Dom rodzinny Klemensa | godzina 12.55
Pogoda
na zewnątrz była dość paskudna i aż nie chciało się wychodzić na
zewnątrz, dlatego współczułam biednym sąsiadom, którzy nakrywając się
gazetą, uciekali do swoich aut i pośpiesznie zamykali za sobą drzwi.
Nawet kot pani Kwiatkowskiej, sąsiadki z domu obok, nie siedział na
wujowym samochodzie, bo pewnie bał się, że jego powabne futerko oklapnie
i nie będzie tym samym puszystym ( albo po prostu grubym ) kociakiem.
Owa pogoda oddawała także mój dzisiejszy nastrój. Nie wiem, czy
spowodowany był tym, że z samego rana w domu działy się przeróżne rzeczy
to mnie wytrąciło z równowagi, czy w ten oto sposób pokutowałam za
wczorajsze wydarzenia. Może Bartek rzucił na mnie klątwę za te wszystkie
słowa i do końca życia przyjdzie mi się męczyć. Ten chłopak miał wiele
tajemnic, więc magiczne moce w jego dłoniach nie zdziwiłyby mnie jakoś
szczególnie.
- Melka! - wzdrygnęłam się i odwróciłam w
stronę uśmiechniętej Agnieszki. Chyba jako jedyna w tym domu miała dziś
dobry humor i nawet ciągle płaczące junior jej nie wyprowadzał z
równowagi. - Pytałam, czy pijesz kawę, bo ta woda gotuje się od pięciu
minut. - zaśmiała się i wyjęła z szafki dwa kubki tuż po tym, jak
skinęłam głową. - Kac morderca? - zagadnęła, nasypując do kubków kawy. - Nie, nie. - odparłam. - Jakiś dzień taki... dołujący.
- Zgadzam się w stu procentach. - zalała cieczą nasypany wcześniej proszek i przesunęła jeden kubek w moją stronę. - Wszyscy dziś chodzą jak tykające bomby.
- Jak nie gorzej. - odparłam, wpatrując się w ginącą piankę na wierzchu kubka. - Agnieszka? - popatrzyła na mnie pytająco. - Klemens nadal jest na mnie zły o to co mu wtedy powiedziałam?
- Nie wiem o czym mówisz. - widziałam po jej błądzącym spojrzeniu, że kłamała. Dziwiło mnie jedynie, że skoro wyśpiewał jej wszystko od A do Z, że będzie ze mną rozmawiać na luzie, bez żadnych spięć i niepotrzebnych docinek. - Dobra, co nieco mi powiedział. - westchnęła po chwili. - I jeśli myślisz, że mam zamiar cię ochrzaniać za to, co mówiłaś, to źle myślisz. - uśmiechnęła się łagodnie.
- To znaczy... no wiesz... - zająknęłam się.
- Klemens potrafi być nadopiekuńczy i wścibski. - mimowolnie przytaknęłam. - Ty też potrafisz palnąć jakąś głupotę. - tutaj również musiałam się zgodzić. - Ale w tej walce wygrałaś ty pomimo tego co powiedziałaś, bo Klemens chciał na siłę cię sprowadzać na dobre tory, a to twoje życie i sama wiesz co będzie dla ciebie dobre. I wiesz co, Melka? Cieszy mnie, że w końcu ktoś dotarł do Klimka i wywołał u niego jakieś wyrzuty sumienia. - dodała.
- Klemens ma wyrzuty sumienia? - uniosłam brwi w geście zdziwienia. Wow, to była nowość. Przez chwilę myślałam, czy aby nie pójść z tym do telewizji i ogłosić to na całym świecie.
- Pogadaj z nim. - dziewczyna zabrała swoją kawę i mleko, które robiła w międzyczasie. - Mogę go zaraz przysłać na dół, jeśli chcesz. - wróciła się na moment, by mi to powiedzieć i czekała chwilę na moją reakcję, ale odmówiłam jej po chwili. Najpierw chciałam ułożyć sobie myśli dotyczące Kłuska, Kaśki i Krzyśka, od którego dostałam właśnie wiadomość: Jeśli nie zmieniłaś zdania to przyjdę po ciebie około 15. ;) Uśmiechnęłam się do ekranu, szybko wystukałam krótką wiadomość i usiadłam przy stole, po czym położyłam głowę na rękach i w spokoju mogłam przemyśleć kilka spraw.
Randka | godzina 17.40
Kocyk
rozłożony nad płynącą rzeczką, obok kosz piknikowy, całkowicie odludne
miejsce, śpiew ptaków i wesoło rozmawiający Krzysiek. Usta nie zamykały
mu się od początku naszego spotkania, ale ja nie miałam nic przeciwko
temu, by rozmawiał za nas dwoje. Opowiadał mi o wszystkim, począwszy od
okresu dojrzałości, a skończywszy na czasie teraźniejszym. Może było to
niezbyt grzeczne, ale kilkakrotnie odpływałam w nieznane krainy i
myślami błądziłam przy pewnej osobie, lecz nie potrafiłam powiedzieć
sobie magicznego słowa dość.
-...
więc Maciusiak zaczął nam tłumaczyć, że nie można paradować pół nago po
hotelu i wtedy do pokoju wpadł Stefan z ręcznikiem na biodrach, bo mu
się szampon skończył. - dokończył opowieść i wpił się w truskawkę, a ja
cicho się zaśmiałam. Szczerze powiedziawszy nie przypominałam sama
siebie. Zazwyczaj śmiałam się ze wszystkiego, miałam na wszystko
odpowiedź, a dziś.. Dziś miałam dzień typowej, jednodniowej depresji
ducha. Kostka rosołowa odczuwała więcej tego dnia niż ja - zwykła,
pospolita dziewczyna, która nie ogarnia samej siebie i otoczenia. -
Mela, co jest? - zapytał Krzysiek i ujął w swoją dłoń moją.
-
Nic. - beznamiętnie wzruszyłam ramionami, ale to nie zadowoliło mojego
rozmówcy. Pocmokał jedynie i pokręcił głową. - Naprawdę, Krzysiek, nic
się nie dzieje. - wysiliłam się na słaby, lecz szczery uśmiech.
-
Chodzi o Klemensa? - zapytał. - Jesteś smutna z powodu waszej kłótni? -
cały Krzysiek, jak zawsze szukał powodu i nie mógł spocząć dopóki tego
nie zrobił. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć... - powiedział cicho.
-
Wiem. - wychrypiałam. - I zgłoszę się do ciebie jak naprawdę będę miała
problem, okey? - popatrzyłam na niego kątem oka, uśmiechnął się.
Lubiłam kiedy na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Lubiłam całą jego
osobę za charakter, urodę i styl bycia. Był wesołą osóbką każdego dnia i
tylko od czasu do czasu miewał akty desperacji i kryzysu. Od zawsze
dziwiło mnie dlaczego ktoś taki jak on ma zawsze problem ze znalezieniem
swojej drugiej połówki. Przecież nie od dziś wiadomo, że takiego
chłopaka tylko ze świecą szukać. - Opowiesz mi coś jeszcze? - zapytałam
ochoczo, a chłopak zabrał się za opowiadanie kolejnej historii z zawodów
Pucharu Kontynentalnego tylko tym razem głównym bohaterem był Bartek
Kłusek. I jak tu człowiek biedny ma zapomnieć, jak na każdej drodze
spotyka coś, co chce ominąć szerokim łukiem. Postanowiłam jednak, że
dzisiejszy dzień zarezerwowany jest dla Bieguna i to o nim powinnam
myśleć. Dlatego po jakimś czasie nareszcie wyluzowałam i zaczęłam
normalnie rozmawiać z Krzyśkiem o świecie. Przecież nie można myśleć o
jednej osobie, której się nie lubi, bo grozi to zamknięciem w świecie
psychopatów.
- Dlaczego taka dziewczyna
jak ty jest sama? - zapytał brunet. Nieco zdziwiło mnie jego pytanie,
gdyż zazwyczaj nie obchodziło to nikogo z mojego otoczenia. Wlepiał we
mnie swoje przenikliwe spojrzenie, przez które nie czułam się zbyt
komfortowo. Działał na mnie jak pieprzony magnes - przyciągał, kiedy
chciał i odpychał, kiedy chciał.
- Widocznie coś musi być ze mną nie tak. - odparłam.
- Jesteś ładna, pyskata, wredna, ale potrafisz być miła, dobra i pomagasz ludziom. - poruszał brwiami.
- A kiedy ja ostatnio ludziom pomagałam? - zaśmiałam się.
-
Teraz pomagasz mi. - powiedział. - Umówiłaś się ze mną na randkę, a to
jest pomoc, bo wczoraj prawie się rozbeczałem nad własnym losem. -
chłopak zakręcił plastikową butelką po pepsi, a potem spojrzał w płynącą
wodę. - Czasami fajnie jest pobyć samemu, wyszaleć się, ale potem
przychodzi taki czas, że chcesz mieć kogoś obok, do kogo mógłbyś się
przytulić i pożalić, a potem spędzać miłe wieczory..
- Więc dlaczego nie szukasz swojej drugiej połówki? - weszłam mu w słowo.
- Wydaje mi się, że znalazłem, ale... To skomplikowane. - przyznał cicho.
-
Życie jest skomplikowane, miłość jest skomplikowana, ale to, że kogoś
poznałeś i być może widzisz w tej osobie swoją drugą połowę, wcale
skomplikowane nie jest. - powiedziałam.
-
Widzisz.. To jest taka trochę sytuacja bez wyjścia. - podrapał się po
karku. - Ta dziewczyna spodobała się nie tylko mi, ale i mojemu dobremu
koledze... Podoba mi się, ale zawsze gdy jest blisko, widzę, że nie mam u
niej szans, bo ona woli kogoś innego, kogoś kto nie jest mną, kogoś kto
wygląda zupełnie inaczej niż ja, po prostu...
-
Że woli tego kolegę? - wkroczyłam do akcji, gdy jego zdanie przestało
składać się w całość. Skinął głową. - Może daj jej jakiś znak, że ci się
podoba. - uśmiechnęłam się do Krzyśka. - Może ona również zauroczyła
się tobą, a ty odbierasz sygnały, że woli tego drugiego.
-
Co miałbym zrobić? Stanąć na skrzyżowaniu i pokazywać jej plakietki z
wyznaniami miłości? - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
-
Jeśli w ten sposób chcesz ją zdobyć.. - podniosłam dłonie w geście
poddania się. - Miałam na myśli jakieś rozmowy, zaproszenia na kawę, do
kina, czy coś w ten deseń.
- Myślisz, że to coś zdziała? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedziałam. - Krzysiu, kto nie ryzykuje...
-
.... ten nie pije szampana, wiem. - przytaknął. - Kiedy wracasz do
domu? - wzruszyłam ramionami. Był kolejną osobą, która o to pytała, a ja
wciąż nie znałam odpowiedzi. Bo nie chciałam tam wracać, nie miałam do
kogo, ale zostać tutaj też nie miałabym po co, bo z kim i dla kogo? Dla
własnej wygody, czy dla wygody moich rodziców, którzy odetchnęli by z
ulgą, że ich dziewiętnastoletni problem w końcu wyniósł się z domu i to
dobry kawałek stąd. Z krótkiego zamysłu wyrwało mnie lekkie szarpnięcie,
które spowodowało, że wylądowałam w ramionach Krzyśka, oparta o jego
klatkę piersiową. - Zostań tutaj. - szepnął, patrząc mi w oczy. Miałam
wrażenie, że zbliżał się do mnie z chwili na chwilę. Czułam jego oddech
na policzku i gdy był już tak bardzo blisko, że nasze nosy się stykały,
odsunęłam się i wstałam, następnie idąc w stronę brzegu rzeczki.
- Przepraszam. - po chwili pojawił się obok mnie Biegun ze skruszoną miną. - Nie powinienem był...
-
Przecież do niczego nie doszło. - starałam się brzmieć wesoło, ale
raczej mi to nie wychodziło. Nastała dziwna cisza, którą przerywał
krzyśkowy katar. - Lubię tę piosenkę. - powiedziałam w chwili, gdy z
telefonu chłopaka wydobyły się znajome mi rytmy.
- Zatańczymy? - poruszał zabawnie brwiami.
-
A w życiu! - strzeliłam go w ramię. - Kto ostatni się rozbierze i
wskoczy ten gapa! - krzyknęłam, po czym wyrzuciłam z kieszeni telefon i
inne małe duperele, i zabrałam się za zdejmowanie trampek. Biegunowi
zajęło trochę ogarnięcie sytuacji, więc kiedy ja byłam już gotowa do
wskoczenia w zimą wodą, ten był na etapie zdejmowania spodni, pod
którymi ukrywał bokserki ze Scooby Doo.
-
Widzę, że ktoś nadal nam nie wyrósł z kreskówek. - zaśmiałam się, lecz w
mgnieniu oka moje zadowolenie zmieniło się w strach, gdyż Krzysiek
biegł w moją stronę i widziałam chęć mordu w jego oczach. Od dziecka
nienawidził, gdy ktoś śmiał się z jego garderoby, ale cóż - nie trzeba
ubierać tego, co zrobi z nas pośmiewisko.
- Zobaczymy, czy będziesz tak fikać, jak znajdziesz się w tej wodzie, Murańka! - krzyknął.
- Po nazwisku to po pysku, Biegun! - dodałam i wdałam się w ucieczkę przed skoczkiem.
Od autorki:
Przepraszam,
przepraszam i jeszcze raz przepraszam za tak długie zwlekanie z
dodaniem nowego rozdziału, ale nauka złożyła się w kupę z brakiem
jakiejkolwiek weny i nie miałam na nic siły.
Za siły do napisania tego wyżej dziękuję najlepszej, najpiękniejszej piosence Ellie Goulding "Love me like you do." Ona najbardziej pomogła mi w napisaniu randki Krzysia i Amelki :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba!
Kolejny będzie o wiele, wiele szybciej. Obiecuję! Xxx
Buźka ;*
Ooo ! Czyżby Krzysiu zakochał się w Melce? ;o ale "ktoś" z kadry też, ciekawe kto hmm? ;D
OdpowiedzUsuńW sumie to ja i tak kibicuję Melce i Bartkowi ;) rozdział naprawdę super ale mam nadzieję, że kolejne będą się pojawiały dużo szybciej, bo bez tego bloga nie idzie żyć ;P widzę, że zmieniłaś zdjęcie na stronie tytułowej i mamy tam teraz trzech muszkieterów którzy jak mniemam będą walczyli o serce Melki *_* no nie ukrywam, że jestem mega ciekawa komu się ta sztuka uda :)
Buziaki Kochana i do następnego ;*
Kochana, ale cię tutaj długo nie było! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, z resztą, jak wszystkie :) Melka i Krzysiek, no proszę. Czyżby nasz Bartuś miał konkurenta w walce o jej serce? Oj, coś czuję, że będzie się działo :) Ale bokserki ze Scooby Doo przebiły wszystko :D Chłopacy to jednak wieczne dzieci...
Weny i buziaki :**
PS. Zapraszam do siebie na siódemkę :)
Rozdział,zresztą tak jak zawsze, cudowny! ❤
OdpowiedzUsuńTa randka Krzysia i Amelii... Super!
Czyżby tą dziewczyną,w której zakochał się Biegun była właśnie Mela? Wszystko na to wskazuje. Ale ja i tak jestem za Bartkiem,ale to już chyba wiesz,bo pisałam to już pod którymś rozdziałem.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę!
Pozdrawiam! ❤
Kochana, ależ oczywiście że się podoba!
OdpowiedzUsuńI jedyne co mi przychodzi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału, to to, że chyba Melka jest właśnie tą dziewczyną, w której nasz biedny Krzysiu się zakochał. A szkoda. Bo mimo wszystko nadal stoję za Bartusiem :)
Scooby-Doo... genialnie. Moja ulubiona bajeczka :) Na ulubionym polskim skoczku^^
Wiem, ze to może być mylące. Normalnie uwielbiam Krzyśka, ale jestem zdania, że do Melki to akurat bardziej Bartuś pasuje. Oni się nawzajem mogą jakoś utemperować. Bo Krzysiu.... nie żebym się czepiała, ale troszkę go dla Melki szkoda.
Pozdrawiam serdecznie, Lilka :)
Piosenkę uwielbiam, właśnie słucham. :)
Coś mi się zdaje, że Krzysiek zakochał się w Amelii :)
OdpowiedzUsuńKrótki komentarz, ponieważ mój mózg odmówił współpracy ;__;
Rozdział świetny, czekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*