Dom Klemensa | późne popołudnie
- Melka! - usłyszałam krzyk dochodzący z tarasu, więc otworzyłam jedno oko i spojrzałam w tamtą stronę. O barierkę opierała się ciotka z wymalowanym szerokim uśmiechem na twarzy. - Melka masz gościa! - wykrzyknęła. Uniósłszy brwi ku górze, westchnęłam i niechętnie wstałam z huśtawki, po czym udałam się do środka. Jakież było moje zdziwienie, gdy w przedpokoju zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Maćka.
- A co ty tu robisz? - zapytałam podchodząc bliżej brązowookiego i delikatnie się uśmiechając.
- Stoję. - wyszczerzył się jeszcze szerzej. - Nudziło mi się w domu, więc wpadłem na pomysł, że może chcesz się rozerwać, pozwiedzać Zakopane, czy coś.. - dodał.
- Nie jestem w Zakopcu po raz pierwszy. - zaśmiałam się. Jego mina momentalnie zrzedła, a mi się przykro zrobiło, że zniszczyłam mu dobry humor. - Masz jakieś konkretne propozycje? - uniosłam jedną brew w górę, opierając się bokiem o brzoskwiniową ścianę.
- Interesuje cię motoryzacja?
- Chodzi ci o to, czy lubię super wypasione sportowe auta? - skinął głową uśmiechając się. - Daj mi chwilę, skoczę po bluzę. - odwzajemniłam uśmiech i już po chwili wbiegałam po schodach na górę. Z Maćka był nawet fajny facet, aczkolwiek wyglądał na zagubionego i strasznie spiętego w niektórych sytuacjach. Jednakże nie był sztywny i nie uchodził za księżniczkę ze spalonego zamku, więc nie miałam nic przeciwko temu, by bliżej go poznać.
Amatorski tor wyścigowy | godzina 19.20
Opuściwszy czerwone autko Maćka, udaliśmy się w stronę dwóch stojących w oddali chłopaków i czarnego samochodu marki Mitsubishi oblepionego tysiącami różnych log.
- Mówiąc, że będziesz tu niedługo, miałeś na myśli półtorej godziny? - odezwał się jeden z nich i przybił piątkę z Kotem. Ten zaśmiał się i przywitał się z niższym chłopakiem, ale jakże urokliwym. Na moment utonęłam w zieleni jego tęczówek, ale Maciek sprowadził mnie na ziemię szturchnięciem w bok. Gdybym mogła to najchętniej zabiłabym go w tamtym momencie, bo trafił w czuły punkt, który wciąż bolał i nie zanosiło się na to, by przestał.
- Auto jest wasze. - zielonooki wręczył kluczki Maćkowi i przelotnie na mnie popatrzył. - Macie godzinę i ani minut dłużej, rozumiemy się panie Maćku? - zaśmiał się.
- Czemu tak mało? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
- Jakbyś krócej tę grzywkę układał to miałbyś więcej czasu na jazdę. - odpowiedział drugi.
- To nie ja! - pisnął niczym dziewczynka na widok waty cukrowej. - To ona się grzebała! - zwalił winę na mnie, dodatkowo wskazując palcem na moją niczemu winną osobę.
- I może słonia na łańcuchu do tego, hm? - zapytałam kąśliwie. - Nie jestem winna temu, że miałeś problem z przechodzącym po jezdni kotem.
- Nie mogłem zabić swojego krewniaka!
- Czas ci leci. - zielonooki postukał palcem w lewy nadgarstek, wskazując na swój wypasiony zegarek. Kot przekręcił oczyma i mrucząc pod nosem okrążył auto i wsiadł do środka, a ja zrobiłam to chwilę później. Bo nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie napatrzyła się na te piękne zielone oczy.
- Myślałem, że zaraz rzucisz mu się na szyję. - powiedział Maciek, gdy tylko zatrzasnęłam drzwi. - Każda laska ślini się do niego, jak...
- Ile ty tych dziewczyn tutaj zabierasz? - przerwałam mu.
- Kilka się zdarzyło. - uśmiechnął się i przekręcił kluczyk w stacyjce. - Gotowa? - zaprzeczyłam. - Czemu nie?
- Ja chcę prowadzić. - odparłam.
- Dziewczyna za kółkiem rajdowego auta? Sorry, ale nie wyobrażam sobie tego. - parsknął śmiechem, kurczowo usiłując włożyć kluczyk do stacyjki, którą na wszelkie możliwe sposoby mu zasłaniałam.
- Ja nie wyobrażam sobie ciebie jako Mistrza Olimpijskiego i z tym żyję, więc jesteśmy kwita. - odgryzłam się. - Zbieraj kuperek z siedzonka, bo Melka wsiada za kółko. - posłałam mu niewidzialnego buziaka w powietrzu i szybkim ruchem odebrałam z rąk kluczyki. Zamrugał kilka razy oczyma, jakby nie wierzył w to, że świat naprawdę istnieje, a potem kręcąc głową wysiadł. W tym samym momencie ja przesiadłam się na jego miejsce i odpaliłam silnik.
- Założę się, że za pięć minut będziesz mnie błagać o to, żebym to ja wsiadł za kółko. - powiedział, śmiejąc się, jak głupi do sera.
- Możemy się założyć. - odparłam. - Jeśli doprowadzę cię do szału moją jazdą to.. to jutro na treningu ćwiczysz w samych bokserkach i każdemu mówisz, że to przez zakażenie pewnego członka ciała.
- A jeśli mnie nie przerazisz? - uniósł jedną brew w górę, stukając palcami o swoje kolano. Trochę rozpraszał mnie ten widok, bo od dawna miałam fetysz na męskie palce. Czemu? Nie wiem, ale to na pewno wina Klemensa.
- To się z tobą umówię.
- W takim razie umowa stoi. - wyciągnął dłoń w moją stronę. - A do opcji jeśli mnie przerazisz mogę dorzucić jeszcze wielki, żenujący napis na klacie. - wyszczerzył się.
- Nie wiesz na co się piszesz. - szepnęłam, patrząc mu w oczy. Uścisnąwszy jego dłoń, włączyłam klimatyzację, sprawdziłam lusterka i wrzuciłam bieg. Widziałam jak patrzy na mnie z satysfakcją wygranej w oczach. Jednak milej patrzyło się na to, jak w jednej chwili widać w nich przerażenie, a to dlatego, że ruszyłam z piskiem opon z miejsca, w dodatku z mocnym szarpnięciem. Myślałam, że Maciek wbił się w ten fotel całkowicie, bo nie ruszał się przed dobre kilka minut.
Natomiast ja w końcu czułam, że żyję, że mam wakacje, że spędzam normalnie czas, że nie siedzę w zatłoczonym klubie i nie popijam kolorowych drinków. Tęskno mi za tym było, ale w końcu tutaj żyje się inaczej. Inaczej się na wszystko patrzy i nie można odstawać od tłumu, a mi to wcale nie przeszkadzało.
- Cholera. - wyszeptał chłopak, a ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem i dodałam gazu.
****
Zzieleniały Maciej dotrzymywał mi kroku w drodze do swojego auta, choć łapałam go na tym, że przypatrywał mi się i spuszczał wzrok, gdy dostrzegł, że patrzę. Wciąż był w lekkim szoku po przejażdżce ze mną, ale nikt nie mówił, że muszę jeździć delikatnie i ostrożnie na torze przeznaczonym do rajdów.
- Gdzie się tego nauczyłaś? - to była pierwsza racjonalna wypowiedź odkąd wysiadł z samochodu.
- Ma się te talenty Maciuś. - poklepałam go przyjacielsko po ramieniu i puściłam oczko. - Prowadzisz, czy cię wyręczyć?
- Nie! - krzyknął, machając rękoma. - Dam radę. - odparł, otwierając pilotem samochód i otwierając mi drzwi. Usiadłszy na fotelu, oparłam głowę o zagłówek i spojrzałam na opartego o drzwi chłopaka, który zawzięcie coś w głowie kalkulował. - Jutro o dziesiątej pod skocznią. - dodał, zatrzaskując drzwi.
****
- Cholera jasna! - krzyknął, uderzając dłonią w kierownicę, która odezwała się swoim charakterystycznym dźwiękiem. - No dajesz, pal. - nerwowo przekręcał klucz w stacyjce, ale samochód nie raczył zapalić. Jedyne co było słychać to charczenie pojazdu.
- Co mu jest? - zapytałam.
- Żebym to ja wiedział. - parsknął. - Coraz bardziej mnie denerwuje! - kolejny raz uderzył w biedną kierownicę.
- Spokojnie, ej. - powiedziałam łagodnie i pogłaskałam go po włosach. - Może to chwilowy kryzys. - dodałam. Chłopak jedynie westchnął i wysiadł z auta. Następnie otworzył maskę i lustrował wzrokiem silnik, kręcąc głową. Wysiadłam więc i ja, i dołączyłam do niego. - No i co my tu mamy? - zapytałam bardziej siebie niż jego. Kopnął leżący na drodze kamyk i wyciągnął z kieszeni telefon. Po chwili zaczął w nim grzebać, a ja patrzyłam zdumiała to na maskę, to na niego. - Co ty robisz? - zapytałam.
- Szukam numeru do Kuby. Ktoś musi mnie odholować. Dlaczego się śmiejesz? - zapytał, gdy nie wytrzymałam i prawie leżałam ze śmiechu.
- Bo skończył ci się tylko płyn w chłodnicy, a ty robisz wielką aferę. - powiedziałam. - Może skoczek z ciebie dobry, ale mechanik do dupy. - dodałam, lustrując wzrokiem jego zdziwioną twarz.
Mieszkanie na obrzeżach Zakopanego | godzina 22.30
Ze snu wyrwało mnie trzaśnięcie drzwiami i głos mojej dziewczyny, która rozmawiała z kimś przez telefon. Zerknąłem znad oparcia w stronę korytarza i dostrzegłem jej smukłą sylwetkę w walce z toną papierowych toreb z zakupami. Pomógłbym jej, ale wiedziałem, że w tych torbach są tylko jej nowe rzeczy, więc nawet nie siliłem się na jakiekolwiek gesty okazujące pomoc lub zainteresowanie. Wparowała do salonu już chwilę później, w pośpiechu kończąc połączenie i witając mnie czułym pocałunkiem w usta. Uśmiechnęła się siadając obok mnie i przeczesała palcami końcówki moich włosów, które zdecydowanie trzeba było już podciąć.
- Gdzie byłaś? - zapytałem patrząc w ekran telewizora. Właśnie trwały ostatnie minut meczu Realu Madryt z FC Barceloną, a ja głupi przespałem więcej niż połowę.
- Na zakupach z dziewczynami. - odpowiedziała z podekscytowaniem. - Nie uwierzysz, Gośka się zaręczyła! - zapiszczała. Puściłem to mimo uszy i tylko wzruszyłem ramionami, bo po pierwsze, była to jej koleżanka, a po drugie, dziewczyny na oczy nigdy nie widziałem. - A Majka wyjeżdża ze swoim chłopakiem na Maltę.. - westchnęła, opierając się o oparcie. - Też bym chciała gdzieś wyjechać i się oderwać, no ale cóż. - zrobiła charakterystyczną minę, która oznaczała tylko moją winę i zacmokała.
- Sugerujesz mi coś?
- Ja tobie? Ależ skąd. - odparła ze stoickim spokojem. W głowie zapaliła mi czerwona lampka, że to fałszywy spokój i miałem rację, że nie dałem się na to nabrać. - Po prostu dziś doceniłam to, że mój własny facet nie ma dla mnie krzty czasu.
- Ja - wskazałem na ciebie - nie mam czasu dla ciebie? - wskazałem na nią. - Czy ty siebie słyszysz? Siedzę w domu od kilku tygodni, bo nie mieliśmy żadnych zajęć, nudzę się, nie wiem co ze sobą zrobić, a ty śmiesz mi powiedzieć, że to moja wina?
- Ale dlaczego się unosisz?
- Dlatego, że robisz ze mnie kata, a siebie bierzesz jako ofiarę. - odpowiedziałem. - Wychodzisz rano, wracasz wieczorem albo następnego dnia. Umawiasz się z kim chcesz, gdzie chcesz i kiedy chcesz, nawet nie pytając mnie o zdanie. Myślisz, że to nie jest irytujące? Jest i to bardzo, bo też chciałbym po przebywać z własną dziewczyną choć kilka minut, poprzytulać się i spędzić razem czas, a nie stać na końcu kolejki za jej znajomymi!
- Bartek...
- Sorry, Kaśka, ale nie podoba mi się takie życie, taki związek i takie relacje. - powiedziałem. - Dlatego lepiej będzie jak przenocujesz u którejś ze swoich przyjaciółek, bo nie mam sił by znosić twoją obecność.
- Wyrzucasz mnie z naszego domu?
- Po pierwsze, mieszkanie jest moje. Po drugie, nie wyrzucam, a grzecznie cię proszę, bo chcę pobyć sam.
- Okey... - pokiwała głową. - Szowinistyczna świnia. - warknęła wstając i opuszczając pomieszczenie. I teraz nasunęło mi się pytanie - czy prawdziwie kochająca dziewczyna wyszłaby bez żadnych skrupułów? Trzask drzwi rozniósł się po mieszkaniu. Usiadłem na sofie, chowając twarz w dłonie i westchnąłem. Bo czułem, że coś się w tym związku wypaliło. Że ja się wypaliłem, że Kaśka się wypaliła, że cała ta miłość się wypaliła, żeby nie powiedzieć spaliła na amen. Po prostu już nie czułem żadnego żalu z powodu kolejnej kłótni. Nie miałem ochoty by wyciągnąć telefon i pisać jej co chwilę głupie "przepraszam", by próbować dzwonić, szukać jej po koleżankach. Jedyne na co miałem ochotę to spotkanie się z kolegami na nic nie znaczącym piwku.
A tak przy okazji z nią..
Od autorki:
Bondziorno! :D
Czwóreczka dość Maciejkowa, ale taki był zamysł ^^
Miłego czytania i do napisania!
Buźka ;*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńBiedny Maciejka, nie przypuszczał, że Amelia to świetny kierowca.
Już sobie wyobrażam biegającego w samych bokserkach po skoczni. Aż buzia sama się cieszy.
Postać Bartka ciekawi mnie, a zarazem irytuje. Sam do swojej wiadomości dopuszcza, że Amelia nie jest mu obojętna, ale jeśli jest koło niej to od razu jej docina.
Czekam na następny rozdział i weny życzę :)
Pozdrawiam!
Oj Maciuś, Maciuś. To żeś się przejechał hahah xD Wścibska ciotka? Na szczęście niw mam takiej. Mam tylko wścibską sąsiadkę ale to inna historia. Co Bartuś? Związek się wali? O jak przykro... Albo i noe. Taka wredna ja :D Pozdrawiam i przepraszam że krótko ale na telefonie :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.♥
OdpowiedzUsuńMaciek będzie musiał teraz biegać w samych bokserkach dodatkowo z żenującym napisem na klacie ? Już to sobie wyobrażam. :D
Czekam na kolejny i serdecznie pozdrawiam. ♥
(przepraszam,że krótko i bez sensu,ale nie mam za bardzo czasu,muszę pomagać w porządkach domowych ;c)
Hahaha xD epicko, Maciek chyba przegrał, już się nie mogę doczekać tego jego odpracowywania kary :) Co do Bartka to mam mieszane uczucia, ale czekam na rozwinięcie tego wątku.
OdpowiedzUsuńMelduję się ^^
OdpowiedzUsuńKurczę, ale Maciejkowo :) Po prostu nie mogłam ze śmiechu, kiedy wyobraziłam go sobie z tym napisem na klacie xD Kochana, dziękuję za skuteczną poprawę humoru ♥ Powiem szczerze, że Bartek jest jedyną postacią tej historii, której jakoś nie darzę zbyt wielką sympatią, ale cóż... Może jeszcze zmienię zdanie :)
Buziaki :**
PS. U mnie czwórka. Wpadniesz? ♥
Świetny rozdział, całe opowiadanie genialne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojego perfekcyjnie beznadziejnego bloga.
Ściska i życzę weny xx
H.
Hej. ;*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award.
Więcej szczegółów tutaj. : http://skokwmilosc.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html?m=1
Ze spóźnieniem ale jestem :P
OdpowiedzUsuńCzyżby Bartek zakochał się w Melce?
Opowiadanie świetne i zostaje ;)
Pozdrawiam :*
Uśmiałam się podczas czytania rozdziału, uśmiałam :) Bardzo pozytywny mimo tej akcji z Bartkiem i Kaśką.
OdpowiedzUsuńCzyżby moje przypuszczenia, że Bartek ma coś do Amelii powoli się potwierdzają...? :) Chyba tak... :)
Rozdział świetny, czekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny:*
prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń