piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział piętnasty.

Mieszkanie na obrzeżach Zakopanego | godzina 23.50

- Bartek! - krzyknęłam zaraz po tym, jak brunetowi udało się po raz kolejny umieścić piłkę w bramce mojej drużyny. - Oszukujesz gnido! - w ramach zemsty rzuciłam w niego popcornem, a ten szyderczo się uśmiechnął. 
- Ja nie oszukuję. To ty nie potrafisz grać z mistrzem Fify. - powiedział i upił łyk swojego piwa. - Rwiesz się do czegoś, co jest dla ciebie nieosiągalne. - zaśmiał się. 
- Ktoś tu zaraz odleci od piórek samouwielbienia. - zacmokałam ustami.
- Mówisz o mnie? - zapytał. 
- Nie no skąd, przecież od jakiejś godziny siedzi z nami Magda Gessler. Nie zauważyłeś? - przewróciłam oczyma, kręcąc z politowaniem głową nad jego wrodzoną głupotą. 
- Ktoś tu próbuje być śmieszny. - przedrzeźniał mnie. Westchnęłam.
- Mówisz o mnie? - zapytałam od niechcenia, by dać mu się wykazać i naprawdę, ale to naprawdę spodziewałam się czegoś bardziej kreatywniejszego niż tego, co powiedział Bartek:
- Nie, przecież odkąd weszliśmy siedzimy w towarzystwie Cristiano Ronaldo. 
- Ja przynajmniej próbowałam być śmieszna. - mruknęłam. - Ty przegrałeś już na starcie. - tym razem to ja oberwałam kilkoma ziarenkami popcornu, a Bartek ryczał ze śmiechu, gdy jeden uderzył mnie w nos. - Bo się posikasz. - odparłam kąśliwie. - Ps. Cristiano Ronaldo nie jest fajny, więc dlaczego akurat wybrałeś sobie jego?
- Jak to nie jest fajny, jak jest? - popatrzył na mnie jak na skończonego debila, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru zmieniać zdania i odpowiadać na jego pytanie. - Fanka Blaugrany, pff. 
- Przynajmniej są lepsi niż ten nażelowany Real Madryt. - wytknęłam język. 
- Ja nie zwracam uwagi na żelowanie, a na sposób gry. - odparł. - Lubisz piłkę nożną tylko dlatego, że możesz pogapić się na ponad dwadzieścia tyłków i ocenić ich twarze? 
- Wcale, że nie! - krzyknęłam. 
- Jedzie mi tu pociąg? - wskazał palcem na oko, a ja ponownie przewróciłam oczyma. - No właśnie. Więc nie zaprzeczaj, gdy władca ma rację. 
- Władca czego? Swoich bokserek z różową gumką? - popatrzyłam na Bartka pytającym wzrokiem. - Co się tak gapisz? - zadałam kolejne pytanie widząc, że rozdziawił usta jak głodny pisklak i wytrzeszczył oczy niczym kobieta na porodówce. - Nie żebym patrzyła, ale zsunęły ci się spodnie, jak podnosiłeś pilota. - powiedziałam szczerze. 
- Ktoś ci pozwolił? - przesunął się o dwa miejsca bliżej mnie na kanapie i położył rękę na oparciu. Był blisko. Zbyt blisko na sytuację "sam na sam" i stan alkoholowy. Miałam ochotę odsunąć się w bok, lecz natrafiłam jedynie na podłokietnik i to uniemożliwiło moje dalsze ruchy. Przysunął się z szerokim uśmiechem na twarzy. - Wyglądasz, jakbyś się mnie bała. - powiedział rozbawiony. 
- Bo może tak jest? - pytanie to wypłynęło z moich ust mimowolnie. Skarciłam się w myślach za nietrzymanie języka za zębami, ale było już za późno. 
- Naprawdę jestem taki zły? - początkowo uśmiechnął się zadziornie, by potem obniżyć głos do minimum i wywoływać nim ciarki na moim ciele. Robiło się coraz nieprzyjemniej ( jeśli chodzi o mnie, bo nie wiem co Bartkowi wtedy siedziało w głowie ) i atmosfera zgęstniała na tyle, że plastikowy nóż śmiało byłby w stanie ją przeciąć. - Nie gryzę, nie jestem psycholem.. Jestem całkowicie bezpieczny. - szepnął. Jego spojrzenie.. Nie byłam zdolna do przerwania wpatrywania się w jego oczy, bo było w nich coś, co mnie przyciągało, zastanawiało. Tak jakby ukrywał się w nich jakiś magnes, który działał na niektóre osoby. 
- Bartek..
- Masz piękne oczy. - wyszeptał. Przymknęłam powieki, gdy jego dłoń wylądowała na moim policzku, a kciuk błądzisz w okolicach ust. - I usta.. - zahaczył palcem o dolną wargę jak gdyby nigdy nic. Bicie serca czułam w gardle i miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy na zewnątrz. Natomiast brunet był coraz bliżej mojej twarzy. Wiedziałam do czego to prowadzi i jaki będzie finał. Czy chciałam? Nie. Dlatego wygrzebałam z szarych komórek zapasy sił poskładane na czarną godzinę, odepchnęłam go z uśmiechem ( choć w oczach  nadal miałam szok ) i poprawiłam się na kanapie. 
- Gramy? - zapytałam ochoczo. Widziałam to niezadowolenie na jego twarzy, ale nie mogłam tak po prostu dać mu tego, co ode mnie chciał. Bo chciał tylko jednego i było to doskonale widać, a ja nie miałam zamiaru ulegać jego spojrzeniu i słodkim słówkom. Potem brzydziłabym się patrzeć w lustro.
- Tak.. Tak, gramy. - odchrząknął i łapczywym haustem dopił piwo, po czym klikając kilka przycisków ustawił nową grę..

Obudziłam się w nieznanym mi jeszcze miejscu, ale wiedząc, że wczorajszy wieczór spędziłam z Bartkiem, mogłam się jedynie spodziewać, że to sypialnia Bartka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pomieszczeniu. Wszędzie pełno było jakichś nagród, dyplomów oraz zdjęć Bartka z jego byłą dziewczyną. Wyglądali na szczęśliwych, lecz widocznie coś nieźle ich poróżniło, że z czasem stali się dla siebie obcymi ludźmi i nie potrafili się dogadać. 
Po kilku minutach oglądania zawieszonych zdjęć postanowiłam wyjść z pokoju i zobaczyć, gdzie i co się dzieje z Kłuskiem. Otworzywszy drzwi, uderzył we mnie zapach kawy i czegoś jeszcze, lecz nie bardzo mogłam zgadnąć co to było. 
- Już wstałaś? - wzdrygnęłam się słysząc jego głos. Kuchnia świeciła pustkami, a on widocznie  był w łazience, dlatego przeżyłam swój mini zawał. Skinęłam głową, po czym weszłam za nim do kuchni. - Jak się spało? - zapytał wesoło, podając mi kubek z kawą. 
- Masz wygodne łóżko. - oparłam, upijając łyk cieczy. - Ale... - zawiesiłam głos na moment. - Bo... Gdzie ty spałeś? - wydukałam cicho. Modliłam się w duchu, by nie powiedział tego, czego nie chciałam żeby powiedział. 
- Spałem na kanapie. - odparł, a mi kamień spadł z serca. - Zasnęłaś mi wczoraj na kolanach, więc zaniosłem cię do swojego pokoju, położyłem, ale rozbierać cię nie miałem odwagi, bo jeszcze byś mnie zwyzywała od napaleńców i zamordowała. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. - Ale cieszę się, że pozytywnie oceniasz moje łóżko. - dodał. - Głodna? - przytaknęłam. - Zrobiłem naleśniki. Nie wiem, czy lubisz czy nie, ale każdemu smakują, więc może się w nich zakochasz. - ponownie się zaśmiałam. Naprawdę zaczęłam zmieniać zdanie o Bartku, bo jego zachowanie, gdy byliśmy sami, było całkiem w porządku i nie miałam do niego żadnych najmniejszych uwag. Mogę nawet przyznać, że moja sympatia do jego osoby wzrosła o kilka dodatkowych procent. 
- No skoro tak mówisz to nie może być inaczej. - odparłam, biorąc do ręki talerz od chłopaka i nakładając na niego jednego naleśnika. Tematów przy posiłku nam nie brakowało, tym bardziej, że Bartek cały czas zachwalał sam siebie za idealnie wysmażone naleśniki. 
- Mojej byłej tak smakowały, że po miesiącu takich  śniadań nie mogła się zmieścić w żadną sukienkę. 
- Mówisz o Kaśce? - przerwał na chwilę jedzenie, by napić się kawy, a potem przymilkł. - Sorry. - powiedziałam. 
- Nie no, przecież nic się nie dzieje. - odparł. - Było minęło, a ja nie jestem jakąś babą, żeby płakać po skończonym związku. 
- Co racja to racja. - powiedziałam. - Oglądałam wasze zdjęcia. - przyznałam. - Pasowaliście do siebie..
- Kiedyś każdy nam to powtarzał. - rzucił krótko. - A potem wszystko się posypało i nawet ludzie nas przestali traktować jak parę. 
- Dlaczego? - może nie ładnie wtrącać się w czyjeś życie, lecz ciekawość od czasu do czasu trzeba nakarmić. 
- Jakieś kilka miesięcy temu mnie zdradziła. - mruknął. - Była wtedy na jakimś wyjeździe służbowym i poszła do łóżka z kelnerem obsługującym bankiet.. 
- Powiedziała ci, czy sam się dowiedziałeś? 
- Gdyby mi powiedziała to chyba musiałbym zapisać to w księdze Guinnessa. - prychnął. - Dowiedziałem sie przez przypadek, gdy pewnego razu spotkałem jej koleżankę na mieście, a ta zaczęła pieprzyć coś o tym, że powinienem wybaczyć Kaśce, że to nie była jej wina. Potem wyjaśniliśmy sobie wszystko, ale od tego momentu już nie potrafiłem jej zaufać, a i ona nie wkładała w ten związek niczego od siebie. 
- Oddaliliście się od siebie. - stwierdziłam. 
- Dokładnie. - przytaknął. - Ale przynajmniej wiem, że nie byliśmy dla siebie pisani skoro tak wyszło.
- Przestałeś ją kochać? - zadałam kolejne pytanie.
- Czuję się jak na przesłuchaniu. - zaśmiał się. - Od jakiegoś czasu byłem z nią tylko dla własnej wygody. Nie wydaje mi się, że takie coś można nazwać miłością. Zresztą nawet gdybym coś do niej czuł to już nie warto pakować się do tej samej rzeki i ponownie zatonąć, prawda?
- Wydaje mi się, że tobie udało się nałożyć kapok przed zatonięciem, bo wyglądasz jak singiel od dawien dawna.
- Taka uroda. - palnął. - No co zrobisz? Nic nie zrobisz. - przytaknęłam. - Jedz szybciej, bo potem lecisz pod prysznic i wychodzimy. - popatrzyłam na niego pytająco, a ten w spokoju ugryzł swojego naleśnika, patrząc mi w oczy. - Nie patrz na mnie, jak na sierotę, tylko zbieraj tyłek. - dodał. Nie miałam nic więcej do dyskusji, choć minimalnie próbowałam protestować, lecz z nim nie szło za wygraną. Szybko dokończyłam śniadanie, po czym otrzymałam od Bartka kilka ubrań ( które były podobno jakiejś jego kuzynki, lecz bardziej wydawało mi się, że należą do Kaśki ) i pomaszerowałam pod prysznic.

Gdzieś na mieście | godzina 14.00

Zaraz się porzygam! - krzyki Bartka było słychać w promieniu kilku kilometrów i wszyscy znajdujący się w owym wesołym miasteczku mieli z niego niezły ubaw. Zachowywał się gorzej niż dzieci, które lepiej znosiły jazdę na karuzeli łańcuchowej od faceta, który miał ponad dwadzieścia lat! - Zabierzcie mnie stąd, proszę! - pięć sekund bez lamentowania było dla Bartka czymś naprawdę ogromnym. - Jak ktoś znajdzie moje nerki i pozostałe wnętrzności to niech sprzeda potrzebującym! 
- Zamknij się! - na oko trzynastoletnia dziewczynka odwróciła się w stronę Kłuska i skierowała te słowa. Co jak co, ale przynajmniej jego zdezorientowanie odebrało mu głos i do końca wytrwał bez niepotrzebnego przeżywania. 
- Żyję! - jęknął, siadając na ziemię i chowając twarz w dłoniach. 
- Czemu miałbyś nie żyć? - usiadłam obok niego i bez pytania założyłam na siebie jego bluzę, gdyż pogoda nieco się oziębiła. 
- Czuj się jak u siebie. - mruknął. 
- Dzięki. - odparłam z uśmiechem. - Idziemy jeszcze raz?
- Nie! - krzyknął jak poparzony. - Możemy pójść na gokarty, porzucać piłeczką, ale nie na to coś! - wskazał palcem na karuzelę z wystraszoną miną. Skinęłam głową w geście rozumowania jego niechęci do głównej atrakcji całej tej imprezy i zgodnie wybraliśmy się na gokarty. Muszę przyznać, że mimo tego iż był to Bartek, to bardzo dobrze się bawiłam i zapomniałam o wszystkich problemach. Jemu też chyba to dobrze zrobiło po rozstaniu z dziewczyną ( której serdecznie nie polubiłam ), bo jakoś nagle odżył i znormalniał, o ile mogę to tak nazwać..
- No nie wierzę! - czyjś głos dobiegł nas, kiedy siedzieliśmy pod parasolem i popijaliśmy zimną colę. - Bartek i Melka razem! - tuż obok pojawił się wesoły Grześ Miętus i zaczął cieszyć się jeszcze bardziej. Chłopak chwilę później obszedł dokoła mojej osoby, jakby czegoś szukając i zaczął bacznie mi się przypatrywać. - Patrzę, czy nie masz na ciele jakichś śladów po ugryzieniu albo coś. - wytłumaczył, widząc moje zdezorientowanie.
- Spokojnie, potrafimy jeszcze rozmawiać bez skakania sobie do gardeł. - odparł z uśmiechem Bartek.
- A ty tutaj tak sam? - wtrąciłam.
- Z Kociakami, bratem i Biegunem, ale się wszyscy zatrzymali na paniach reklamujących oranżadę.
- Przecież to jakieś nagie prostytutki. - powiedziałam.
- No to masz wyjaśnienie dlaczego każdy facet się do nich ślini. - Grzesiek skinął porozumiewawczo głową i usiadł obok Bartka. - A wy to coś ten tego? - wypalił. Omal nie zakrztusiłam się własną śliną!
- Nie. - odparł chłopak. - Jestem na tyle normalnym facetem, że nie wiąże się z psycholkami. - mruknął.
Oho, wracamy do punktu wyjścia.
- To dobrze, bo już się bałem, że chcecie ze sobą chodzić, a wtedy Biegun... - chłopak w pewnym momencie ugryzł się w język. Szkoda, bo byłam ciekawa co tam miał do powiedzenia, ale widocznie było to coś pilnie strzeżonego. Pięć minut później dołączyła do nas cała banda, która zdziwiła się, że nie skaczę sobie z Bartkiem do gardeł i po prostu siedzimy jak cywilizowani ludzie przy jednym stole. Aż tak się nienawidziliśmy, że każdy teraz brał nas za idiotów, gdy udało nam się dogadać?
- Ktoś chętny na pizzę? - zapytał ochoczo Maciek, który miał wymazane ręce ( zapewne w numerach telefonów pań od oranżady.) Wszyscy zgodnie krzyknęliśmy i po chwili udaliśmy się w stronę małej pizzeri.

Przed pizzerią | godzina 17.00

- Przepraszam na chwilę. - niepewnie zerknęłam na chłopaków, po czym przeniosłam wzrok na dzwoniący telefon i wyszłam zza stołu. - Słucham. - jęknęłam, odbierając telefon z wielką niechęcią. 
- Mamy do pogadania, Melka. - mruknął. - Myślałaś, że ucieczka do Zakopanego coś ci da? 
- Myślałam, że o tym zapomniałeś.. - powiedziałam cicho. 
- Nie zapominam o interesach, jeśli kasa gra główną rolę. Masz czas do piątku. - rzucił od tak. 
- Przecież wiesz, że nie dam rady skołować trzech tysięcy do pojutrza! Piotrek, no proszę cię! 
- Miałaś wystarczająco dużo czasu na zebranie pieniędzy. - powiedział. - Gramy teraz na moich warunkach. Kasa do pojutrza albo Bartek już nigdy nie pojawi się na belce. - zaśmiał się, a po chwili usłyszałam dźwięk przerywanego połączenia. Przeszłość wróciła, a to było jeszcze gorsze od dowiedzenia się o tym, że jestem adoptowana..

Od autorki:
Kolejny rozdział za mną. Jak Wam się podoba?:)









9 komentarzy:

  1. Bartra! Bartra! Bartra :D

    Co do rozdziału, to ja sama się zdziwiłam, że tak długo ze sobą wytrzymali i się nie pozagryzali. Pierwsze lody przełamane. Naprawdę :D
    No i jest pozytywnie, poza zakończeniem. Hajs? Skąd go ma wyczarować? -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ich, kiedy są razem! Są wtedy tacy normalni. Szkoda, że przebywają ze sobą tak rzadko i zdecydowanie tak krótko.
    I miałam rację! Biegun najwidoczniej jest zakochany w Melce... skoro to taka pilnie strzeżona tajemnica... :)
    martwi mnie końcówka rozdziału. Przez to, co kiedyś nawywijała Melka - Bartkowi może stać się krzywda. Ale coś czuję, że ona jednak na to nie pozwoli. I liczę na to, że może wreszcie się jakoś dogadają i ona się do niego naprawdę przekona...
    Co do tych panów piłkarzy.... matko kochana, ja się nie znam. Ale bardzo sympatycznie prezentuje się pan Barta. Ma takie duuuuże oczka :) Bardzo ślicznie, chyba sobie o nich poczytam. Chociaż mojego zdania na temat piłki to raczej nie zmieni... ale nic. Koleżanka u góry jak widze również na niego postawiła, więc ja się pod tym podpisuję.
    Przepraszam za krótki komentarz, ale godzina... no nic. Do następnego! Weny życzę, pozdrawiam cieplutko!
    Lilka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny, genialny, fenomenalny! ❤
    Czytając poprzedni rozdział,miałam taką malutką nadzieję,że do czegoś dojdzie między nimi.
    Fajnie,że Melka zaczyna przekonywać się do Bartka.
    Czyli Biegun czuje coś do dziewczyny? Bardzo go lubię,ale i tak kibicuję Bartkowi.
    A jeśli chodzi o piłkarzy,to zostanę przy zdaniu koleżanek powyżej. Chociaż Neymar też niczego sobie. Ale to i tak Twoje opowiadanie i ob

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obojętnie o kim będzie to ja i tak będę czytać.
      Pozdrawiam i życzę weny.
      Przepraszam za spamowanie, ale piszę na telefonie a on coś mi się psuje. :c
      Buziaki. ;*

      Usuń
  4. Jak poślizgiem (jak zwykle...), ale już jestem ♥
    Rozdział świetny! Tylko ta końcówka mnie zaintrygowała, ale też i jednocześnie przestraszyła... Melka powoli przekonuje się do Bartka, no proszę. Może z tego wszystkiego jeszcze coś będzie :) Chociaż z drugiej strony mamy jeszcze Bieguna. Kurczę, ale nam się tutaj kandydatów narobiło o serce naszej dziewczyny! :D
    Hmm, co do tych trzech panów... Powiem szczerze, przeczytam wszystko, byleby w obsadzie nie było Neymara, bo jakoś nigdy nie darzyłam go zbyt wielką sympatią i raczej to się nie zmieni... Ale to tylko moje skromne zdanie, decyzja należy do ciebie ♥
    Weny i buziaki :**
    PS. Zapraszam do siebie na nowość ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Neymar <3

    A więc jest coś, co pogodziło na jakiś czas naszych bohaterów: Fifa :)

    Szantaż, kasa... Robi się kryminalnie... :)

    Rozdział świetny, czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział jak zawsze świetny ale jestem Za Melą i Bartkiem zdania nie zmienię

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny. Jak zawsze. Oczywiście czytam z małym poślizgiem, ale to ja... cóż się dziwić :D Boże.... Kocham wszystkich trzech Panów powyżej. Najbardziej chyba ter Stegena, ale chętnie przeczytałabym coś o Bartrze, więc stawiam na Bartrę :) :*

    OdpowiedzUsuń