poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział czternasty.

Dom rodzinny Klemensa | godzina 20.55

Po rozmowie z Klimkiem byłam całkowicie wytrącona z równowagi i nie wiedziałam jak mam się zachować. Z początku brałam jego słowa na żarty, ale jak się okazało - nie żartował i nie miał najmniejszego zamiaru by to robić. Wściekłość emanowała ode mnie na kilkaset kilometrów i zapewne gdyby nie śpiący za ścianą mały Murańka to już dawno pozbawiłabym ten dom dachu i okien. 
- Możecie mi powiedzieć o co tutaj chodzi do cholery? - zdenerwowana stanęłam przez prawie śpiącym wujkiem i wpatrzoną w ekran telewizora ciotką Janką. Wujek natychmiast poprawił się na fotelu i zerknął na małżonkę, a ta przybrała skruszoną minę. No tak, przecież mina zbitego psiaka cofnie wszystko zło jakie tylko może być. - Pytam jeszcze raz; o co tutaj chodzi! - warknęłam. Często zdarzało mi się wpadać w nerwy, ale w tamtym momencie przeszłam samą siebie. 
- Amelia.. - zaczął niepewnie wujek, lecz uciszyło go dotknięcie ciotki, która najwidoczniej chciała zabrać głos w tej sprawie. 
- No słucham. - powiedziałam wyczekująco. - Dowiaduje się od Klemensa, że jest moim bratem. Sorry, ale takich wiadomości nie dostaje się codziennie, więc chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Usiądź, porozmawiamy na spokojnie. - powiedziała ciotka. 
- Rodzice spieprzyli do Wrocławia, bo prawda wyszła na jaw? Przestraszyli się, czy po prostu skorzystali z okazji, że już nie będę brać ich za rodziców i problem mają z głowy? - zapytałam, choć wcale nie oczekiwałam na te pytania odpowiedzi. Znałam doskonale moich dotychczasowych rodziców i wiedziałam, że na rękę jest im to, że nie jestem ich córką. - Jak? - popatrzyłam na ich twarze. - No jakim cudem Klemens jest moim bratem? 
- Melka, my chcieliśmy powiedzieć ci prawdę już dawno temu, ale twoi rodzice.. to znaczy Anna i Grzegorz nie chcieli... - ciotka Janka jąkała się jak na prawdziwym przesłuchaniu.
- Chcę prostej i konkretnej odpowiedzi, a nie jakiś pierdół. - opadłam bezwładnie na drugi fotel i wbiłam spojrzenie w rodziców Klemensa.
- Dwadzieścia lat temu Anna miała wypadek.. - odezwał się wujek Krzysiek. - Okazało się, że już nigdy nie będzie mogła mieć dzieci i to ją załamało.. 
- Jakieś trzy tygodnie po tym zdarzeniu ja dowiedziałam się, że jestem w ciąży. - wtrąciła ciotka. 
- Ze mną? - mój głos nagle się załamał. Skinęła niepewnie głową i spuściła wzrok na splecione dłonie. - Co było dalej? 
- Mieliśmy już sześcioro dzieci i na tamte czasy było trudno je wychować, wykarmić, znaleźć im opiekę, gdy trzeba było ciężko pracować, by zarobić na chleb.. I wtedy Janka wpadła na pomysł oddania cię do adopcji, ale tylko i wyłącznie Annie i Grześkowi. 
- I tak po prostu mnie oddaliście? Beż żadnych skrupułów i wyrzutów sumienia? - zapytałam, a oni milczeli. - To miała być adopcja, czy pozbycie się mnie z domu, jak starego, niepotrzebnego mebla? 
- Nie mów tak. - rzucił wujek. - Chcieliśmy dla ciebie dobrze. Chcieliśmy żebyś miała wszystko, żeby ci niczego w życiu nie brakowało..
- A pomyśleliście jak będę się czuć za kilka lat, gdy się o wszystkim dowiem? - znów milczeli. - Od dziecka miałam was za najlepszych ludzi na świecie, każdemu mówiłam, że mam super wujków w Zakopanem, a teraz.. Teraz się okazuje, że całe życie tkwiłam w jakiejś cholernej bańce kłamstw, a wy jesteście moimi rodzicami! - wykrzyknęłam. Natychmiast wstałam z fotela i podparłam się dłońmi o blat stolika, a z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy. - I wy, i tamci cholerni ludzie z Wrocławia jesteście siebie tyle samo warci. Nienawidzę was wszystkich! - tylko tyle udało mi się jeszcze z siebie wydusić, a potem cały obraz mi się rozmazał. Wybiegłam z domu, po drodze zabierając jedynie cienki sweterek, i gnałam przed siebie. Wiedziałam od zawsze, że moje życie jest popieprzone, ale dopiero w tym momencie doszło do mnie, że to nie ja sama jestem temu winna. To ci wszyscy ludzie wychowywali mnie na kłamstwach i karmili złudzeniami, a prawda była zupełnie inna..

Gdzieś na drodze | godzina 21.45

W radiu leciały niemodne już piosenki, ale była to jedyna stacja jaka łapała fale na drodze prowadzącej przez las. Nienawidziłem tędy przejeżdżać, ale raz na jakiś czas trzeba było robić wyjątki. Szczególnie, gdy rodzice nakłaniali siłą, bym przyjechał choć na chwilę i się im pokazał. Byłem wykończony dzisiejszym treningiem, a do tego doszła mi pouczająca gadka rodziców na temat Kaśki. Jej matka była dobrą koleżanką mojej i nie dziwiło mnie to, że tak szybko dowiedziała się o naszym rozstaniu. Na dodatek zostałem obarczony całą winą za rozpad związku i nazwany każdym najgorszym mianem jakie tylko może być.
- Cholera jasna! głośne przekleństwo wydobyło się z moich ust, gdy ledwie zahamowałem samochód, bo przed moją maską przewinął się jakiś człowiek. - Patrz jak łazisz kretynie! - wykrzyknąłem po wyjściu z auta. - Jak ci życie niemiłe to zabij się na inne sposoby, a nie pod moim samochodem!
Zdziwiło mnie to, że dana osoba tak po prostu oparła się dłońmi o maskę i milczała. Gdybym ja prawie wpadł komuś pod koła to albo zacząłbym przepraszać tę osobę, albo ochrzaniał sam siebie. Była prawie 22, na ulicy cicho, pusto, ciemno, a temu człowiekowi ani się śniło odejść. Powoli zaczynałem się bać, że trafiłem na jakiegoś psychopatę i zaraz mnie zabije, a potem poćwiartuje i wrzuci do Wisły. 
- Przepraszam. - usłyszałem cichy pomruk. Po chwili dana osoba podniosła na mnie spojrzenie, a ja nagle dostałem kijem bejsbolowym w łeb. 
- Melka? - zapytałem, podchodząc bliżej niej. - Co ty odwalasz? - stanąłem przy niej. Odwróciła się do mnie przodem i wtedy zobaczyłem jej mokre od łez policzki i świecące oczy. - Co się stało? Dlaczego ty płaczesz?
- Nie płaczę. - otarła rękawem cienkiego swetra mokre policzki i słabo się uśmiechnęła. - Ja... Mam alergie na trawę. - palnęła. Miałem ochotę się zaśmiać, ale nie mogłem. Nie mogłem tego zrobić, widząc, że coś jest nie tak jak być powinno i to coś przyprawiło ją o łzy.
- A tak naprawdę? - założyłem ręce na klatkę piersiową i szturchnąłem ją łokciem w bok. Gdzieś w głębi głowy słyszałem głosy przypominające mi o poprzedniej imprezie i jej zachowaniu, ale nie było to teraz takie ważne. Oczywiście - było mi przykro z tego powodu, lecz co ja mogłem? Mogłem jedynie siedzieć cicho i nie dawać poznać po sobie, że mnie to ruszyło, bo byłbym skończony. Moja reputacja zimnego drania legła by w gruzach i wyszedłbym na cieniasa - kabanos jak się patrzy!
- Mówiłam ci już; to alergia. - trzymała się tej cholernej alergii, jak tonący patyka. Spojrzałem na nią dość przerażającym spojrzeniem, a ta spuściła głowę w dół. - A możemy porozmawiać o tym w samochodzie? - wskazała kciukiem na auto. - Trochę zimno tutaj na życiowe rozmowy.
Nie czekając na więcej po prostu ściągnąłem z siebie czerwoną bluzę i mimo protestów Melki założyłem ją na jej ramiona, po czym wsiedliśmy do auta.
- No więc słucham. - przyciszyłem radio, które uruchomiło się po przekręceniu kluczyka w stacyjce. - I nie mów mi, że to alergia, bo jak matkę kocham - wyciągnę cię z tego samochodu i wytarzam w trawie, żeby sprawdzić, czy nie ściemniasz. - zaśmiałem się, a on jedynie lekko się uśmiechnęła. 
- Właśnie dowiedziałam się, że mam brata. - powiedziała po chwili.
- Dlatego płaczesz? - zapytałem. - Zawsze myślałem, że w takich momentach ludzie skaczą z radości.
- Skakałbyś z radości, gdybyś dowiedział się, że zostałeś oddany jak niepotrzebny dywan, ale i tak całe życie przebywałeś w otoczeniu swoich prawdziwych rodziców? - popatrzyła na mnie wyczekująco, po czym pokiwała głową. - Właśnie. Ja nie widzę najmniejszego powodu do skakania ze szczęścia.
- Poczekaj.. bo czegoś tutaj nie rozumiem. - przeniosłem wzrok z dziewczyny na drogę i zastukałem kilkakrotnie w kierownicę. - Jak to miałaś z tymi ludźmi do czynienia?
- Normalnie. - mruknęła, bawiąc się moim telefonem. Na początku nie miałem zielonego pojęcia, jak udało jej się go zdobyć, ale po chwili dałem sobie liściem w twarz, gdy przypomniałem sobie, że przecież dałem jej swoją bluzę. - Klemens to mój brat. - dodała cicho.
- Klemens? - nie dowierzałem. - Murańka Klemens? Tak?
- Nie, papież Klemens. - przewróciła oczyma. - Naprawdę jesteś głupi, czy tylko się zgrywasz? - nie zamierzałem komentować tego pytania. - Wracając do tematu.. Mam brata. - wykrzyknęła ironicznie. - Spotkał mnie taki zaszczyt, że zaraz sobie dam w łeb bronią palną. - otwartą dłonią przetarła czoło i wbiła wzrok w drogę. Widziałem, że straciła ochotę na rozmowę i raczej tego tematu też nie chciała drążyć. Postanowiłem, że przestanę niepotrzebnie nadawać i przygłosiłem radio..

Mieszkanie na obrzeżach Zakopanego | godzina 22.30

Poczułam, że odrywam się od miękkiego, samochodowego fotela, a woń męskich perfum uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Otworzyłam oczy i mimo słabej ostrości zdążyłam ogarnąć, że jestem na rękach Bartka i właśnie zmierzamy w stronę bloku. Mi było bardzo wygodnie, jemu - nie mam pojęcia. Jednak nie zamierzałam pokazywać tego, że się przebudziłam, bo moja wygodna taksówka odstawiłaby mnie na ziemię i kazała radzić sobie sama. 
Przeszło pięć minut, kiedy wniósł mnie do swojego mieszkania i od razu skierował się do salonu, by mnie tak zostawić. Położył mnie najdelikatniej umiał, okrył kocem i miał zamiar odejść, gdy ja otworzyłam oczy, a on o mały włos nie padł na zawał. 
- Wystraszyłaś mnie! - jęknął, trzymając się za serce. 
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ożywającego truposza.  - zaśmiałam się, podnosząc do pozycji siedzącej.  - Obudziłam się po wyjęciu z samochodu, ale stwierdziłam, że możesz mi kazać iść samej i wolałam nie ryzykować. - wytknęłam język brunetowi, a ten przysiadł obok mnie. 
- I tak bym cię wniósł. - odparł, wzruszając ramionami. - Jesteś strasznie lekka. - dodał.
- Próbujesz mnie poderwać na lekkość, czy chcesz się pochwalić, że żaden ciężar nie jest ci straszny? 
- Wybieram odpowiedź numer dwa. - zaśmiał się, a ja uderzyłam go za to w ramię. - No chyba miałem być szczery, prawda? 
- No nie no tak. - przytaknęłam. - Masz coś do picia? 
- Na kawę i herbatę nie licz, bo dawno nie robiłem zakupów, ale mam chyba jakiś sok tylko...
- Zamknij się. - przerwałam mu, gdyż zauważyłam niewielką szafkę z przeróżnymi alkoholami. Podeszłam tam więcej i zaczęłam oglądać każdą butelkę, a Bartek dołączył do mnie po chwili. - Masz jutro trening? - zaprzeczył. - Masz PlayStation. - zauważyłam. Przytaknął. - Gdzie masz jakieś szkła? 
- W kuchni. - odparł niepewnie. - W szafce nad zlewem. 
- Okey, to ja pójdę po naczynka, a ty odpalaj jakąś grę. 
Posłałam Bartkowi niewinny uśmieszek i zniknęłam z pola jego widzenia..


Od autorki:
Dużo Bartka. Dużo Melki. Czego chcieć więcej? Aaa, może rozdziału 15, bo tam będzie ich jeszcze więcej! ^^
 PS1. Zapraszam tutaj: http://cienie-samotnosci.blogspot.com/ 
PS2. Czy są tutaj kibice FC Barcelony? (pytanie bardzo ważne, dotyczące moich planów na nieodległą przyszłość) :D


                  Miło jest powspominać <3 


9 komentarzy:

  1. Tak są kibice Barcyy <33 a rozdział cudeńko ;* i nareszcie dużo Melki i Bartka ;D aawwww ;3 no super, extra, fenomenalnie <3 niecierpliwie czekam na 15 ;)
    Buziaki Kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, kibice Barcy są wszędzie :D. Co do rozdziału to wciąż nie mogę uwierzyć, że Klemens jest bratem Melki :-o, ale Bartek ratuje sytuację więc rozdział jak najbardziej na +. Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem kibicem Barcy, ale jak w opowiadaniu nie będzie Messiego to chętnie zaglądnę :)

    Nie podoba mi się zachowanie Amelii względem swoich prawdziwych rodziców. Rozumiem, że jest na nich wściekła. Sama pewnie byłabym wściekła, gdyby to mnie coś takiego spotkało, ale ja dałabym szansę rodzicom na wyjaśnienie mi dlaczego to zrobili...

    Bartek to miał wyczucie czasu, hehe :) Wiedział, kiedy wracać do domu :)

    Rozdział świetny, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kibicem Barcy jestem ja! I będę, jak tylko te plany wcielisz w życie, nie zapomnij dać mi znać.

    Rozumiem złość Amelii. Ja ze swoim charakterem już dawno wysadziłabym dom w powietrze. Duuużo Bartka, a mogło być więcej! Dawaj szybko nowy rozdział :D
    Chociaż tak coś czuję, że alkohol+Bartek+Melka = ciekawie, ciekawie xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jestem :)
    Hmm... jakoś specjalnie nie jestem kibicem Barcy, ale w twoim wykonaniu, na pewno będzie ciekawie :)
    Z jednej strony rozumiem zachowanie Amelli i wcale się jej nie dziwię, ale z drugiej strony... mogła zareagować trochę ostrożniej, nie tak impulsywnie. W końcu to jej prawdziwi rodzice, mimo wszystko... Oj, podoba mi się obecność Bartka i coś czuję, że niedługo będzie się działo. Niedługo... pewnie w następnym rozdziale :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Barcelona nie jest moim ulubionym klubem, ale jeśli będziesz pisać jakieś opowiadanie o kimś właśnie z tego klubu, to na pewno będę czytać,bo jestem zachwycona Twoją twórczością. ❤
    Wracając do rozdziału. Melka trochę za ostro zareagowała,ale nie dziwię się jej. Przecież nie codziennie człowiek dowiaduje się, że jego rodzice tak na prawdę nimi nie są.
    Bartek! ❤ Ja już chcę kolejny rozdział! Nie mogę się go doczekać. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej. *.*
    Pozdrawiam i weny życzę.
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. hej zakochałam się w tym rozdziale kiedy 15 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny rozdział!
    Dużo Melki, dużo Bartka = bomba!
    Gdzieś tam u góry przeczytałam komentarz, że Melka zareagowała nieco zbyt gwałtownie. Także skłaniam się ku tej opcji, ale z drugiej strony... jestem w stanie zrozumieć jej oburzenie. Ma prawo być wściekła. Całe życie była wychowywana w kłamstwie. Ale rozumiem także powody, które kierowały państwem Murańka. Mieli już szóstkę dzieci, a kolejne byłoby faktycznie ciężarem. Nie dość, że dla pozostałych członków rodziny, to jeszcze i jej byłoby ciężko. Pewnie nic by nie miała. Ale tu również jest druga strona medalu - gdyby jej nie oddali, wychowywaliby się jak rodzina, pełna rodzina. Byliby wszyscy razem, na pewno szczęśliwi i kochający się. A z Melką może nie byłoby tylu kłopotów.
    Bartuś. No ja go uwielbiam. Pokazuje nam się tu z całkiem przyjaznej strony. I wcale nie jest zimnym draniem. Ma uczucia, które naprawdę łatwo podeptać. I powinien uważać na Melkę, bo ona nie myśli nad sensem swoich słów i może jeszcze przez nią cierpieć. Niech ma się chlopak na baczności.
    I bardzo jestem ciekawa tego kolejnego rozdziału. Co tam się między nimi... trzymam za nich kciuki, to na pewno.
    Do następnego, pozdrawiam serdecznie, Lilka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam: nie znam się na piłce nożnej, nie oglądam i nie interesuję się. Ale mogę się "doinformować" wiadomościami z internetu. A czytać będę dla samej przyjemności czytania tego co stworzysz.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń