sobota, 16 maja 2015

Rozdział dziesiąty.

Agroturystyka u pani Zofii | godzina 2.15

Z jej gardła wydobył się cichy jęk, kiedy przygryzłem skórę na jej szyi. Robiłem tak kilkakrotnie, a ona za każdym razem odwdzięczała mi się tym samym. Nakręcało mnie to jeszcze bardziej i nie potrafiłem już zapanować nad tym co robię. Wszystko robione było spontanicznie, ale nie przekraczałem granic nachalności. Moja dłoń sunęła w górę po jej udzie, a zatrzymała się w okolicach majtek, o które zupełnie przypadkowo zahaczyłem. Pocałunki ponownie przeniosłem na jej usta, objęła mnie rękoma za kark i pogłębiała je. Odważyłem się wsunąć kciuk za linię jej bielizny i wtedy...
- Przestań. - powiedziała zrzucając mnie z siebie i usiadła po turecku. Byłem zawiedziony i zdezorientowany jej zachowaniem, bo nie zrobiłem niczego nieodpowiedniego. 
- Co jest? - złapałem ją za dłoń, ale wyrwała ją po krótkiej chwili. 
- Zapomnij o tym co się stało. - swoim tonem głosu wcale nie udowadniała mi pewności tego co powiedziała. - I lepiej niech nikt się o tym nie dowie. - zaś z drugim zdaniem powrócił normalny ton. Ta dziewczyna była jedną wielką chodzącą zagadką, do której każdy normalny facet już straciłby siły, a ja byłem jakimś odrzutkiem, bo mi się to podobało. Co było ze mną nie tak? Gdy była w pobliżu miałem ochotę jej dociąć, obrazić, pokłócić się, ale gdzieś w głębi mnie coś się nią interesowało i chciało jej więcej. Najdziwniejsze było to, że od jej przyjazdu całkowicie zniknęły moje uczucia do Kaśki. 
- Myślałem, że było ci dobrze.. - chciałem być pewny siebie, a wyszło na to, że wyglądałem i mówiłem jak rozgoryczona dziewczynka, która nie poszła do obiecanego przez tatę cyrku. - Myślałem, że...
- Nie jesteś odpowiednią osobą, z którą chciałabym przeżyć swój pierwszy raz. - przerwała mi. 
- Co? - moje zdezorientowanie urosło do minimum, wytrzeszczyłem wlepione w nią oczy i oczekiwałem na jakieś słowa z jej strony, ale milczała. Nigdy w życiu nie było mi tak wstyd, jak w danej chwili. Oczywiście nie chodziło tutaj o to, że kilkanaście minut temu mogłoby do czegoś dojść, a dlatego że odkąd się tutaj pojawiła ja nieustannie próbowałem ją obrazić tekstami mówiącymi o puszczaniu się z kim popadnie itp. Rozmyślając o niej też byłem pewien, że połowa Wrocławia zdążyła się z nią przespać.
- To co słyszałeś, Bartek. - odparła. - A teraz sorry, ale idę spać. - pociągnęła za kawałek kołdry na którym siedziałem i szczelnie się nim okryła. Utkwiłem swój wzrok w podłodze, podparłem twarz dłońmi i myślałem o wszystkim, o niczym, o Melce i o Kaśce..

Dom rodzinny Klemensa | godzina 15.50

Powrót do domu upłynął mi na słuchaniu swojej ulubionej muzyki i wpatrywaniu się w mijane obrazy za oknem. Bartek nie raczył się do mnie odezwać od samego rana, ale szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś i nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Chodził naburmuszony na cały świat, myślami błądził gdzieś daleko stąd. Domyślić się można było, że przeżywał wydarzenia minionej nocy i był nimi zawiedziony. Ale ja naprawdę nie zamierzałam iść do łóżka z byle kim, a on właśnie taką osobą był. Sam sprawił sobie ten oto status u mojej osoby swoim dziecinnym i szczeniackim zachowaniem, które wcale nie przypominało, że ma on ponad dwadzieścia lat. Jednak jeśli Bartkowi potrzeba było zamoczyć w jakąś biedną dziewczynę, bo jego kochana szatynka nie chciała z nim sypiać, to mógł odwiedzić dom publiczny lub poszukać sobie dziewczyny na ulicy, w parku, w restauracji. Może znalazłaby się jakaś desperatka, której się podoba i z chęcią poszłaby z nim do łóżka. 
Wszedłszy do ogrodu, napotkałam się z chłodnym spojrzeniem mojego kuzyna, z którym wczoraj wkroczyłam na wojenną ścieżkę, oraz dobiegło mnie słodkie gaworzenie ze strony jego synka. Stwierdziłam, że i tak nic tu po mnie, więc udałam się do środka. I to był mój błąd, bo stanęłam w osłupieniu, kiedy z kuchni wyleciał przerażony wujek Krzysiek, a za nim talerz, który stłukł się na drobny mak.
- Sąsiadki ci się zachciało?! - na korytarz wybiegła ciotka ze ścierką w dłoni i zamachiwała się nią na swojego męża. - Gzić się zamierzasz na boku?! 
- Opanuj się, proszę cię! - prośby wujka szły na marne. Jedynie rozjuszał tym ciocię jeszcze bardziej. - Alina przyszła oddać listy. 
- Czwarty raz w tym tygodniu?! Ja ci dam listy... Ty stary ośle! - zamachnęła się kolejny raz, lecz wujek zrobił unik. - Dziwi mnie, że ten flak ci się jeszcze podnosi na widok miniówek! - wrzasnęła. Gdyby nie dzwonek do drzwi, który wybawił wujka, to zabiłaby go na miejscu, bo chwilę wcześniej ujęła w dłonie stojący wazon na kwiaty. 
- Co wy wyprawiacie? - zagadnęłam przerażonego wujka, który stał i opierał się o ścianę, ciężko dysząc. - Macie ponad pięćdziesiąt lat, a zachowujecie się jak dzieciaki. 
- Twoja ciotka nabiła sobie do głowy jakichś głupot. - odparł. - Zwariowała na stare lata, cholera jasna. - mruknął pod nosem i oddalił się do przedpokoju z którego dobiegały głosy. Poszłam w jego ślady i doznałam szoku, gdy stanęłam twarzą w twarz z moimi rodzicami. 
- A co wy tutaj robicie? - chciałam zabrzmieć spokojnie, ale na ich widok podniosło mi się ciśnienie. Ich wizyta oznaczała problemy albo zwykłą kontrolę. A chciałam chociaż przez te półtora miesiąca odpocząć od ich czepliwości i docinków. 
- Przyjechaliśmy w odwiedziny. - powiedział tato.
- Rafał wrócił kilka dni temu z Francji i stwierdziliśmy, że wpadniemy w odwiedziny, a przy okazji zrobimy sobie krótkie wakacje. - moja mama skierowała słowa do uśmiechniętej od ucha do ucha cioci. 
- I bardzo dobrze postąpiliście. - kobieta klasnęła w dłonie, po czym uściskała mamę i obie udały się do kuchni. 
- Przyjechaliście tutaj na kontrolę rodzicielską? - zmrużyłam oczy patrząc na tatę. Zaśmiał się. - Super. A myślałam, że odpocznę od was choć na chwilę. - zaśmiałam się sarkastycznie i nie zważając na nic, udałam się na górę. 
- Jak się zachowuje? - usłyszałam jeszcze pytanie ojca skierowane do wujka, ale odpowiedzi już nie, gdyż trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Byłam wściekła na nich za to, że tutaj przyjechali. Sami powiedzieli mi, że jeśli tu przyjadę to nie będą ingerować w moje zachowanie i dadzą mi spokój, ale najwidoczniej kłamali jak zawsze. Sądzili, że przez kilkanaście dni zmieniłam się w grzecznego aniołka? Ich niedoczekanie. Postanowiłam jedno: skoro już tutaj są, to zobaczą, że gorzej zachowuje się mając ich blisko siebie niż jak siedzą we Wrocławiu i nie wiedzą co się tutaj dzieje. 
- Maciek? - zagadnęłam do słuchawki, gdy połączenie zostało już nawiązane. - Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
- W sumie umówiłem się z kilkorgiem znajomych na plener, ale...
- Świetnie. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Mogę się dołączyć? 
- Ale to spotkanie z osobami nie ze świata skoków. - powiedział. 
- Czyli nie? Spoko, pa. - mruknęłam do słuchawki i zakończyłam połączenie. Nie miałam zamiaru błagać go i imprezowanie z jego znajomymi skoro miał z tym jakiś problem. Odrzuciłam połączenie, które chciał nawiązać i wybrałam z listy kontaktów kolejny numer;
- Słucham cię kochanie. - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczyma. 
- Jest sprawa. Dość ważna. - powiedziałam. - Co robisz dziś wieczorem? - zapytałam. 
- Na razie nie mam planów, a co? 
- No i fajnie. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Dziś wieczorem, ja, ty, zaproś kogoś jeszcze, twoja działka. 
- Skąd wiesz o mojej działce?
- Wiem o tobie o wiele więcej. - powiedziałam. - Do zobaczenia, Krzysiu. - cmoknęłam do słuchawki i zakończyłam rozmowę.  
 
Działka Krzysztofa Bieguna | godzina 17.30
 
Wiatr podwiewał kwiecistą spódniczkę, którą miałam ochotę założyć na dzisiejszy wieczór, lecz nie przejmowałam się tym aż tak bardzo. Dumnie kroczyłam w stronę uśmiechniętego Krzyśka, który stał przy rozpalonym grillu. 
- Nie wiedziałam gdzie podziałeś widelce, więc musisz je sam rozłożyć. - powiedziałam, stając obok chłopaka. - Alkohol w lodówce, a napoje stoją w zimnej wodzie. 
- Okey. - rzucił krótko i zajął się przekręcaniem mięsa z kurczaka. - Co się stało, że wyskoczyłaś z pomysłem imprezy? I dlaczego nie ma z nami Klimka? - zdziwił się. 
- Z Klemensem jestem na wojennej ścieżce. - przekręciłam oczyma. - A dlaczego wpadłam na pomysł nagłej imprezy? Wakacje są, Krzysiu. - cmoknęłam chłopaka w policzek, po czym udałam się do furtki, przy której stała grupka składająca się z kilku kolegów Krzyśka i dwóch dziewczyn. Ledwie wpuściłam ich na posiadłość, a przed bramką ustawiła się kolejna grupka, czyli Krzysiek Leja, Krzysiek Miętus, Kubacki oraz dobrze znana mi brunetka i jego spojrzenie, które mierzyło mnie od stóp do głów.

Od autorki:
Opóźnienia spowodowane szkołą i innymi zajęciami :/ 
Trochę nieskładny ten rozdział, ale końcówkę dopisywałam na telefonie, w drodze (dość dziurawej) na grilla i nie sprawdzałam błędów.
Miłego czytania! ;*
 
 






8 komentarzy:

  1. Totalnie się tego nie spodziewałam ;P rozdział super, jak dla mnie idealny choć trochę krótki ;) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieję że będzie jak najszybciej <3
    Buziaki Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo wojenna ścieżka z Klimusiem...
    Po jakiego grzyba przyjechali rodzice? Było super bez nich. Zawsze się muszę wtrynić, jak ich nie trzeba...

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej zaczynam się gubić w postępowaniu Amelii...

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jestem :)
    Nie rozumiem twojego niezadowolenia, bo rozdział jest fajny :) Hmm... Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem naszą Amelkę. Robi Bartkowi nadzieję na coś więcej, a potem... Chociaż z drugiej strony to dobrze. Przynajmniej nie jest jakąś łatwą laską, która śpi z kim popadnie. Ścieżka wojenna z Klimkiem? O kurczę, to chyba nie wróży nic dobrego...
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny rozdział!
    Niesamowicie spodobał mi się ten rozdział! :)
    Amelia to taka buntowniczka, ale mówi to polubiłam tę dziewczynę. :) Bardzo spodobał mnie epizod z Bartkiem. Przełamała wszystkie stereotypy i plotki, jakie krążyły odnośnie jej osoby. :)
    Muszę ponadrabiać wszystkie zaległości i zostaję. ^^
    Czekam na nowość, poinformujesz? ❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fenomenalnie! ❤
    Czy ja już wspominałam,że kocham to opowiadanie?
    Czytając końcówkę poprzedniego rozdziału i początek tego myslalam,że między Amelią i Bartkiem do czegoś dojdzie,a tu taka niespodzianka.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę! (choć Tobie raczej nie trzeba) ❤
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz mi to mega wielkie opóźnienie, ale w dwóch pierwszych tygodniach maja miałam matury i nie chcąc się rozpraszać, nie właziłam na bloggera. Ale w końcu jestem po tych nieszczęsnych egzaminach i mogę zabrać się za nadrabianie zaległości.

    No to się porobiło... Coraz ciekawiej jest, nie ma co. Nie chcę myśleć, co się jeszcze wydarzy... Wolę spać spokojnie niż wygodne, jak śpiewa Mesajah :)

    Rozdział (poprzednie dwa również) świetny, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń