
- Oj Melka, Melka.. - pokręciła głową. - Chłopaki mnie potrzebują. - wskazała na telefon. - Ale nie myśl sobie, że zostawię tak ten temat! - pogroziła, stając przy drzwiach i odkluczając je. - Kroi nam się nowa parka. - zaśmiała się, zamykając drzwi, a ja w tym samym czasie rzuciłam w jej stronę poduszką, która osunęła się po sosnowym prostokącie.
Dzięki dziewczynie wiedziałam już co robić. Dlatego też od razu zebrałam swoje szanowne cztery litery z wygodnego łóżka, wyjęłam spod niego walizkę i rzuciłam ją na łóżko. We Wrocławiu nie czekała na mnie tylko rozmowa z ludźmi, z którymi żyłam od małego. Czekało na mnie kilka spraw, które musiałam wyjaśnić, a jedną z nich były pieniądze, które grały tutaj ważną rolę. Bo albo ureguluję swoje rachunki, albo Bartkowi stanie się krzywda choć nie jest niczemu winny, a na to nie mogłam pozwolić. I choć nienawidziłam go od początku i życzyłam mu wszystkiego najgorszego, teraz nie potrafię wyobrazić sobie jego cierpienia i bólu na jego twarzy.. Po prostu nie mogę, dlatego czuję, że wyjazd jest najkorzystniejszą opcją. Więc wiele się nie zastanawiając, podeszłam do szafki i zaczęłam wyjmować z niej poskładane rzeczy.
Około ósmej rano w domu zapadła cisza, która oznaczała, że wszyscy się rozeszli i zostałam sama. Dzisiejszej nocy nie zmrużyłam oka i wdzięczna byłam temu, kto wymyślił makijaż, bo w tym momencie był niezastąpiony. Ubrana, z walizką w ręku, zeszłam na dół, prosto do kuchni, gdzie natknęłam się na informującą mnie karteczkę, na której pisało, że wujek pojechał do pracy, Klimek na trening, a ciotka wraz z Agnieszką i małym Murańką wybrały się na zakupy. Tyle dobrze, że mogłam zostawić im liścik i obejść się bez zbędnych tłumaczeń oraz pożegnań. Poza tym i tak tutaj wrócę. Wszak czeka mnie rozmowa z prawdziwymi rodzicami, ale najpierw ważniejszy jest wyjazd.
Minęło dziesięć minut, gdy pod dom rodzinny Klimka zajechała taksówka i wysiadł z niej starszy pan, który wyglądał na miłego i sympatycznego faceta. Zapakował walizkę do bagażnika, a ja w tym samym czasie miałam zamiar wsiąść do auta, gdy z naprzeciwka usłyszałam wołanie i gdy zerknęłam, zobaczyłam biegnącego Bartka.
- Co tutaj robisz? Nie ma treningu? - przymknęłam drzwi od taksówki i stanęłam przy zasapanym Bartku.
- Zaczynam trening za dwie godziny, ale teraz postanowiłem pobiegać i.. tak jakoś tutaj mnie przywiało. - odpowiedział. - Gdzie się wybierasz? - uśmiechnął się zawadiacko. - Zakupy?
- Nie. - odparłam cicho.
- Rozumiem. Jakaś misja specjalna zapewne. - zaśmiał się.
- Powiedzmy.
- Hej, dzieje się coś? - zapytał.
- Bartek, nie mam czasu na pogaduszki. - próbowałam go zbyć, by jak najszybciej wsiąść do tego auta i odjechać.
- Ale ja nadal nie wiem gdzie jedziesz. - uśmiechnął się szeroko.
- Wyjeżdżam. - powiedziałam jeszcze ciszej niż wcześniej. - Wracam do Wrocławia. - dodałam i już nie zwracając na niego uwagi, otworzyłam drzwi i wsiadłam na tylne siedzenie. Przez szybę widziałam jego zdezorientowanie na twarzy, ale też... smutek. Mi samej zrobiło się cholernie żal tego, że muszę wrócić do domu, że muszę zostawić tych wszystkich ludzi, których zdążyłam poznać, że muszę zostawić Bartka. Na samą myśl o tym, poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy.
- Kawaler chyba nie jest szczęśliwy. - głos kierowcy wyrwał mnie z chwilowego letargu. Ponownie spojrzałam przez okno i zobaczyłam, jak chłopak powoli oddala się w przeciwną stronę.
- Poczeka pan chwilę? - zapytałam szybko, wycierając łzę z policzka.
- Dla czyjegoś szczęścia muszę poczekać. - odparł, uśmiechają się, a ja otworzyłam drzwi i pędem wysiadłam z samochodu. - Bartek! - krzyknęłam, lecz nie odwrócił się. - Bartek, do cholery! - dogoniłam go, po czym położyłam mu dłoń na ramieniu, a wtedy się odwrócił. Widziałam wszystko; biedne dzieci, wygłodzone szczeniaki, porzucone w lesie zwierzęta, ale jego spojrzenie.. Jego zaszklone spojrzenie kroiło moje serce na pół. - Bartek ja... - nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów do nawiązania z nim dialogu. Wolałam dać sobie spokój z gadaniem, więc wspięłam się na palce i musnęłam kilkakrotnie jego usta, a potem z nie czystym sumieniem pobiegłam do taksówki i zatrzasnęłam drzwi..
Od autorki:
Nie jest źle! :D
Ps. czy wiecie, że rozdział 16 jest ostatnią częścią opowiadania "Jego spojrzenie"?
Na kolejny rozdział ( cz.2 pt."Jego dotyk") zapraszam niebawem! ;*
Buźka!
Czyli Melka jednak coś czuje do Bartka !!! <3 aaaaaaaaaa ;D jestem taka szczęśliwa, że ten rozdział pojawił się tak szybko ;) ale z drugiej strony jest mi cholernie smutno, że to już koniec tej części ;( mam jednak nadzieję, że z "Jego dotyk" powrócisz bardzo szybko, bo nie wyobrażam sobie dalszego mojego egzystowania bez tego opowiadania :( wchodzę tu praktycznie codziennie i zaglądam czy nie ma nowego rozdziału... Życzę Ci dużo weny i do jak najszybciejszego rozdziału ;*
OdpowiedzUsuńBuziaki Kochana <3
PS już tęsknię za przygodami Melki i Bartka...
Jestem.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście wspaniały, nie ma nawet o czym mówić. A treść... piękne! Bardzo dobrze, że chociaż ktoś ma jakiś wpływ na Melkę. Rozmowa z Agnieszką na pewno dziewczynie pomogła. Teraz może się zastanowi i nabierze do sprawy nieco dystansu, spojrzy na to wszystko innym okiem.
Szkoda tylko, że Melka tak się wzbrania przed jakimkolwiek uczuciem do Bartka. Chociaż sądząc po zakończeniu... chyba nie jest jej obojętny (a raczej: na pewno nie jest, chociaż od niego ucieka).
Mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży. Oczywiscie niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie, Lilka :)
Przyznaję się bez bicia, że przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania, ale nie komentowałam, bo moje lenistwo na to nie pozwalało, przepraszam :(
OdpowiedzUsuńJednak muszę wreszcie to z siebie wyrzucić: jestem zakochana w tym jak piszesz ♥
I szczerze mówiąc kilkakrotnie czytam każdy rozdział, by nie umknął mi żaden szczegół :) (a do zakończonych, mimo że niedawno opowiadań zdążyłam wrócić już kilka razy ;))
DZIĘKUJĘ! ♥
Dziękuję Ci, że mogę czytać tak niesamowite historie, często płacząc ze śmiechu, bądź (jak na przykład dzisiaj) z rozżalenia (czy ona naprawdę musiała wyjechać? :( )
Masz niesamowity talent, którego przyznam szczerze trochę Ci zazdroszczę :D
Co więcej mogę dodać? Czekam na "Jego dotyk", czekam na wszystkie inne opowiadania, których już nie mogę się doczekać :D
A do tej historii, podobnie jak do opowiadania o Peterze oraz do tego o Forfangu i Tande z pewnością będę wracać niejednokrotnie :)
Życzę jak najwięcej weny :)
PS. Postaram się teraz regularnie komentować, ale jeśliby mi to nie wyszło, to pamiętaj, że ja jestem cichą miłośniczką Twoich opowiadań ♥
Okej rozkleiłam się na końcówce....
OdpowiedzUsuńCo ta Melka by zrobiła bez Agnieszki....Eh, szkoda gadać a z tym Bartkiem na końcu dobiłaś mnie. To było jak strzał kijem w łeb....Jak mogłaś ;_;
Pozdrawiam i życzę weny
Vida
Ps. Zapraszam do siebie na trójeczkę http://winter-love-story.blogspot.com/
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńA jednak nasza Melka czuje coś więcej do Bartka. No proszę... :) Ma obok siebie jeszcze Agnieszkę, a widać, że ma ona spory wpływ na nią spory wpływ. Ale to w sumie dobrze :)
Ostatni rozdział? Żartujesz chyba... :( Nawet nie wiesz, jak mnie serduszko zabolało. Ale cieszę się, że będzie druga część ^^ Dziekuję Kochana za tą historię, bo naprawdę czytało mi się ją z ogromną przyjemnością i jestem pewna, że z "Jego dotykiem" będzie podobnie :)
Weny i buziaki :**
rozdział jak zawsze świetny czekam z nietęsknieniem na 2 części tego rozdziału Życzę bardzo dużo weny
OdpowiedzUsuńWybacz opóźnienie, ale miałam egzaminy zawodowe na głowie, załatwianie pracy i pogrzeb sąsiada...
OdpowiedzUsuńAle... jak to ostatni rozdział "Jego spojrzenia"?! O.o
Moje przypuszczenia się potwierdziły, Amelia czuje coś do Bartka :)
Nie mam głowy do pisania, wybacz :(
Czekam z niecierpliwością na "Jego dotyk".
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*
Witam!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chciałabym przeprosić, że do tej pory nie komentowałam tego opowiadania, ale naprawdę mam ostatnio istne urwanie głowy :( Postaram się choć tutaj cokolwiek napisać :))
A więc jestem pod totalnym wrażeniem! Po raz kolejny stworzyłaś cudną opowieść i po raz kolejny o skoczku, który pomimo, że nigdy za wiele mnie nie interesował, tak bardzo poruszył moje serce. Jesteś po prostu wspaniała!! :*
Postać Melki - bezcenna. Zadziorna, pewna siebie i pyskata. Uwielbiam takie osobowości. Widać, że dziewczyna nie da sobie w kulki lecieć.
A Bartek? Myślę, że z początku zachowywał się tak, bo jej nie znał i może takie traktowanie ludzi to pewnego rodzaju maska. Ale potem to takie jego zakochanie się w Melce było wzruszające. I aż miło czytać kiedy on tak dwoi się i troi by jej zaimponować.
Poza tym cały "background", czyli reszta polskich skoczków (szczególnie tego młodego pokolenia) jest stworzona idealnie. Pokazałaś ich takimi, jakimi zapewne są a więc młodymi chłopakami, niezwykle pozytywnymi ludźmi on super charakterach. No mistrzostwo!
Czekam na ten ostatni (czyt. płacz) rozdział z utęsknieniem. Mam nadzieję, że teraz mi wybaczysz.
Całuję i życzę weny ;*
Ann
Z góry przepraszam za opóźnienie i za krótki komentarz,ale mam dużo na głowie i nie mam czasu.
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny!
Wiedziałam,że Melka czuje coś do Bartka. Inaczej być nie mogło!
Z niecierpliwością czekam na "Jego dotyk".
Pozdrawiam i weny życzę!
Buziaki. ♥