piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział czwarty.

Dom Klemensa | późne popołudnie

Ledwie przestąpiłam próg domu, a mama Klimka zwerbowała mnie do pomocy w przydomowym ogrodzie, w którym na moje oko pracy zbyt wiele nie było. Bardziej wyglądało to na dobry pretekst do dowiedzenia się szczegółów mojego spotkania z Krzyśkiem. Byłam wdzięczna losowi, gdy uporałyśmy się z najmniejszymi pracami i mogłam w spokoju odejść, bo powoli zaczynałam się irytować ciociną dociekliwością. Tę cechę Klimek odziedziczył na pewno po niej, bo po wujku wszystko spływało jak woda po kaczce. Usiadłam na jednej z dwóch huśtawek nad oczkiem wodnym i wystawiłam twarz ku słońcu. Lato jest przecież raz w roku i w końcu trzeba złapać rumieńców, a nie wyglądać gorzej od samej śmierci. Przymknęłam powieki i wsłuchiwałam się w szum małej fontanny oraz muzykę dochodzącą z posiadłości obok. Mimo iż był to typowy zespół dla napalonych nastolatek to muzyka wpadała w ucho i za drugim razem już trochę podchwyciłam refren. Jednakże szybko zagłębiłam się w swoich głupich myślach, które skupiły się na Krzyśku, a zeszły aż do miłego Kłuska. Po pierwsze, zastanawiało mnie skąd wziął się w tym samym miejscu co my, a po drugie, to nadal nie potrafiłam racjonalnie wyjaśnić tego, co działo się ze mną zaraz po tym, gdy na mnie spojrzał. Nie jest normalną rzeczą to, że tracisz logiczny punkt widzenia, zasycha ci w gardle, serce staje i nie możesz się ruszyć. Jeśli w nim siedzi jakaś ukryta moc to jeszcze dziś dzwonię do egzorcysty, bo chłopakowi trzeba koniecznie pomóc. Może pomoże on na wszystkie jego cholerne wady, które doprowadzają mnie do szału, gdy tylko na niego spojrzę i o nich pomyślę.
- Melka! - usłyszałam krzyk dochodzący z tarasu, więc otworzyłam jedno oko i spojrzałam w tamtą stronę. O barierkę opierała się ciotka z wymalowanym szerokim uśmiechem na twarzy. - Melka masz gościa! - wykrzyknęła. Uniósłszy brwi ku górze, westchnęłam i niechętnie wstałam z huśtawki, po czym udałam się do środka. Jakież było moje zdziwienie, gdy w przedpokoju zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Maćka.
- A co ty tu robisz? - zapytałam podchodząc bliżej brązowookiego i delikatnie się uśmiechając.
- Stoję. - wyszczerzył się jeszcze szerzej. - Nudziło mi się w domu, więc wpadłem na pomysł, że może chcesz się rozerwać, pozwiedzać Zakopane, czy coś.. - dodał.
- Nie jestem w Zakopcu po raz pierwszy. - zaśmiałam się. Jego mina momentalnie zrzedła, a mi się przykro zrobiło, że zniszczyłam mu dobry humor. - Masz jakieś konkretne propozycje? - uniosłam jedną brew w górę, opierając się bokiem o brzoskwiniową ścianę.
- Interesuje cię motoryzacja?
- Chodzi ci o to, czy lubię super wypasione sportowe auta? - skinął głową uśmiechając się. - Daj mi chwilę, skoczę po bluzę. - odwzajemniłam uśmiech i już po chwili wbiegałam po schodach na górę. Z Maćka był nawet fajny facet, aczkolwiek wyglądał na zagubionego i strasznie spiętego w niektórych sytuacjach. Jednakże nie był sztywny i nie uchodził za księżniczkę ze spalonego zamku, więc nie miałam nic przeciwko temu, by bliżej go poznać.

Amatorski tor wyścigowy | godzina 19.20

 Opuściwszy czerwone autko Maćka, udaliśmy się w stronę dwóch stojących w oddali chłopaków i czarnego samochodu marki Mitsubishi oblepionego tysiącami różnych log. 
- Mówiąc, że będziesz tu niedługo, miałeś na myśli półtorej godziny? - odezwał się jeden z nich i przybił piątkę z Kotem. Ten zaśmiał się i przywitał się z niższym chłopakiem, ale jakże urokliwym. Na moment utonęłam w zieleni jego tęczówek, ale Maciek sprowadził mnie na ziemię szturchnięciem w bok. Gdybym mogła to najchętniej zabiłabym go w tamtym momencie, bo trafił w czuły punkt, który wciąż bolał i nie zanosiło się na to, by przestał. 
- Auto jest wasze. - zielonooki wręczył kluczki Maćkowi i przelotnie na mnie popatrzył. - Macie godzinę i ani minut dłużej, rozumiemy się panie Maćku? - zaśmiał się. 
- Czemu tak mało? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
- Jakbyś krócej tę grzywkę układał to miałbyś więcej czasu na jazdę. - odpowiedział drugi.
- To nie ja! - pisnął niczym dziewczynka na widok waty cukrowej. - To ona się grzebała! - zwalił winę na mnie, dodatkowo wskazując palcem na moją niczemu winną osobę.
- I może słonia na łańcuchu do tego, hm? - zapytałam kąśliwie. - Nie jestem winna temu, że miałeś problem z przechodzącym po jezdni kotem.
- Nie mogłem zabić swojego krewniaka! 
- Czas ci leci. - zielonooki postukał palcem w lewy nadgarstek, wskazując na swój wypasiony zegarek. Kot przekręcił oczyma i mrucząc pod nosem okrążył auto i wsiadł do środka, a ja zrobiłam to chwilę później. Bo nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie napatrzyła się na te piękne zielone oczy. 
- Myślałem, że zaraz rzucisz mu się na szyję. - powiedział Maciek, gdy tylko zatrzasnęłam drzwi. - Każda laska ślini się do niego, jak...
- Ile ty tych dziewczyn tutaj zabierasz? - przerwałam mu.
- Kilka się zdarzyło. - uśmiechnął się i przekręcił kluczyk w stacyjce. - Gotowa? - zaprzeczyłam. - Czemu nie? 
- Ja chcę prowadzić. - odparłam. 
- Dziewczyna za kółkiem rajdowego auta? Sorry, ale nie wyobrażam sobie tego. - parsknął śmiechem, kurczowo usiłując włożyć kluczyk do stacyjki, którą na wszelkie możliwe sposoby mu zasłaniałam. 
- Ja nie wyobrażam sobie ciebie jako Mistrza Olimpijskiego i z tym żyję, więc jesteśmy kwita. - odgryzłam się. - Zbieraj kuperek z siedzonka, bo Melka wsiada za kółko. - posłałam mu niewidzialnego buziaka w powietrzu i szybkim ruchem odebrałam z rąk kluczyki. Zamrugał kilka razy oczyma, jakby nie wierzył w to, że świat naprawdę istnieje, a potem kręcąc głową wysiadł. W tym samym momencie ja przesiadłam się na jego miejsce i odpaliłam silnik. 
- Założę się, że za pięć minut będziesz mnie błagać o to, żebym to ja wsiadł za kółko. - powiedział, śmiejąc się, jak głupi do sera. 
- Możemy się założyć. - odparłam. - Jeśli doprowadzę cię do szału moją jazdą to.. to jutro na treningu ćwiczysz w samych bokserkach i każdemu mówisz, że to przez zakażenie pewnego członka ciała.
- A jeśli mnie nie przerazisz? - uniósł jedną brew w górę, stukając palcami o swoje kolano. Trochę rozpraszał mnie ten widok, bo od dawna miałam fetysz na męskie palce. Czemu? Nie wiem, ale to na pewno wina Klemensa. 
- To się z tobą umówię.
- W takim razie umowa stoi. - wyciągnął dłoń w moją stronę. - A do opcji jeśli mnie przerazisz mogę dorzucić jeszcze wielki, żenujący napis na klacie. - wyszczerzył się. 
- Nie wiesz na co się piszesz. - szepnęłam, patrząc mu w oczy. Uścisnąwszy jego dłoń, włączyłam klimatyzację, sprawdziłam lusterka i wrzuciłam bieg. Widziałam jak patrzy na mnie z satysfakcją wygranej w oczach. Jednak milej patrzyło się na to, jak w jednej chwili widać w nich przerażenie, a to dlatego, że ruszyłam z piskiem opon z miejsca, w dodatku z mocnym szarpnięciem. Myślałam, że Maciek wbił się w ten fotel całkowicie, bo nie ruszał się przed dobre kilka minut. 
Natomiast ja w końcu czułam, że żyję, że mam wakacje, że spędzam normalnie czas, że nie siedzę w zatłoczonym klubie i nie popijam kolorowych drinków. Tęskno mi za tym było, ale w końcu tutaj żyje się inaczej. Inaczej się na wszystko patrzy i nie można odstawać od tłumu, a mi to wcale nie przeszkadzało. 
- Cholera. - wyszeptał chłopak, a ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem i dodałam gazu. 

****

Zzieleniały Maciej dotrzymywał mi kroku w drodze do swojego auta, choć łapałam go na tym, że przypatrywał mi się i spuszczał wzrok, gdy dostrzegł, że patrzę. Wciąż był w lekkim szoku po przejażdżce ze mną, ale nikt nie mówił, że muszę jeździć delikatnie i ostrożnie na torze przeznaczonym do rajdów. 
- Gdzie się tego nauczyłaś? - to była pierwsza racjonalna wypowiedź odkąd wysiadł z samochodu. 
- Ma się te talenty Maciuś. - poklepałam go przyjacielsko po ramieniu i puściłam oczko. - Prowadzisz, czy cię wyręczyć? 
- Nie! - krzyknął, machając rękoma. - Dam radę. - odparł, otwierając pilotem samochód i otwierając mi drzwi. Usiadłszy na fotelu, oparłam głowę o zagłówek i spojrzałam na opartego o drzwi chłopaka, który zawzięcie coś w głowie kalkulował. - Jutro o dziesiątej pod skocznią. - dodał, zatrzaskując drzwi.

****

- Cholera jasna! - krzyknął, uderzając dłonią w kierownicę, która odezwała się swoim charakterystycznym dźwiękiem. - No dajesz, pal. - nerwowo przekręcał klucz w stacyjce, ale samochód nie raczył zapalić. Jedyne co było słychać to charczenie pojazdu. 
- Co mu jest? - zapytałam. 
- Żebym to ja wiedział. - parsknął. - Coraz bardziej mnie denerwuje! - kolejny raz uderzył w biedną kierownicę. 
- Spokojnie, ej. - powiedziałam łagodnie i pogłaskałam go po włosach. - Może to chwilowy kryzys. - dodałam. Chłopak jedynie westchnął i wysiadł z auta. Następnie otworzył maskę i lustrował wzrokiem silnik, kręcąc głową. Wysiadłam więc i ja, i dołączyłam do niego. - No i co my tu mamy? - zapytałam bardziej siebie niż jego. Kopnął leżący na drodze kamyk i wyciągnął z kieszeni telefon. Po chwili zaczął w nim grzebać, a ja patrzyłam zdumiała to na maskę, to na niego. - Co ty robisz? - zapytałam.
- Szukam numeru do Kuby. Ktoś musi mnie odholować. Dlaczego się śmiejesz? - zapytał, gdy nie wytrzymałam i prawie leżałam ze śmiechu. 
- Bo skończył ci się tylko płyn w chłodnicy, a ty robisz wielką aferę. - powiedziałam. - Może skoczek z ciebie dobry, ale mechanik do dupy. - dodałam, lustrując wzrokiem jego zdziwioną twarz.

Mieszkanie na obrzeżach Zakopanego | godzina 22.30

Ze snu wyrwało mnie trzaśnięcie drzwiami i głos mojej dziewczyny, która rozmawiała z kimś przez telefon. Zerknąłem znad oparcia w stronę korytarza i dostrzegłem jej smukłą sylwetkę w walce z toną papierowych toreb z zakupami. Pomógłbym jej, ale wiedziałem, że w tych torbach są tylko jej nowe rzeczy, więc nawet nie siliłem się na jakiekolwiek gesty okazujące pomoc lub zainteresowanie. Wparowała do salonu już chwilę później, w pośpiechu kończąc połączenie i witając mnie czułym pocałunkiem w usta. Uśmiechnęła się siadając obok mnie i przeczesała palcami końcówki moich włosów, które zdecydowanie trzeba było już podciąć. 
- Gdzie byłaś? - zapytałem patrząc w ekran telewizora. Właśnie trwały ostatnie minut meczu Realu Madryt z FC Barceloną, a ja głupi przespałem więcej niż połowę. 
- Na zakupach z dziewczynami. - odpowiedziała z podekscytowaniem. - Nie uwierzysz, Gośka się zaręczyła! - zapiszczała. Puściłem to mimo uszy i tylko wzruszyłem ramionami, bo po pierwsze, była to jej koleżanka, a po drugie, dziewczyny na oczy nigdy nie widziałem. - A Majka wyjeżdża ze swoim chłopakiem na Maltę.. - westchnęła, opierając się o oparcie. - Też bym chciała gdzieś wyjechać i się oderwać, no ale cóż. - zrobiła charakterystyczną minę, która oznaczała tylko moją winę i zacmokała. 
- Sugerujesz mi coś? 
- Ja tobie? Ależ skąd. - odparła ze stoickim spokojem. W głowie zapaliła mi czerwona lampka, że to fałszywy spokój i miałem rację, że nie dałem się na to nabrać. - Po prostu dziś doceniłam to, że mój własny facet nie ma dla mnie krzty czasu. 
- Ja - wskazałem na ciebie - nie mam czasu dla ciebie? - wskazałem na nią. - Czy ty siebie słyszysz? Siedzę w domu od kilku tygodni, bo nie mieliśmy żadnych zajęć, nudzę się, nie wiem co ze sobą zrobić, a ty śmiesz mi powiedzieć, że to moja wina?
- Ale dlaczego się unosisz?
- Dlatego, że robisz ze mnie kata, a siebie bierzesz jako ofiarę. - odpowiedziałem. - Wychodzisz rano, wracasz wieczorem albo następnego dnia. Umawiasz się z kim chcesz, gdzie chcesz i kiedy chcesz, nawet nie pytając mnie o zdanie. Myślisz, że to nie jest irytujące? Jest i to bardzo, bo też chciałbym po przebywać z własną dziewczyną choć kilka minut, poprzytulać się i spędzić razem czas, a nie stać na końcu kolejki za jej znajomymi! 
- Bartek...
- Sorry, Kaśka, ale nie podoba mi się takie życie, taki związek i takie relacje. - powiedziałem. - Dlatego lepiej będzie jak przenocujesz u którejś ze swoich przyjaciółek, bo nie mam sił by znosić twoją obecność. 
- Wyrzucasz mnie z naszego domu? 
- Po pierwsze, mieszkanie jest moje. Po drugie, nie wyrzucam, a grzecznie cię proszę, bo chcę pobyć sam. 
- Okey... - pokiwała głową. - Szowinistyczna świnia. - warknęła wstając i opuszczając pomieszczenie. I teraz nasunęło mi się pytanie - czy prawdziwie kochająca dziewczyna wyszłaby bez żadnych skrupułów? Trzask drzwi rozniósł się po mieszkaniu. Usiadłem na sofie, chowając twarz w dłonie i westchnąłem. Bo czułem, że coś się w tym związku wypaliło. Że ja się wypaliłem, że Kaśka się wypaliła, że cała ta miłość się wypaliła, żeby nie powiedzieć spaliła na amen. Po prostu już nie czułem żadnego żalu z powodu kolejnej kłótni. Nie miałem ochoty by wyciągnąć telefon i pisać jej co chwilę głupie "przepraszam", by próbować dzwonić, szukać jej po koleżankach. Jedyne na co miałem ochotę to spotkanie się z kolegami na nic nie znaczącym piwku. 
A tak przy okazji z nią..

Od autorki:
Bondziorno! :D
Czwóreczka dość Maciejkowa, ale taki był zamysł ^^
Miłego czytania i do napisania! 
Buźka ;* 

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    Biedny Maciejka, nie przypuszczał, że Amelia to świetny kierowca.
    Już sobie wyobrażam biegającego w samych bokserkach po skoczni. Aż buzia sama się cieszy.
    Postać Bartka ciekawi mnie, a zarazem irytuje. Sam do swojej wiadomości dopuszcza, że Amelia nie jest mu obojętna, ale jeśli jest koło niej to od razu jej docina.
    Czekam na następny rozdział i weny życzę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Maciuś, Maciuś. To żeś się przejechał hahah xD Wścibska ciotka? Na szczęście niw mam takiej. Mam tylko wścibską sąsiadkę ale to inna historia. Co Bartuś? Związek się wali? O jak przykro... Albo i noe. Taka wredna ja :D Pozdrawiam i przepraszam że krótko ale na telefonie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział.♥
    Maciek będzie musiał teraz biegać w samych bokserkach dodatkowo z żenującym napisem na klacie ? Już to sobie wyobrażam. :D
    Czekam na kolejny i serdecznie pozdrawiam. ♥
    (przepraszam,że krótko i bez sensu,ale nie mam za bardzo czasu,muszę pomagać w porządkach domowych ;c)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha xD epicko, Maciek chyba przegrał, już się nie mogę doczekać tego jego odpracowywania kary :) Co do Bartka to mam mieszane uczucia, ale czekam na rozwinięcie tego wątku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się ^^
    Kurczę, ale Maciejkowo :) Po prostu nie mogłam ze śmiechu, kiedy wyobraziłam go sobie z tym napisem na klacie xD Kochana, dziękuję za skuteczną poprawę humoru ♥ Powiem szczerze, że Bartek jest jedyną postacią tej historii, której jakoś nie darzę zbyt wielką sympatią, ale cóż... Może jeszcze zmienię zdanie :)
    Buziaki :**
    PS. U mnie czwórka. Wpadniesz? ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, całe opowiadanie genialne.
    Zapraszam do mojego perfekcyjnie beznadziejnego bloga.
    Ściska i życzę weny xx
    H.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. ;*
    Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej szczegółów tutaj. : http://skokwmilosc.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Ze spóźnieniem ale jestem :P
    Czyżby Bartek zakochał się w Melce?
    Opowiadanie świetne i zostaje ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiałam się podczas czytania rozdziału, uśmiałam :) Bardzo pozytywny mimo tej akcji z Bartkiem i Kaśką.

    Czyżby moje przypuszczenia, że Bartek ma coś do Amelii powoli się potwierdzają...? :) Chyba tak... :)

    Rozdział świetny, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny:*

    OdpowiedzUsuń
  10. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń